No i stało się. Mamy Kinecta. Jasiek połączył siły swych komunijnych zdobyczy finansowych z innymi źródłami przychodu (że tak powiem) i stał się szczęśliwym posiadaczem Kinecta. Mamy trochę za mały duży pokój, więc musiałem powalczyć chwilę z kanapą (zwaną nie bez przyczyny lotniskiem), ale udało się wszystko upchnąć na tyle elegancko, iż mój syn mógł rozpocząć tańcowanie.

Chociaż zaczęło się od machania mieczem, bo niezależnie od własnego wkładu w rozrywkę Jasiek zajął się również aktywnym pozyskiwaniem inwestora, co udało mu się po krótkiej chwili (dziadek ma miękkie serce), w związku z czym przygodę z Kinectem zaczął od Star Wars Kinect. Polski dubbing w tej grze zamordował moje uszy i (prawie) miłość do Gwiezdnych Wojen (prawdopodobnie to on odpowiada również za moje koszmary nocne od czasu, gdy go usłyszałem), ale trzeba przyznać, że lepszy taki niż oryginalny angielski, z którego młodzież nic nie rozumie.

Jasiek machał i skakał, i w ogóle nie przeszkadzały mu drobne opóźnienia w odczytywaniu jego ruchów, bo przecież to GWIEZDNE WOJNY! Gdy już udało mu się skończyć przykrótką, acz nie powiem, efektowną fabułę postanowił zeksplorować pozostałe opcje w grze i odkrył moduł do tańczenia. Razem z tańczącymi Leią, Hanem Solo, szturmowcami i Bobą Fettem.

Kasia, moja Żona, wysłała mi esemesa (gdyż nie było mnie w domu), w którym dawała mi wyraźnie znać, że zaraz umrze ze śmiechu. Gdy wróciłem do domu, a mój syn wciąż gibał się przed telewizorem, kręcąc biodrami i nie odczuwając najmniejszego obciachu, sam mało się nie udusiłem od powstrzymywania eksplozji śmiechu. Sądziłem, że to chwilowe, ale Jaś w chwili przerwy złapał za telefon, po czym zaprosił do domu koleżankę, która tańczy w ramach akademii musicalowej. Koleżanka chętnie przyszła, tańczyli razem ze dwie godziny, a ja aż podfruwałem do góry z dumy, że mój młodziak potrafi się wznieść ponad szkolne podziały i nie odczuwa zażenowania z faktu tańczenia razem z dziewczyną, tak dobrze znanego większości chłopaków w jego wieku.

Oczywiście istnieje też szansa na to, że traktuje to wyłącznie jako przystające jedynie nerdom Granie W Grę, z definicji anulujące wszelkie poczucia obciachu. Tak czy owak Kinect zbliża. Sterowanie Xboxem za pomocą wyszczekiwanych komend to też zabawna rzecz.

Aha, czy ktoś wie, gdzie Kinect zapisuje zrobione cichaczem zdjęcia? Ojciec Jasia postanowił dyskretnie sprawdzić Kinect Adventures i konsola narobiła mu kompromitujących fotek, które gdzieś zapisała i teraz jego ojciec nie może ich znaleźć. A bardzo by nie chciał mieć zdjęcia w podskoku, ze skupioną miną i z brzuchem na wierzchu (tak, konsola pokazała poglądówki zaraz po cyknięciu). Ojciec będzie wdzięczny.