Nie mogę się powstrzymać. Jako gracz, jako konsument, jako człowiek związany zawodowo z testowaniem gier. I jako Polak. Muszę to powiedzieć: polonizacja Call Of Duty Modern Warfare 2 to jakiś niesmaczny żart.

Jakim cudem najbardziej oczekiwana gra roku,  która w pierwszym dniu premiery sprzedaje miliony kopii na całym świecie i jest synonimem JAKOŚCI lokalizowana jest w naszym kraju przez człowieka/firmę (?) która powinna skończyć działalność na tłumaczeniu instrukcji obsługi deski do krojenia? Czy wydawca nie wiedział od pół roku przynajmniej że do 10 listopada musi wynająć profesjonalistów którzy nie spaprają roboty, bo ma zamiar sprzedawać nam graczom tzw. triple-A title a nie grę, która ma premierę w Auchan w koszyku z dużym żółtym kartonikiem “GRY WIDEO – 9,99” ???

A dlaczego porażka to podwójna? Bo jestem zmuszony zaakceptować taki szmelc. Miałem to szczęście w nieszczęściu że przygodę z MW2  zacząłem od wersji z UK – dzięki temu oszczędziłem sobie nerwów w kampanii singlowej. Niestety, w dniu oficjalnej premiery zadzwonił do mnie Eryk, Holender biegle władający angielskim, który załapał się już na polską wersję. Mało rozumiał i nic nie mógł z tym zrobić, więc wczoraj bez wahania wymieniłem się z nim dyskami i dopiero wtedy dotarło do mnie jaki popełniłem błąd.

Wyszło bowiem na jaw, że NIE MOGĘ przełączyć się na wersję oryginalną, angielską. I od tej pory jestem skazany na takie smakołyki:

Komunikat o tym, że wspomniany wyżej Eryk właśnie delektuje się singlem. Ładny mix polskiego z angielskim.

Pierwszy zwiadowca czyli First Recon. Po naszemu chyba Rozpoznanie. Drugi zwiadowca to jak się okazało snajper. Czyli Scout Sniper. Dobrze że nie skończył jako Harcerz Snajper.

PS. Klasa “maszynuwa” to ode mnie. Wczułem się w klimat otoczenia.

Powiadomienie. Szkoda że nie dostarczone Poleconym. Uwielbiam jak się do mnie tak oficjalnie gra odzywa. No i skoro zdanie kończy się kropką, to warto je rozpocząć z dużej litery. Chyba że pierwsza linia i druga Powiadomienia tworzy całość. A to przepraszam.

Tym, którym powyższe skojarzyło się z tytułem gejowskiego pornola, śpieszę z wytłumaczeniem: to opis nagrody za zabicie największej ilości przeciwników strzałem przez ścianę.

Tutaj już się wyraźnie pastwię nad tłumaczem. Nie grał biedak, dostał tekst do łapy jeno. Ale nawet na logikę łatwo chyba skojarzyć że Szósty Zmysł pozwala nam poczuć kogoś za plecami i NIE DAĆ SIĘ ZABIĆ OD TYŁU (oryg: 6th Sense: No deaths from behind)

Tutaj przynajmniej tłumacz był z nami szczery – jego translator nie miał w zasobach słowa claymore (mina kierunkowa) a jaja miał zbyt małe by pójść na całość i zaskoczyć nas jakąś wariacją na temat większych zasobów gliny. Ale skąd ten CZATOWNIK ???

Taaa jest ! Przygotować się, to nie koniec !

Przypadkowe leżenie. Kafka by się nie powstydził.

Jeden z moich faworytów. Terminal brzmi swojsko, coś tam o lotnisku też chyba w grze było, zostawmy tak jak jest. To nic, że opis poniżej mógłby wzbudzić chęć sprawdzenia czy jednak “terminal” nie znaczy również “śmiertelny” ?

A tu taka prosta instrukcja dla lubiących delektować się swoimi wynikami…

Sweeet! Dzieci przyszły na lekcje, a tu taka niespodzianka – będzie można postrzelać z M4A1 i porzucać prawdziwymi granatami! Mama będzie dumna!

Przypadkowe leżenie jak koszmar powraca również w wyborze ręcznie wyselekcjonowanych ksywek. “Zostałeś zabity przez: Przypadkowe leżenie”. I przez salwę śmiechu.

Favela pełna czego …? Kogo…?

KOLOSÓW ??

A tu na koniec mój ulubieniec – humor dla konesera. Joint Ops. Czyli Wspólne operacje. Ciiiiiiii, ani słowa o tym zielsku, które wystaje z tyłu !!!

Jak zakończyć ten kabaret? Co powiedzieć osobie odpowiedzialnej za ten  ubaw po pachy?

Chyba pozostaje użyć prostych, żołnierskich – jakby nie patrzeć – słów: