Gdy kiedyś zobaczyłem Mortala na pececie kumpla, szukałem szczęki na podłodze (i przy okazji zakochałem się w grupce pikseli symbolizującej niejaką Sonyę). A jak jeszcze zobaczyłem fatality, to już w ogóle odpadłem – ależ to było brutalne i bezlitosne, nie wyobrażam sobie, żeby mogło być jeszcze realistyczniej i krwiściej!

No i teraz, wiele lat później, oglądam trailery z nowego Mortala. Będę się wstydził grać w niego przy rodzinie, więc pewnie jak go kupię, to schowam na samym dnie szuflady i będę odpalał w środku nocy. Żeby sobie przypomnieć, jak bezsensowna przemoc potrafi zrelaksować. Żeby pojugglować trochę kimś, nabić go na pal lub przepiłować wzdłuż.

Tak, z niewiadomych mi bliżej przyczyn jaram się nowym Mortalem. Popatrzcie jak się fajnie łamią kości i jak tryskają flaki.