Jasiek dostał od dziadka FIFĘ 12, w końcu tyle gra w piłkę i tyle o niej słucha, że musiał w końcu się również zapoznać z wirtualnymi zawodami, komentarzem Szpakowskiego i rykiem trybun w reakcji na swoje własne granie (chociaż to ostatnie ma już też za sobą w realu, rodzice ośmiolatków są nienormalni).

Sam zbyt wiele nie grałem, ale mam do EA wielki szacunek za to, co udało im się zrobić z FIFĄ. A udało im się zrobić produkt, który ma niesamowitą głębię, ale jednocześnie perfekcyjnie nadaje się dla ośmiolatka, który wprawdzie musi się przebić przez kilka menusów, ale nie robi z tego problemu ani się nie zniechęca. Jasiek sam gra w FIFA 12 w trybie kariery, prowadząc – a jakże – Jana Kowalskiego, prawoskrzydłowego napastnika FC Barcelony, a jak przychodzą do niego koledzy, to wcielają się w innych zawodników i wszyscy są zadowoleni (może poza tymi, którzy w wyniku społecznej presji zostają bramkarzami).

Poziom rozgrywki oczywiście ultra-easy, bo chodzi o zabawę, a nie spinkę… ale już rozumie czym jest kalendarz rozgrywek oraz to, że gra w Pucharze Króla z Realem Madryt (cały się spocił z nerwów przed tym meczem). Sam tej gry nie tykam, boję się wpadnięcia w nią po uszy – za czasów amigowych i wczesnych pecetowych potrafiłem grać w gry piłkarskie aż do bólu oczu i palców.

Efekt uboczny jest również taki, że mój ojciec zastanawia się nad konsolą+FIFĄ, bo “nie wiedział, że to aż tak wygląda, ale chyba nie kupi, bo nie robiłby nic innego poza graniem”. Zobaczymy czy wytrzyma ciśnienie.

PS. Brak obrazka otwierającego to kolejny z uroków WordPressa, będzie naprawione wnet. Grrroarr.