Wczoraj na Eurogamerze ukazał się ciekawy artykuł opisujący fenomen Osiągnięć na X360 oraz przedstawiający (zdaniem autora) 10 najciekawszych acziwmentów wszech czasów. O ile pierwsza cześć felietonu obrazowo i obiektywnie przedstawiła temat, o tyle lista nie bardzo przypadła nam do gustu. Dlatego postanowiliśmy sami wybrać po 5 naszych własnych “naj…” osiągnięć w grach z którymi przyszło nam się zmierzyć do tej pory.
Nie definiujemy z góry tego “naj”. Wybierzemy po prostu te zadania, które z jakiś względów utkwiły nam w mocno już zagraconej pamięci.
MASSCA:
Hardened War Hero (100 G) – Call of Duty: World at War
Najżmudniejszy i najbardziej wyklęty acziwment do tej pory. Ukończenie gry na Hard albo Veteran. Ponieważ celowałem w tysiaka, grałem na Veteranie żeby dostać też osiągnięcia za poszczególne misje. Na pewno z perspektywy czasu duża satysfakcja i niezłe doładowanie dla skillsów w gry FPP na padzie.
Endangered Species (50 G) – GTA IV
Albo przejaw totalnego uwielbienia dla gry albo niespełnionych marzeń o calaku – albo po prostu głupoty w remiksie z determinacją. Do dzisiaj nie wiem do końca. Rozwalenie 200 gołębi ukrytych po całym Liberty City zajęło mi prawie cały weekend, oprócz konsoli korzystałem cały czas z laptopa z filmikami instruktażowymi z youtuba oraz notatnikiem, gdzie skrupulatnie wykreślałem odstrzelone ptaszyska. Pod koniec pomyliłem się trochę w numeracji i na moment zmroziła mnie myśl o konieczności ponownego sprawdzenia wszystkich miejscówek. Na szczęście brakowało ptaszyska z ostatniej dwudziestki na liście.
Notorious – Burnout Paradise
Najdroższy acziwment w mojej kolekcji. Aby go zdobyć, należało wysłać rywalom z gry zdjęcie facjaty, strzelane przez kamerkę w momencie bardziej widowiskowej kraksy na trasie. Kamerkę sprzedaje Wujek Bill naturalnie. I naturalnie od zmaksowania tej edycji Burnouta nie użyłem jej ani razu. O pardon, wsadziłem gębę na profil i do Tiger Woodsa. Przyznaję, zdarzało mi się lepiej wydać $50…
Don’t get cocky, kid – Dead Space
Sprawdzian z szybkiego i precyzyjnego celowania pod presją czasu przekraczał zdolności manualne mojego prawego kciuka. Sfrustrowany brakiem ustawień czułości gałki pada w opcjach podjąłem kuriozalną próbę chałupniczego moddingu, o czym pisałem zresztą na Zagraconych. Zwycięzca w kategorii “Najbardziej desperacka próba walki z własnymi ułomnościami”.
The Parolin Manoeuvre – FIFA 09
I na deser z mojej strony – najgłupszy achievment jaki spotkałem w grze. Rozumiem, ża jak się zrzuca PES-a z tronu to trzeba mieć pomysły i patenty na grę i może zabraknąć już na acziwmenty, ale coś takiego? Zacytuję opis w oryginale: “Win a game whilst not signed in to Xbox LIVE“. Hę …?
CUBITUSS:
Hall of Famer – Guitar Hero: World Tour
Skończenie kariery na expercie w GHWT to najbardziej wymęczony przeze mnie achievement w grach gitarowych. Nie potrafiłem skończyć ostatniej piosenki (BYOB System of a Down, kapitalny kawałek) na gitarze prowadzącej, więc zacząłem od zera karierę na basie. Wymęczyłem ten kawałek po kilkudziesięciu próbach. Parę dni temu siadłem sobie do konsoli i… przeszedłem BYOB na gitarze prowadzącej za pierwszym podejściem.
Test of Faith – Mirror’s Edge
Przejście całego Mirror’s Edge’a bez zastrzelenia ani jednego przeciwnika okazało się dla mnie najbardziej nieoczekiwanym doświadczeniem. Dlaczego? Bo w połowie gry po prostu zapomniałem, że w ME da się strzelać i doceniałem tę grę nie jako shootera, ale jako właśnie takie połączenie dziwne nieustannego uciekania z elementami walki wręcz. Gdy później włączyłem grę od nowa i zacząłem strzelać, straciła cały urok.
Mile High Club – Call of Duty 4: Modern Warfare
Jezu… do dzisiaj jak patrzę na ten achievement, to sam nie wierzę, że go zrobiłem… ostatnia misja na veteranie ma od początku włączony timer, który odmierza 45 sekund. Przejście tej misji zajęło mi w sumie około pięciu godzin i kosztowało niebywałą ilość nerwów. Myślę, że byłbym w stanie opowiedzieć tę misję z pamięci wybudzony w środku nocy z dokładnością do tego, w których miejscach powinno się mieć jaki czas na timerze.
Over The Rainbow – Bully
Najbardziej wstydliwy achievement w mojej kolekcji, ponieważ – jak to określiła moja żona – bardzo wyraźnie określa moje ukryte sympatie seksualne. Dodam, że zebranie 25 namiętnych pocałunków od innych chłopców było zadaniem dość trudnym, gdyż chłopcy byli bardziej odporni na wręczanie bukietów kwiatów niż dziewczyny. Chociaż może powinienem już przestać pisać.
Little Sister Savior – Bioshock
Achievement, z którym wiążę najsilniejsze emocje płynące z samej gry, a nie trudności osiągnięcia danego achi. Nie umiałem i nie chciałem zabijać tych dziewczynek, zawsze je wyzwalałem i za każdym razem była to dla mnie mocna, wzruszająca, ale i piękna scena. Do dzisiaj to pamiętam i wiem, że jeszcze kiedyś do Bioshocka wrócę.
Heh, podpisuje sie pod Little Sister. Pamiętam jak wołałem moja Kasię przed telewizor – “zobacz zobacz jak ją teraz uratuję!!”
Nie zapomnijmy o nagrodzie za ratowanie Little Sisters w postaci wzruszającego zakończenia. 😉
Ale zakończenie Bio to miał słabe, oj słabe…
abstrachujac od tematu achivementow, a a propos ratowania little sisters w Bio…
ostatnio naszla mnie mysl, ze praktycznie w kazdej grze w ktora gram, jestem, jakby to powiedziec, “dobry”, taki hmm… carebear, zabijanie lub nie zabijanie malych siostr bylo dla mnie zadnym wyborem moralnym, nie zabijac i koniec
aby udowodnic sobie, ze jednak potrafie byc kawalem skurwysyna, siadlem do Fallouta 3 z postanowieniem bycia beee… wysadzenia Megaton, zabijaniu wszystkich, walceniu, pladrowaniu, rabowaniu, wysadzaniu zawartosci gaci w powietrze i te de, i co ?? i nic, nie udalo sie, zawsze predezej czy pozniej znajdowal sie ktos komu udawalo sie naciagnac mnie na bezinteresowna pomoc :/
znajomy usiolowal zrobic podobny eksperyment w Mass Effect, niestety, w polowie gry przeszedl na jasna strone mocy
zastanawia mnie caly czas, czy wiecej osob ma tak, czy tez moze ja mam skrzywiona psychike i nie pasuje do obecnych krwiozerczych czasow
Smuga, kuffa mac, mam to samo!
Mimo tego, ze nasze poczynania w grach sa calkowicie wirtualne, niemajace zadnego zwiazku z rzeczywistoscia, nie potrafie sie przemoc i byc “tym zlym”. W kazdej grze, gdzie moge dokonac moralnego wyboru, wybieram tak, aby niewinnym krzywda sie nie stala, a zli dostali to, na co zasluzyli. Np. w Mass Effect cholernie niezrecznie byloby mi opieprzyc kogos za to, ze ma inne zdanie, niz ja, po prostu wolalem mu wytlumaczyc jak krowie na rowie, ze to co ja chce zrobic jest lepsze, niz to co on chce zrobic – tak chodzi mi o Wrexa (calkiem krotkie i proste zdanie udalo mi sie ulozyc, nie?).
Ale zauwazylem tez, ze przykladowo w Gothica gralem z nieskrywana radocha dla wszelkich smaczkow w dialogach, tam bohater po prostu byl normalnym czlowiekiem, nie byl zajebiscie epicki, po prostu zachowywal sie jak kazdy z nas. Natomiast Shepard Idealista w ME byl jakby to powiedziec, bez jaj. Doslownie. Zamiast rzucic jakas saznista wiazanka o Sarenie, mowil “nie przejmuj sie, zostanie sprawiedliwie osadzony” krew sie we mnie gotowala. Kiedy mialem juz max mozliwych punktow Idealisty probowalem drogi Renegata. Gra nabrala smaczkow, Shepardowi odrosly “cojones”. Ale gdybym postepowal tak od poczatku nie mialbym tylu informacji o uniwersum w Leksykonie (bez jego czytania gra traci polowe uroku) pewnie nie mialbym tej satysfakcji z uratowania Cytadeli przed tym niedobrym Suwerenem bedac calkowicie lojalnym wobec Przymierza.
Chcialbym zagrac w gre, w ktorej kieruje bohaterem, ktory nie jest pacynka, nie zachowuje sie absurdalnie i potrafi rzucic sensowny zart, a tu coraz mniej takich. Szkoda ze od czasow Gyrosow i GTA IV nie spotkalem czegos rownie dobrego na X-pudło.
Smuga: Mam dokladnie to samo. Dopada mnie to nawet w Civilization. Nigdy nie zdobylem sie totalne zniszczenie wrogiej cywilizacji. Zmuszony, agresywnym zachowaniem konkurentow do militarnej interwencji probuje odkupic pozniej swoje winy darmowymi technologiami i korzystnymi umowami handlowymi:-) Informacja typu “Civilization X has been destroyed by Y empire” za kazdym razem przyprawia mnie o bol serca nawet jesli to tylko AI walczy sama ze soba. Niko Belic na poczatku fabuly budzil moja szczera sympatie. Uwiklany facet po przejsciach robi to co musi. Los, przypadek, walka o utrzymanie sie na powierzchni (kojarzyl mu sie troche z Carlito Brigante). Potem, kiedy zabicie czlowieka stalo sie dla niego bulka z maslem, a podstawa odzywka “How much?” albo “You know my price” lubic go przestalem. W RPGach ZAWSZE wybieram “jednoznacznie pozytywne” klasy (palladyn) itd…..
Cholercia, kapitalny temat mi podsunęliście właśnie 😀
Naprawdę, szacunek dla komentujących na tym blogu. Dla Was chce mi się to robić, bez kitu.
Hm, bo to jest chyba tak zawsze – kiedy w grach ma się teoretycznie możliwą ścieżkę dobrego i złego bohatera, to po prostu wybierając tę druga możliwość pozbawiamy się ponad połowy fabuły. Po prostu ten aspekt jest niedopracowany.
Inna sprawa, że to jest chyba normalne, że autorzy zakładają, że jednak wybierzemy “ścieżkę światła” – to przecież ludzki odruch jest, pomagać – gry w końcu nie są chyba tworzone dla psychopatów.
A co do Cywilizacji – akurat tutaj nigdy skrupułów nie miałem 😉
Co do tego co zakladaja autorzy gry, lub co sie traci z fabuly a co zyskuje, to prosze popatrzec przykladowo na Fable I i II, a tam tez nie potrafie byc badboyem.
Ale jak widze wiecej osob ma ta sama przypadlosc. To ciekawe skad sie biora terrorysci (zart, prosze mi nie tlumaczyc, wiem, duzy skrot myslowy)
Cubituss ->> nie podlizuj sie 😛 ja juz gdzies pisalem tutaj, ze ciagnie swoj do swego, jacy piszacy tacy komentujacy 😛
A propos terrorystów – proponuję rozwiązanie – każdego człowieka na świecie posadzić przed grą komputerową, która daje wybór ścieżki dobra i zła. Gdy delikwent wybierze ścieżkę badboya: prewencyjnie zamknąć 😉
ehhhh zeby to bylo takie proste, patrzymy na to wszystko z poziomu wygodnej kanapy/fotela/krzesla gapiac sie w tv/monitor/rzutnik, sytuacja mocno komfortowa
Niestety na postepowanie czlowieka ma wplyw tak wiele czynnikow srodowiskowych, kulturowych, materialnych i innych, ze tak naprawde nigdy nie wiadomo, w jaki sposob ujawni sie zwierzak ktory w nas siedzi.
Przykladajac do gier, postawcie sie w sytuacji, w ktorej od waszych wyborow zalezy wasze zycie, i wybierajcie, smierc malej dziewczynki czy wasza smierc, wtedy imperatywy moralne schodza na dalszy plan, a do glosu dochodzi faktycznie zwierzeca strona ludzkiej natury wyjaca ZYYC ZA WSZELKA CENE !!
zreszta, to i tak tylko teoretyzowanie, i temat na dluuga i szeroką dyspute filozoficzno spoleczno ekonomiczna przy piwie albo burbonie…. albo na rozprawe doktorska conajmniej 🙂
dobra nie troluje wiecej w tym watku
No ja mam podobnie jeśli chodzi o temat bycia dobrym czy złym w grach. Wybieram dobro :-), chociaż w cywilizacji nigdy się nie waham przed eksterminacją.
Inna sprawa, że często te wybory są iluzoryczne. Kilka razy dla eksperymentu zdarzyło mi się w dialogach wybierać te “złe” opcje, ale fabuła została tak poprowadzona, że okazało się to nieistotne. Zdaje się, że m.in. w Jade Empire tak się bawiłem, ale na 100% nie pamiętam.
Zdarzają się na szczęście jeszcze gry odskocznie, gdzie za dużo wyboru nie ma. Ostatnio taką rolę pełni u mnie MadWorld – działa idealnie jak już mam dość bycia dobrym.
Hehe, achievement z GTA4 gdzie zabijamy golebie jest niesamowity. Brakuje mi jeszcze około 150 sztuk ale juz teraz wiem, ze bez pomocy mapy i rozmaitych poradnikow byloby to niemozliwe. Mimo tego – zrobie go 😀
Test of Faith z Mirror’s Edge byl na krawedzi gdy przyszlo walczyc na podziemnym parkingu – to byl jeden z momentow gdzie bylem bliski uzycia broni.
Ups, wyslalo sie za wczesnie a chcialem jeszcze o “badboyach” 😉
Od kiedy pamietam we wszelkich cRPG bylem po tej “dobrej” stronie. Zawsze pomagalem kazdemu wiesniakowi i to niezaleznie od tego czy w Gothicu, Baldurku czy Neverwinter Nights. Ostatnio postanowiłem to trochę zmienić a że nawinął się Mass Effect to spróbowałem… i wiecie co? Spodobało mi się 😀 Widok Sheparda walącego w pysk pewnego chorego na umyśle naukowca wywołał u mnie uśmiech radości. Poza tym jego cięte odzywki też strasznie mi się podobały. Problem w tym, że mimo tego, że często w dialogach szedłem ścieżką renegata to dostawałem punkty idealisty 😀
W GTA4 gdzie stajemy przed wyborem “zabić go czy nie” (na lotnisku) stałem jak ten debil chyba z 5 minut i nie mogłem się zdecydować. Niby wirtualna postać ale jakoś tak nie mogłem 😐 A potem nagle, “bach” i koleś leżał 😉
W Falloucie 3 też chciałem grać jako ten “zły” i znowu nie do końca się udało. Klimat gry i uczucie “zagubienia” w ogromnym swiecie sprawiły, że nie miałem sumienia wysadzać Megaton, które było pierwszym schronieniem 😐 … a szeryf dostał kulkę w plecy przez przypadek 😉
Lubie gry gdzie można wybrać scieżkę dobra lub zła i gdzie widać konsekwencje. Pytanie do Was czy na XBoksa360 jest coś jeszcze poza Fable 2, które to umożliwia?
Też nie mogę się przemóc, żeby być tym złym. Tylko raz zrobiłem eyjątek i zagrałem po ciemnej stronie barykady, od początku do końca, robiąć wszelkie chamskie i okrutne rzeczy jakie dałem radę. Było to w pierwszej części Knights of the Old Republic.
nie cierprię achiwmentów typu: “zbierz wszystkie pacynki w danej lokacji”. Jasne, że zabijanie gołębi to tylko ciutkę zabawniejsza wersja zbierania flag w Assasin Creed i setki podobnych achiwmentów.
Nie po to kupuje Call of Duty, żeby jak jakiś złodziej podpierdaslać laptopy. Zresztą kto to widział Laptopy w Czarnobylu w latach 80-tych? Hello. Strassznie mnie to wpeniło, bo uważam samą grę za doskonałą a i reszta achivmentów jest naprawdę bardzo dobra. Skrót F.N.G. bawi mnie do dziś. Calaka jeszcze nie mam, ale i tak wole 1000 raz próbować przejść przedostatbnią misję na weteranie niż zbierać to elektroniczne badziewie.
Ja jak miałem więcej czasu to zawsze najpierw przechodziłem grę jako dobry, idealista i tak dalej, a jesli była w pytę to skurwysynem byłem za drugim razem. Inna sprawa, że w wielu grach bycie dobrym poprostu się opłaca. pozdro dla autorów i respekta
corto –> laptopy były durne i zrobiłem je już “na jałowym biegu” – czyli już po wszystkim poziom trudności novice, walkthrough w garści i level po levelu “zaliczałem”.
Przedostatni poziom na veteranie, czyli No Fighting in the War Room, zajął mi tylko trochę mniej czasu niż Mile High Club. Miałem problem w pomieszczeniach pod rakietami, gdy dwóch gości naraz z dwóch stron strzela – wystarczy się położyć i delikatnie, pikselek po pikselku wyczołgiwać. Przy dwudziestym podejściu to wymyśliłem, a wcześniej skasowałem sobie jeszcze cały progress na tym levelu i musiałem grać od zera. 😀
Fajnie się temat rozwinął od aczików do bycia złym/dobrym.
Jeśli chodzi o gołębie to zajęło mi to około 10 godzin z poradnikiem z xbox360achievements.org. Konsolkę mam od kilku miesięcy i jakoś do tej pory broniłem się przed wykonywaniem bezsensownych w niektórych przypadkach achivementów. Przełamałem się po Lost&Damned, wcześniej zmęczyło mnie gta4 bo przeszedłem połowę na PC, sprzedałem i kupiłem konsolkę:). Tak więc długi okres czasu grałem tylko w gta i po przejściu fabuły nie wracałem do LC. Lost and Damned otworzył mi oczy na genialnośc tej gry, miasta wykreowanego przez Rockstar. Tak mi się spodobało, że postanowiłem zrobić wszystkie acziwmenty. Sprawiło mi to mnóstwo satysfakcji i co najważniejsze świetnie się przy tym bawiłem. Jedynie gołąbki były bardzo męczące ale zrobiłem je słuchając muzyki i polygadek, żeby się trochę oderwać.
Ze swojej strony dodam acziwement z orange box o którym czytałem, nie pamiętam dobrze ale chyba w hl:episode2 trzeba przejść całą grę z krasnalem:) Może ktoś z czytających wie coś więcej.
Co do bycia złym/dobrym także wybieram bycie dobrym, nie skrzywdziłem ani jednej little sister w bioshocku. Ostatnio zaciekawiło mnie to, gdy okazało się, że kuzyn podejmował takie same decyzje w misjach w gta4, gdy ma się wybór ścieżki.
Także się podliżę, świetne wpisy i świetne komentarze. Pozdrawiam.
Cale to zbieractwo w grach troche ssie. Gothic co prawda na razie jest niekonsolowy, ale jak wyjdzie Risen to pewnie bedziemy mieli problem. Miliony sekund stracone na schylanie sie po kazdego, kurwa, grzyba, jagode czy inna zielenine.
Serio, cos sie w takich chwilach robi z mozgiem, ze zamiast zwyczajnie olac, to idziesz i zbierasz. A potem konczysz gre caly w ziele, tyle ze o dwie doby pozniej niz by sie dalo.
A do tej pory nie bylo to ubrane w piorka acziwmentow. Dopiero sie piranie wyzyja.
Prezii, w HL nalezalo przez cala gre za pomoca broni grawitacyjnej niesc krasnala ogrodowego, ktorego gdziestam spotykamy.
Achievement z gnomem ogrodowym (cudne nawiązanie do najlepszego chyba gagu z Amelii) polega na przeniesieniu drania na gravity gunie przez niemalże cały Episode 2. Orange Boxa niespiesznie przechodzę, na razie jestem tak w połowie podstawki HL2, potem zrobię Episode 1 nienerwowo, a potem… zobaczymy czy starczy mi jaj na najbardziej hardkorowy achievement w historii fppów 😀
Acziwmenty.
Konsolę mam dopiero od września, więc jeszcze nie zaraziłem się takim zbieraniem. Ostatnio chciałem przejść etap z zombiakami w HL2 stosując tylko grawity gun, ale przeciwnicy na końcu pognębili mnie. Na dzień dzisiejszy ani gołębie, ani nawet gargulce z Fable II nie wzbudziły chęci dokończenia tej kolekcji. Może właśnie takie osiągnięcia mają rozróżniać rożne typy graczy.
Zbieractwo to dość wiekowy wynalazek – w mmorpg Everquest II zbieranie różnych przedmiotów to rozbudowany element. Nagrody to zwykle sprzęt dla gracza, umiejętność lub (co najbardziej przypomina idee tych z xboxa) trofeum do powieszenia na ścianie w wirtualnym domku dla lansu.
Dobro i zło
W grach rzadko sprawa ta rozwiązana jest dobrze. W takim KOTOR nieopaczne uleczenie rannego żołnierza w szpitalu polowym mogło zaprzepaścić godziny bycia zakałą ludzkości i zabierania dzieciom cukierków. Przecież naziści też mieli swoich lekarzy – to czyni ich dobrymi?
Znacznie lepiej udało się w przypadku Wiedźmina – tam za dobry uczynek dostawało się wyłącznie satysfakcję i dumę, że nagroda była nam niepotrzebna. Ta teoria utożsamia dobro z siłą – jesteśmy tak silni (bogaci, mądrzy, uczciwi), że żadne złodziejstwo, głupota czy świństwo nam nie zaszkodzi – stać nas wtedy na heroizm, pomaganie słabszym od siebie i zignorowanie pokusy łatwego acz nieuczciwego zysku.
Uuu, ja się przymierzam do ponownego przejścia Mass Effect. Oczywiście za pierwszym podejściem wybierałem głównie “dobro” i tym razem postaram się być nieprzyjemny 😀
Lubię czytać o tym jak pojawia się w wątku o achivach GTA4. W szczególności jak ludzie piszą, że robią/mają calaka 🙂 Z dwóch powodów. Po pierwsze osągnięcia w tej grze są naprawdę dobrze pomyślane i dotyczą nie tylko tego co robimy w grze (aby mieć 100%), ale jeszcze ‘coś’ (np. turkey w bowlingu). Po drugie wcale nie są trudne, po prostu wymagają ogromnych pokładów czasu. Naturalnie również należę do osób które postanowiły osiągnąć 1000 (teraz 1250) niestety multi mnie złamał. Źle zorganizowany wybór w poczekalni + częste chamstwo i już helikopterami się nie polata :/
Więc jeśli jest ktoś* kto ma całe 1250GS szczerze gratuluje i napewno nie jest achivwhore, bo one gta4 nie ruszają 😉
*dla (umownie) Polski wg mygamertag jest tylko 5 osób http://www.mygamercard.net/leaderboard.php?gt=&g=475&z=&c=34&x=28&y=11
Co do tematu, z ciekawszych osiągnięć, wymieniłym bym Braid i Speed Run. Niby zwykły speedrun, ale czy przechądząc normalnie grę za 1 razem, pomyśleliście o tym, że można ją skończyć w 45 minut?! Albo czy próbowaliście ją skończyć w 45 minut? Ten achievement zmienia logiczną platformówke w hardkor znany z 8bitów 🙂 (tempo+zapamiętywanie plansz)
@Smuga – ja zupełnie tak nie mam. Gram dokładnie tak, jak sobie postanowię. Tylko do przechodzenia FO3 jeszcze dodatkowe dwa razy nie miałem po prostu cierpliwości. Dlaetgo nie dobiłem do 1000… Ale nie mam problemu z wcieleniem się w rolę, jak wybiorę od początku gry złą postać, to strzelam do dzieci i wybieram opcję dialogową “I don’t care” bez mrugnięcia.
.
@snow-man o tym w Braid już wspominałem przy okazji dyskusji o Braid, krótkiej bo krótkiej. Ja sobie speed runa nie wyobrażam. Dałem radę tylko jednego zrobić, z trudem. Pozostałe sobie darowałem myśląc, że to 45 minut to jakiś żart. Niemaszans.
.
@Cubi – mam nadzieję, że nie planujesz calaka w Orange Box? Tam są crazy achivy, takie jednopunktowe idiotyzmy że hej 🙂 Ale obowiązkowo wszystkie z portala trzeba mieć 🙂 Mi zabrakło czasu…
spdk –> nie planuję calaka w Orange Box, ponieważ doskonale wiem, jak durne są tam achievementy 🙂 Niespiesznie przechodzę sobie całą grę, Portal skończony, niektóre achievy z TF2 sczitowane ;), teraz czas na podstawkę, ale nie mam zamiaru się katować z przechodzeniem plaży bez dotykania piasku.
Cubi –> akurat krasnal w porównaniu z przejściem CoD na weteranie to bułka z masłem. Z HL2 mam większość osiągnięć, w tym właśnie krasnala, przejście gry wystrzeliwując tylko jeden nabój, itp, ale w życiu nie byłbym w stanie przejść w CoD tego %$&@## lunaparku w Prypeci na weteranie.
@wheenysaurus rex / when first seen – ja zrobiłem pozostale s-r, tylko cała gra to masakra. Udało mi się dojść do ~55 minut. Narazie się poddaje… narazie 🙂
@Ryslaw – wiesz że jest sposób na lunapark? (na yt łatwo znaleść) Veteran w CoD mnie nie bawi więc nie wiem czy działa.
Ja natomaist chcialbym sie podzielic radosna informacja – E74 :[ Po 5-ciu miechach cholera! A gwara dawno poszla sie kochac razem z plombami, czemu dziekowac nalezy poprzedniemu wlascicielowi. Wrrrr.
Ryslaw –> przelazłem lunapark sposobem, zresztą nie słyszałem o tym, żeby ktoś to przeszedł inaczej.
genesis –> wyrazy współczucia 🙁
Jaki masz sposób Cubi? Ja się wgrywam w CoD4 póki co na regular, ale i tak było “ciepło” w lunaparku. Nie wyobrażam sobie tego na vecie.
Hehe, ja akurat na ten sposób wpadłem sam bez YT. Po kolei próbowałem się bunkrować w różnych miejscach parku, aż tu za -nastym zgonem znajduję pomieszczenie, do którego zagląda łącznie może ze trzech przeciwników. Wyzwaniem było tylko przebić się z powrotem do rannego dziada i zataszczyć go do śmigłowca.
Mnie sie udalo przejsc Lunapark na Veteranie metoda prob i bledow, ale to bylo na PC.
Fakt, ze stracilem na to kilka godzin i w pewnym momencie mialem ochote wywalic komputer za okno 😉
m1sza –> przy rannym nie ma szans na przetrwanie na vecie (chociaż zaraz mi Simplex napisze, że piszę bzdury ;), więc należy się zbunkrować po prawej stronie mapy, przy załomie muru. Miny kierunkowe na daleki róg, przedtem zdalnie odpalane ładunki naokoło płotu i czekasz. Póki heli nie wyląduje, nie masz w zasadzie nikogo do zabicia, gorzej jest, gdy trzeba się wedrzeć do środka oblężenia :D. W biegu odpalasz ładunki, wysadzając zewnętrzny pierścień obrońców, a potem jak leming przesz do helikoptera. Sto razy zginąłem zanim się przedarłem, raz mnie zajebali metr od helikoptera… o tak… wtedy się strasznie wkurwiłem… aż w końcu się udało.
Następny przystanek na vecie: No Fighting in the War Room. Dwa dni. DWA DNI. 🙂
Snow-man – no mnie osiągnięcią w multi w GTAIV też załamały, top rank to już jest od huja grania, nie mówiąc o tych cholernych wyścigach.
Myślisz że jest technicznie szansa jakoś się umówić żeby razem to zrobić (“raz ja wygram, raz ty wygrasz”) ?
Póki co cisnę drugi raz fabułę żeby zrobić >30h, bo jako fan serii nie mogłem się spieszyć w pierwszym podejściu.
Massca, to może razem zrobimy te wyścigi? 20 x 2 czyli 40 wyścigów, można ewentualnie zrobić na dwa razy:) W tygodniu poza piątkami myślę, że szłoby się dogadać w godzinach 18-23 albo w niedzielę np. zrobić od razu całość, kwestia dogadania. Jak jesteś chętny to daj znać.
Ja dałem odpoczynek gta, z singlowych zostało mi Key to the city za całe 100gs:) Wszystkie misje poboczne porobione, pozostaje pojeździć z przyjaciółmi, pograć w bilard;p
@massca: Jeśli chodzi o multi to, ani top rank, ani wygranie 20 wyścigów nie jest przerażające. Prawdziwy horror zaczyna i kończy się na Auf Wiedersehen Petrovic. Zresztą ‘robiąc’ to osągnięcie przy okazji zrobi się top rank i te wyścigowe. Ponieważ trzeba wygrać WSZYSTKO na prawie każdy możliwy sposób 🙂
Polecam tabelke z forum x360a.org. Moja wersja (wygrzebana z szafy) po jakimś miesiącu grania tylko w multi gta ok. 40h: http://img33.imageshack.us/img33/25/awpchecklist.jpg , dodam że na poczatku ciężko było wygrać cokolwiek taki chaos robili młodzi hamburgerożercy 🙂
Mi dosyć łatwo przyszło zwycięstwo w wszelkich łodziach i trasach, które łatwiej zapamiętać (np. Taxiing). Aktualnie od poł roku nie grałem w ogóle w multi więc nie wiem jak to teraz nawet wygląda.
@prezii: 40 wyścigów? to policz ile jest na tej tabelce do A.W.P., podpowiem to już liczba 3 cyfrowa będzie 😉 (z moich obliczeń to 108 … i wszystkie trzeba wygrać :P)
ps. najlepiej to umawiać się na co-op’a myślę, nie wiem czy w wyścigach rankingowych łatwo trafić do tego samego pokoju przed grą
ps2. nie mam golda w tej chwili, ale można to jakoś załatwić 🙂
ps3. może tu popytajcie: http://forum.polygamia.pl/index.php/topic,586.0.html
Achievementy związane ze zbieractwem wymyślili dla mnie, nie dośc, że robię to co lubię, to jeszcze, rosnie mi GS 🙂
Mam konsolę dopiero od kilku miesięcy, ale mam już achievy, które mnie cieszą:
1. zabranie wszystkich lalek w Fable 2 ( wyżebrane na rynku w Bowerstone )kluczy, gargulców, książek nie wspomnę bo to czysta rozrywka 😛
2. zaliczone wszystkie challenges w Burnout Paradise ( z w/w powodów nie wspomnę o zaliczonych wszystkich bramkach, jumpach i bilbordach )
3. przejście na hardzie Bioshocka ( mój pierwszy hard, wcześniej nie czułam takiej potrzeby 😉