Pal sześć, że nie ma po polsku słowa incepcja.

Pal sześć, że ta dziewczyna-architekt powinna była sobie palnąć w łeb na level one, jak to sugerował collegehumour. (nie przejmujcie się, Wy, którzy Incepcji nie oglądaliście, i tak nie zrozumiecie tego spoilera)

Ważne jest to, że Incepcja jak mało który film przypomina konstrukcją wymyślną grę komputerową o niezłym scenariuszu (tak, wiem massca, film był głupi i bez sensu). Grę, której nikt nie wyprodukował, bo jeszcze na to nie wpadł. To znaczy wpadł, Christopher Nolan, twórca filmu, aktualnie “rozważający” stworzenie gry komputerowej na podstawie Incepcji. A ponieważ film to sen we śnie we śnie we śnie we śnie, można do gry włożyć dokładnie wszystko, co tylko przyjdzie jej twórcom do głowy, włącznie z różowymi słoniami.

Co mi wcale nie przeszkadza w ekscytowaniu się tym, jak fajna byłaby Incepcja w formie gry, nawet powtarzająca scenariusz filmu. Mamy respawnujących się, wyszkolonych wrogów, mamy trochę stealtha, mamy mordobicia, mamy nieprawdopodobną fizykę i zaginanie wymiarów. Ale to byłoby dobre. Nolanie, działaj!

Na koniec złota myśl: “Incepcja tłumaczy procesy informatyczne: jeśli odpalisz wirtualną maszynę wewnątrz wirtualnej maszyny wewnątrz wirtualnej maszyny, wszystko będzie działało bardzo wolno”.

Wybaczcie chaos wpisu, dzisiaj byłem w pracy 700 kilometrów tam i 700 z powrotem.