Uwielbiałem pierwszego Deusa za jego mroczną atmosferę, ambientową muzę i traktowanie mnie poważnie, a nie jak idiotę, który pierwszy raz w życiu włączył peceta. Czekałem więc na jego współczesny prequel, nieco powątpiewając w to, czy w dzisiejszych czasach komuś będzie się chciało robić rozbudowaną, trudną grę z wieloma wyborami do podjęcia, w której nie idzie się po sznurku.
Ostrożnie mogę powiedzieć, że chyba jednak komuś się chciało.
Nowy Deus nie jest piękny, ale nie jest też tak brzydki jak Alpha Protocol, którego mi bardzo momentami przypomina ze względu na konsekwencje moich czynów. Nie będę spoilował, dość powiedzieć, że nie spodziewałem się, iż doczekam się we współczesnej grze sytuacji, w której olanie marudzenia NPC-a, żebym zrobił coś szybko, zaowocowało spieprzeniem połowy misji.
Większość ludzi gra w nowego Deusa totalnie stealthowo i faktycznie gra do tego zachęca, choćby tłustymi premiami xpowymi za zachowywanie ciszy. Wystarczy jednak jedna strzelanina, żeby zrozumieć coś jeszcze: Deus Ex ma kapitalnie wykonany model prowadzenia ognia, z systemem osłon z Rainbow Sixa, czyli najlepszym jaki wymyślono. Giwery mają do tego swój ciężar, mają kopa i mają wyczuwalną moc, przez co strzelanie jest równie przyjemne jak w topowych shooterach. To nie są plastikowe zabawki z Fallouta, to nie są pistolety na wodę z Alpha Protocola, to normalne, porządne giwery.
W związku z powyższym gram na najwyższym poziomie trudności, łącząc stealth i zabijanie, i gra mi się absolutnie niesamowicie. Wszędzie masa przejść, kompów do shakowania, gazet, ebooków, maili – wszystko tworzy kapitalną otoczkę i czuję się na maksa wkręcony w ten świat. Niezły jest system ogłuszania wrogów (ograniczony bateryjkami w ciele naszego agenta), niezła jest konieczność chowania pokonanych przeciwników, ale najbardziej niezłe jest hakowanie.
Otóż wreszcie mamy coś na kształt bardzo uproszczonego Uplinka. Dostępny fragment sieci podzielony jest na węzły, każdy z nich (o ile sąsiaduje z już zajętym) można spróbować przejąć z odpowiednim prawdopodobieństwem sukcesu – celem jest oczywiście dotarcie do węzła końcowego. Jak się nam nie powiedzie, włącza się alarm i licznik czasowy, a system zaczyna przejmować węzły z powrotem, w kierunku naszego punktu wejścia. Można go spowolnić fortyfikując węzeł, można dzięki przejęciu odpowiedniego węzła podnieść ogólny level wszystkich węzłów w sieci, można też odkryć zapiski i dostać punkty doświadczenia… a jeszcze są skille specjalne, slow i nuke, o których nawet nie zaczynam pisać… serio, tak kapitalnie zrealizowanego hakowania nie wyobraziłby sobie nawet sam William Gibson. Przeszliśmy daleką drogę od Pipemanii z Bioshocka i literek z Fallouta.
Tyle wrażeń po większej części pierwszej misji :D. Następne za paręnaście godzin. Zabawna rzecz, dawno się w nic aż tak bardzo nie wkręciłem jak w ten oldschool. Niektóre gry kiedyś naprawdę były lepsze.
Mnie tez podoba sie okrutnie. Tez nie zabijam nikogo i gram na najwyzszym poziomie trudnosci. Mam nadzieje, ze dobrze sie sprzeda, bo obok Portala 2 i Wieska 2 to najlepsza gra w jaka gralem w tym roku (ale dotad pogralem tak z 6 godzin, zobaczymy co bedzie dalej).
Co ciekawe, gra rzeczywiscie moze sklaniac do refleksji. Kwestie sztucznego ulepszania wlasnego ciala w ciagu najblizszych 10-20 lat moze stac sie aktualna. Juz teraz mamy korekcje laserowa wzroku, czy rozne operacje plastyczne i to bedzie postepowac. Tzn. watpie zeby ludzie wymieniali wlasne konczyny na metalowe, ale ci ktorzy utracili konczyny w jakichs wypadkach moga potem dostawac protezy lepsze od tych oryginalnych.
coz, troche mnie ta gra interesuje, ale teraz nie mam na to czasu. A z podobnych pozycji to dla fanow polecilbym EYE divine supremacy, ktora jest znacznie bardziej cyberowa jak deus – chociaz, niestety, niski budzet daje sie czasem zauwazyc. Za to hackowanie i mozliwosci przejscia misji sa po prostu przeogromne.
Na oficjalnym forum Deus Ex: HR można znaleźć masę postów ludzi grających na codzień w FPS typu Call of Duty, marudzących jaka ta gra jest trudna. To naprawde zastanawiające jak mainstreamowe gry zostały uproszczone w dzisiejszych czasach, hodując nam rzeszę mało rozgarniętych graczy…
Anyway DX:HR jest świetny!
Pogralem kilka godzin (tyle ile dal mi nasz 4 miesieczny synek) i jest swietnie. Klimat miazdzy.
Mam nadzieje pograc wiecej dzisiaj – generalnie zapowiada sie na dluga posiadowka z ta gra.
No to ja jestem mało rozgarniętym graczem, bo gra sprawia mi trudności. Zabijanie po cichu w ogóle mi nie wychodzi. Zawsze mnie kumple ofiary namierzają, mimo że nie gram na hardzie, tylko średniaku. Coś mi się zdaje, że niestety nie przejdę tej gry. I to strzelanie zza osłon, zmiany perspektywy widoku… No niewygodne to dla mnie jest.
“Zabijanie po cichu w ogóle mi nie wychodzi. ”
To nie zabijaj, tylko ogłuszaj/usypiaj/paraliżuj, jest ciszej i więcej xp za to.
Ja uzywam 3 broni – tranquilizer gun (snajperka usypiająca jednym strzałem), stun gun (pistolet paralaiżujący, dziala na odleglosc kilku metrów), pięści jensena – podkradam się od tyłu i ogłuszam. I nie mam wiekszych problemów.
Dodatkowo mozna pomagac sobie augumentacjami – widzenie przez sciany, lepszy radar, ciche chodzenie, etc, etc.
Źle się wyraziłem, miałem na myśli właśnie ogłuszanie. Skradanki jednak mnie przerastają, poza Batmanem i ostatnim Splinter Cellem. Chrzanię tam, ustawię sobie na najłatwiejszy poziom 🙂 A propos, jak nazwać gościa, który w gry napierdziela od połowy lat 80., a w dalszym ciągu jest chujowy niczym casual? 🙂
Nie, ja nie mogę zaglądać na strony o grach, wpadam tylko w depresję :)Wszyscy wymiatają, z palcem w nosie przechodzą gry na najwyższym poziomie trudności, z niczym nie mają problemów. Muszę poszukać sobie jakiegoś totalnie niszowego bloga dla hardcore’owych casuali.
zlamalem sie… coz, na d2d gra jest za 30 funciakow. Tak czy siak, jest dobrze, ale moglo by byc lepiej. Gra byla robiona pod konsole i to widac, na szczescie nie tak bardzo jak w mass effect. Dodatkowo jest slabo zoptymalizowana, mam dobry sprzet, a potrafi chrupnac. I absolutnie wkurza mnie czas ladowania. Jestem po pierwszej glownej misji i paru pobocznych, i gra sie milo, scenariusz jest ciekawy, miejsca oczywiscie w ekwipunku brakuje, nie wiem po co nosze snjaperka jak i tak nie uzywam – tylko piesci, a strzalki jedynie w side missions zdazylo mi sie wykorzystac.
Widac dosc dokladnie, ze jest pare drog na zaliczenie celu, ale niestety, tylko jedna jest zawsze dobra – oglusz kazdego zeby nie tracic XP, przejdz wszystko wte i we wte, zawsze wlamuj sie do drzwi nawet jak masz kod (bo to i xp i software/kasa), nie probuj za szybko uzywac feromonow, bo lepiej pobiegac z kilkoma dodatkowymi side questami…
Ale biega sie fajnie. Co prawda przy ogluszaniu przeciwnikow czuje sie jak w puzzle, bo zawsze chodza tak samo, i zawsze trzeba ich sciagac w ustalonej kolejnosci… co psuje lekko znowu odbior gry. A juz sytuacje, gdy siedze za gosciem, czekajac na odnowienie sie energii zebym mogl go uspic sa delikatnie mowiac smieszne.
Tak czy siak, jest to gra sprawiajaca mi duzo wiecej frajdy niz ME2, chyba lekko lepsze niz ME1, na pewno sporo w plecy za deus ex, ale przytrzymala mnie przy kompie do teraz od wczorajszego poludnia. Podejrzewam, ze gry ktore dokonaja tego jeszcze w tym roku to na pewno u3 i moze bf3, a yakuza jednak i tak jest numerem jeden;)
Aha, i gram na hard. Nie specjalnie jest roznica. To i tak po prostu wyliczenia, i w zasadzie przy ogluszaniu czuje sie jakbym gral w pacmana.