Cóż. Kiedy już myślałem, że niezmiernie opóźnię moją szesnastoletnią tradycję z powodu grania głównie na pececie w długiego erpega z wymagającymi dłuższej pracy achievementamie (zgadnijcie którego), los się ze mnie zaśmiał.

Otóż po wstaniu rano i skonstatowaniu, że za oknami nadal jest absolutnie przepaskudnie, postanowiłem nie dołować się klimatem goblińskich obozów i tortur i zamiast tego zagrać sobie na rozgrzewkę parę razy w Hearthstone’a, a konkretnie w autobattlerowy tryb Battlegrounds, który z jakiegoś powodu niezmiernie lubię. Mam nawet kolegę, z którym nie rozmawiamy kompletnie o niczym innym niż Battlegroundsy i wymieniamy się screenami ze zwycięstw.

Tak sobie błogo grałem, a że mam dzisiaj trochę ciężką głowę, to zapomniałem, że w Hearthstone’ie są osiągnięcia, no i po dwóch grach proszę – wpadło takie oto osiągnięcie.

Wróżba cotygodniowej zabawy całkiem mi się podoba, zwłaszcza że jestem na rozdrożu zawodowym i z jednej strony chcę iść drogą konsultacji i własnej firmy, ale z drugiej jakaś stała posada też byłaby całkiem przyjemna. Z Pixelynxem rozstałem się z ostatnim dniem roku, czas na nowe rozkminy.

Najwyraźniej będę się przy tych rozkminach całkiem nieźle bawił.

A jak tam u Was? 🙂