W chuja cięcie też zajęcie, jak mawiali starożytni filozofowie. A jak się okazuje teraz, również promocyjny trik w naszej ukochanej branży.

Byłem w ubiegły weekend w lokalnym EMPIKU. Od drzwi powitały mnie tekturowe standy i wiadomość od pani na kasie, miła dla portfela: nowa FIFA10 w ekskluzywnej cenie 159 lub 169 PLN. Nie pamiętam dokładnie, bo nie kupiłem. A miałem taki zamiar. Niestety gry “już nie było”. Trudno, przeżyję, fanatykiem nie jestem.

Dwa czy trzy dni później zajrzałem ponownie do tego sklepu, będąc przy okazji w centrum handlowym. Ta sama gadka – “wszystko już poszło, będzie jutro”. Aha. Z tym że jutro mnie nie było, bo nie będę zapierdalał co dziennie do Empiku sprawdzać czy ktoś w końcu nauczył się planować zakupy towaru.

Koło czwartku zadzwonił do mnie przyjaciel z innego Empiku, gdzie też  “już nie było” – Galeria Mokotów, ruchliwy punkt na handlowej mapie stolicy, przecież miało się prawo skończyć… Grunt że fama o dobrej cenie się niesie.

Dzisiaj piątek, nadchodzący weekend postanowiłem uczcić paroma meczykami. Wchodzę do mojego Empiku, widzę z daleka grę na półce. Bliższy kontakt z pudełkiem zgasił jednak szybko dobry nastrój. Nowa cena, już nie premierowa: 229 PLN. Tak, po dzisiejszym kursie średnim 53 EUR albo 49 GBP. Czyli więcej niż preorder na CoD:MW2, najdroższa gra tego sezonu – że nie wspomnę o rynkowej cenie w UK samej Fify czyli 39 GBP.

Rozumiem chęć zarobku na tych którym się po internecie nie chce zamawiać albo na używki czekać, tudzież odwiedzić sklepy gdzie sprzedają gry a nie w kakao walą. Ale są granice. Promowanie czegoś czego nie ma w sklepie po atrakcyjnej cenie zakończone dojebaniem kwotą powyżej jakichkolwiek sensownych granic rynkowych to zwykła chamówa i taką tępić będę na moim blogu.

Dlatego z premedytacją zapraszam na przykład na stronę MadGames (FIFA10 po 179 PLN) albo do Ultimy (189 PLN). A dla Empiku – czerwona kartka za takie z dupy akcje.