Dzisiaj pojawił się ostatni numer regularnego wydania pisma Komputer Świat GRY, które miałem zaszczyt przez dłuższy czas prowadzić z fotela podwójnego naczelnego. Tym samym zakończyła się era moich pism, co jest na swój sposób smutne i symboliczne, ale z drugiej strony nic nie dało mi takiej szkoły życia i nie zaowocowało tak wspaniałymi znajomościami. Do dzisiaj utrzymujemy zażyłe kontakty, a dowcipom o tym, kto kiedy będzie prezesem czego nie ma końca – i nie są to żarty bezpodstawne, bo nie tylko ja dostałem tutaj w kość i nie tylko ja poznałem tu niepowtarzalny smak intensywnej, wytężonej pracy połączonej z opętańczą pasją, a to ludzie z takimi doświadczeniami i takim podejściem są dzisiaj najbardziej potrzebni. Rozwieję raz na zawsze wszelkie wątpliwości: nigdy nie graliśmy w pracy, nie było kiedy, nie było na czym i nie było po co. Zawsze graliśmy w domu, po nocy.

W KŚ GRY nauczyłem się, w jaki sposób ugniata się tekst do zadanej w najdrobniejszych szczegółach formy, jak się go poprawia według bardzo ścisłych wytycznych, jak wreszcie przebudowuje się i formę, i wytyczne tak, aby pismo doganiało zmieniające się czasy czasy. Przez cały okres prac nad pismem mieliśmy różne fazy – a to kazano nam zrobić z niego “Katalog gier komputerowych”, a to sami postanowiliśmy wywalić megalityczne tabelki, a to znowu coś nam podpowiedzieli hiszpańscy koledzy z Juegos i wprowadziliśmy na koniec pisma dział z zapowiedziami graficznymi. Kleiliśmy to pismo z energią; kochając je i nienawidząc go zarazem – bo, wybaczcie słowo, jebanie się z tymi tabelkami doprowadzało wszystkich do szału. A wierzyliśmy, że już niewielu czytelników obchodzi ich zawartość. To od tabelek przygodę z KŚ GRY zaczynał ManJAk, weteran ze Świata Gier Komputerowych, który jest człowiekiem, który zgasił światło: po redukcji redakcji przy okazji zamknięcia PLAYa to on zajmował się dodatkiem do KŚ-a, jakim stało się KŚG.

Dobrze zapamiętam podnoszące na duchu SMSy od Aleksa Uchańskiego, którego niesamowicie cenię jako człowieka i szefa, SMSy z wynikami sprzedaży KŚG, które dostawałem, gdy byłem na nartach (a wyniki były świetne, bo wtedy właśnie na płytkach poszedł Rayman). Aleksy wykazuje na tyle dużo talentów przywódczych i politycznych, że nawet w czasach kryzysu trzyma się Axla (i to trzyma coraz mocniej i wyżej), gdzie zajmuje dzisiaj stanowisko Chief Digital Officera, co jest obiektem licznych żartów na temat tego, kto naprawdę kupił Onet. Tak, lubimy się, i inni ludzie też go lubią – był nawet zaproszony na stypę po PLAYu, i nawet się na niej pojawił. Życzę mu szczęścia z internetem w wydawnictwie, już teraz rozkręcił go do imponujących rozmiarów, a będzie jeszcze lepiej. Obserwujcie tego gościa, bo będzie o nim głośno jeszcze nieraz i to bynajmniej nie dlatego, że przyjdzie do pracy w kapeluszu i cała redakcja ryknie śmiechem (true story). Fakt, odpowiada za ostateczny los pism, które prowadziłem, ale wiem doskonale, że bez jego wiecznego analizowania cyferek i znajdowania nowych sposobów na generowanie kasy cały segment pism dotyczący gier zawinąłby się na samym początku mojej “kadencji”.

KŚG wychowało całą rzeszę czytelników, którzy o grach nie mieli pojęcia, a którzy to pojęcie dzięki KŚG uzyskali – i przeszli do tytułów dla bardziej zaawansowanych graczy, a stopniowo również i do internetu. Zawsze zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że KŚG to punkt wejścia w rynek gier, który to rynek kiedyś stanie się tak powszechny, że żaden punkt wejścia nie będzie już nikomu potrzebny. I chyba nadeszła właśnie ta chwila.

Do tego ostatniego, mocno sentymentalnego numeru, napisałem całkiem sporo tekstów, dlatego zresztą też zaniedbałem wieczorne (czy nawet nocne) update’y niniejszego bloga. Teraz mam nieco więcej czasu (nieco, bo natura nie znosi próżni, a ja nie znoszę nie pisać), więc i uaktualnienia powinny pojawiać się częściej. A co do KŚG – na pewno kupię. Bo “Remember Me” na okładce nie jest przypadkowe. Proponowałem Grand Theft Auto V (żeby symbolicznie zamknąć PLAYa i KŚG okładką z tej samej gry), ale Remember Me jest lepsze.

I will.