Sezonu ogórkowego u mnie ciąg dalszy. Może by i było coś nowego do zagrania, ale nic na siłę, szczególnie kiedy pogoda za oknem słoneczna i parę innych rzeczy w życiu poza grami mam do ogarnięcia. Znalazłem też metodę na samozniechęcenie się do konsoli  kiedy obowiązki wzywają – wchodzę w tryb multi w coś co słabo ogarniam, dostaję wpierdol w sposób totalnie upokarzający (“co, jak, czemu znowu jestem martwy ??!!”), rzucam padem w kąt i zawijam się w inne rejony moich zainteresowań. Polecam, działa. Trzeba tylko trafić na regularnych wyjadaczy. Ale przy tytułach, które już mają roczek czy dwa takich jest na serwerze większość.

Dlatego dzisiaj o grach troche innych niż zwykle. A konkretnie o dwóch. Od jednego wydawcy: firmy Pop Cap.

To amerykańskie studio, które jeszcze parę lat temu tworzyło trzech zapaleńców od prostych gierek w przeglądarkach dzisiaj jest pracodawcą dla ponad 200 programistów i ma na swoim koncie kilkanaście produkcji, z czego kilka to megahity znane milionom graczy na świecie.

Specjalnością Pop Capu są pozornie proste gry logiczne, robione na nieskończoną ilość platform, tak aby można w nie było zagrać zawsze i wszędzie. Pecety, przeglądarki, telefony, konsole i tak dalej. Charakteryzują się wysoką jakością produkcji, dopracowanym do maxa dizajnem graficznym, utrzymanym zawsze w cukierkowych, błyszczących kolorkach jak dla przedszkolaków, bogatą warstwą dźwiękową i – co najważniejsze – TOTALNĄ siłą uzależnienia.

Od gier Pop Capu nie mogłem się oderwać. Dosłownie. Zawsze po skończonej partyjce na ekranie ukazuje się różowiutki, apetyczny guzik z napisem PLAY AGAIN ? i zawsze odpowiedź jest jedna: YEEEES.

To “yeees” z gatunku tych, przy których zaciskam wargi i marszczę nos. Yeeees. Again. TERAZ mi się uda. To bowiem, co powoduje, że jak w amoku próbuję raz po raz pobić mój najlepszy hajskor to prosty ale skuteczny trik, znany dobrze hazardzistom – element losowy.

W grach, w których o wyniku decyduje głównie skill, sprawa jest prosta. Pogram, pogram, stwierdzam że jestem za leniwy / za stary / za wolny / zaspany i chwytam coś co lepiej ogarniam. W grach Pop Capu skill to jedno, ale oprócz niego trzeba mieć po prostu szczęście. Dlatego granie w ich sztandarowe produkcje daje tyle radości – nigdy nie wiadomo co się wydarzy, jak fartownie nie poleci nam kulka, jaka superkombinacja diamencików nie wyląduje na ekranie odpalając superbonusa, jak na ostatnią sekundę uda się nam przemnożyć punkty. I co najważniejsze – mimo przegranej i słabego wyniku, zawsze jest realna nadzieja, że następnym razem trafimy bingo. Zupełnie jak na jednorękich bandytach…

Dwie gry, które polecam osobiście każdemu kto szuka szybkiej dawki graniaminy, zaaplikowanej przez oczy prosto w mózg to :

1. Bejeweled (2) – przestawiamy sąsiadujące kamyki tak, aby stworzyć rząd trzech lub więcej, co powoduje ich zniknięcie i uzupełnienie planszy nowymi. Wersją która ostatnio mnie zdominowała jest Bejeweled Blitz na Facebooku – mamy dokładnie minutę aby ustanowić najwyższy wynik. Minuta mija szybko, potem jest następna, następna i tak mija godzina. Bezsprzecznie najbardziej groźny pożeracz czasu w pracy… Oczywiście pełna wersja dostępna także na Xbox Live Arcade – polecam!

bejeweled-facebook

W wersji na Facebooka możemy pochwalić się (albo zdołować) wynikami przed znajomymi

2. Peggle – strzelamy kulką w inne kulki. Całe nasze granie sprowadza się do wycelowania i oddania strzału, a następnie do obserwacji co z tego wyniknie. Połączenie pachinko, bilarda i pinballa. BTW: zauważyłem, że kiedy kulka o milimetry mija upragnionego finałowego  bonusa czy tratwę ratującą przed przegraną, wykonuję niekontrolowane ruchy nogami na bok po kanapie… Ciekawe czy ktoś też tak ma ? Grę mam od wczoraj nie tylko na Xboxie ale również na iPodzie Touch’u, co oznacza że średni czas srania wydłuży mi się trzykrotnie przez następny miesiąc a posiadanie tego modnego gadżetu wreszcie nabrało prawdziwego sensu.

peggle

Zachęcam wszystkich do zażycia powyższych rozrywek – ostrzegam jednak lojalnie – to cholernie uzależnia!