Ostatnio czytałem parę przerażających rzeczy o grach komputerowych, konkretnie o syndromach wywoływanych przez nie u dzieci i dorosłych. Wprawdzie trudno mi uwierzyć, że ktoś będzie wszędzie widział klocki z tetrisa (a to autentyczny disorder), ale już tak zwane guitar hero eyes sam miałem nieraz. Syndrom polega na tym, że cały świat ucieka do góry i jest przefajny, chociaż za pierwszym razem można się trochę przestraszyć. Na szczęście po jakimś czasie przechodzi.

Teraz jednak naukowcy doszli – wreszcie – do słusznego wniosku, że piłowanie refleksu i spostrzegawczości przy użyciu gier komputerowych (a konkretnie FPS-ów) może pomagać ludziom z określonymi wadami wzroku. Co ciekawe, dotyczy to dorosłych z wadami wzroku, które mieli od urodzenia, co po pierwsze dowodzi, że nasi rodzice nigdy nie mieli racji, mówiąc, że “wzrok Ci się popsuje od tych wszystkich gier”, a po drugie dorosłe mózgi są zdolne do przezwyciężania określonych upośledzeń na skutek odpowiedniego treningu. Jeszcze testy kliniczne i zaraz pan okulista będzie mógł z zatroskaną miną powiedzieć “przykro mi, proszę pana, 40 godzin Call of Duty miesięcznie to minimum”.

Naukowcy próbują teraz napisać grę, która nie byłaby first person shooterem, celem usunięcia elementu przemocy z ćwiczenia, ale moim zdaniem człowiek skupia się dziesięć razy bardziej, gdy boi się, że dostanie headshota niż wtedy, gdy może go spotkać – nie wiem – trafienie kwiatkiem w głowę.

Cały artykuł można przeczytać tutaj.