Będzie mikołajkowo, czyli o zakupach, cenach i cierpliwości.

Przyznam od razu że patriota ze mnie zakupowy średni. Od kiedy dowiedziałem się, że Amazon z UK zniósł opłaty za wysyłkę do Polski, praktycznie wszystkie dobra konsumpcyjne wyższego rzędu – takie na które mogę zaczekać kilka dni – pochodzą z kraju herbaty z mlekiem. Elektronika, zabawki dla córy, książki których nikt w Polsce nie wyda, no i oczywiście gry.

Ponieważ nic na horyzoncie premierowego nie widzę do stycznia, postanowiłem sięgnąć po coś starszego, wydanego jednak w 2010. Wbiłem na amazon.co.uk i przeżyłem miły szok cenowy. Większość gier, które miałem na potencjalnej liście zakupowej jest dostępna poniżej 100 PLN – a wielu wypadkach MOCNO poniżej tej sumy.

Czemu akurat 100 PLN ? Bo mniej więcej od tej kwoty w górę zaczyna się w internetowych dyskusjach standardowe pierdolenie zwolenników okradania twórców gier (czytaj: piratów), którzy niechęcią do przepłacania tłumaczą własne złodziejstwo.

Nie płacić wcale – to skurwysyństwo, ale przepłacać – też frajerstwo, przyznaję. Cofnąłem się pamięcią wstecz na półki sklepowe polskich elektro-marketów i jakoś nie potrafiłem sobie przypomnieć gier na X360 (bo o tej platformie naturalnie mowa w moim wypadku) poniżej stówy.

Postanowiłem zbadać temat dokładniej.

Na dzień dobry olałem miejsca gdzie ceny to zwykła kpina a nabijanie w butelkę nieświadomego niedzielnego gracza to standardowy sposób na kręcenie interesu – mówię tu o wszelkiego rodzaju Empikach, Saturnach, Auchanach i innych świątyniach konsumpcji.

Udałem się za to do sklepów internetowych, gdzie pracują ludzie na czasie z grami i cenami i postanowiłem porównać ofertę tych samych gier w tym samym dniu.

Padło na gram.pl (bo tam kupuję jeśli mi się spieszy), ultima.pl (bo mi jakoś utkwiło w pamięci) i coś trzeciego (3kropki.pl), co wybrałem metodą “na googla” – obrazek poniżej. Dużo się nie pomyliłem, pozostałe dwa sklepy też były w top 3.

Następnie zajrzałem na Amazon.co.uk, gdzie wyszukałem gry całkiem nowe ale nie najnowsze, zbierające recenzje od dobrych po bardzo dobre i  będące potencjalnie w kręgu moich zainteresowań (oprócz Final Fantasy, naturalnie…). Dorzuciłem ze dwie które mam i porównałem ceny z trzema sklepami polskimi. Wyniki poniżej, a pod nimi parę uwag i wnioski.

Uwagi:

Średni kurs funta do złotówki wziąłem z xe.com

Wszystkie ceny z Amazona są ostatecznymi cenami jakie zapłacimy za grę. Shipping czyli po polsku wysyłka jest gratis. Teoretycznie jest to poczta, w praktyce grę przywozi kurier.

Nie wiem jakie są koszty wysyłek w polskich sklepach, nie chciało mi się sprawdzać. Założyć trzeba że są z tego co wiem.

Wnioski:

Jeśli chodzi o ceny, komentarz jest chyba zbyteczny. Może brak go też dlatego, że ja osobiście nie podejmuję się diagnozować choroby naszego rynku. Gracze obwiniają wydawców, że ceny dyktują z kosmosu, wydawcy obwiniają graczy że kradną i muszą zarobić chociaż na tych paru uczciwych frajerach. Pośrednicy albo mają w dupie i trzymają ceny premierowe nawet do dwóch lat po wyjściu gry (tych co chcą się pośmiać zapraszam np. do sieci Auchan…) albo tak jak ci co się starają (np. sklep Gram.pl) niewiele mogą zrobić bo marże i tak mają minimalne.

Ale są też pasożyty (patrz tytuł wpisu), którzy częściowo ponoszą winę za ten stan rzeczy. Ta tabelka jest właśnie dla nich. Popatrzcie, policzcie i przestańcie mi pierdolić, że “gry są drogie”.

Bo nie są.

Trzeba tylko chwilę poczekać, każda nawet najlepsza gra na Zachodzie szybko tanieje do poziomu ceny dwóch biletów do kina z popcornem. No chyba że bezkarne złodziejstwo nauczyło kogoś traktować gry jak bułki z jednodniowym terminem spożycia, które trzeba skonsumować w dniu pobrania z torrenta.

Ja wierzę, że dobra gra jest jak dobre wino – spokojnie zaczeka na swojego konesera i smakować będzie tak samo pół roku po premierze. Wystarczy cierpliwości i uczciwości, wolny rynek – przynajmniej ten brytyjski –  załatwi resztę…

massca