Wiem, wiem, miałem wrzucić jakiś tekst już parę dni temu, ale kombinacja zdarzeń zawodowych i towarzyskich (znowu ten skuter na Mazurach!) sprawiła, że trochę się opuściłem. Massca gra po trochu we wszystko, ja się skupiłem bardziej na shooterach fpp – jednego z nich nawet, już prawie skończonego na pececie, zacząłem od nowa na Xboxie i przelazłem do samego końca celem przetulenia parudziesięciu punktów gamerscore’a. Zgadliście – grałem w Juareza.
I powiem szczerze, że dawno się tak dobrze nie bawiłem przy żadnym kawałku tak liniowo przygotowanej gry – prawdę mówiąc to od czasów Call of Duty, które jest dla mnie wyznacznikiem tego, jak powinna wyglądać strzelanina oglądana oczami bohatera. W nowym Juarezie bohaterów jest dwóch, można sobie nawet (prawie) co rozdział wybierać, którym chce się grać, ale różnice są w zasadzie kosmetyczne. Jeden rąbie z dwóch giwer, drugi z jednej i obaj mają różne specjale – Ray (starszy koleżka) zaznacza sobie w slo-mo, kogo chce zdjąć, a potem z automatu zdejmuje, a Thomas też robi slo-mo, ale celownik automatycznie skacze mu od postaci do postaci, podczas gdy gracz odciąga kurek gałką na padzie. Mają tam jeszcze jakieś poboczne umiejętności i niekiedy rozdzielne ścieżki, co zachęca do przejścia gry dwa razy.
Zrobić dobrego shootera jest trudno – zazwyczaj wychodzi coś, gdzie jest za dużo swobody (Far Cry 2) lub gdzie jest jej za mało (Killzone 2). Tymczasem wrocławskiemu Techlandowi udała się sztuka co niemiara – nowy Juarez jest wymiarowo idealny. Jeśli ktoś dusi się w ciasnych korytarzach saloonów, z otwartymi ramionami przyjmie dwa otwarte levele, gdzie jeździmy i robimy misje poboczne. Jest ich aż całe sześć, ale hej – nikt nie mówił, że swoboda oznacza setki misji. To, co jest, wystarcza, żeby się ożywić i jednocześnie nie przytłacza ilością, tak jak GTA na przykład.
Reszta leveli to niemalże railshooter, ale zrealizowany wzorowo – są wybuchy, jest dużo niespodziewanych akcji, są miejsca, gdzie trzeba zdjąć snajpera, albo takie, gdzie dobrze rzucić dynamitem. Są pościgi i ucieczki w siodłach, jest szalony rajd dyliżansem zaprzężonym w pancerne konie (łbami rozwalają ściany i płoty), jak również prucie z wnętrza jadącej karocy oraz z wozu. Tutaj bracia dysponują gatlingiem, więc rozstrzeliwanie Indian idzie szybko i sprawnie. To, czego nie ma, i za co jestem twórcom głęboko wdzięczny, to poziom z obowiązkowym skradaniem. Owszem, można się skradać i rzucać we wrogów nożami albo strzelać z łuku, ale nie trzeba.
Dobrze mi się grało z jeszcze jednego względu: grafiki, która w niczym nie odstaje od światowych produkcji. Wróć, odstaje w jednym – w synchronizacji ruchu ust z wypowiadanymi kwestiami. Powiedzieć, że jest bardzo źle, to bardzo mało. Na szczęście gra w jednych miejscach traci, ale w innych nadrabia, a ogólnym poziomem przypomina Call of Duty, czyli wzór dobrej strzelaniny z Sevres.
Achievementy zasługują na osobny akapit, bo są wzorowe, zupełnie jakby ktoś czytał w mojej głowie. Kilkaset punktów za przejście gry na mediumie, sporo achievementów typu “zabij 250 osób używając konkretnej giwery” oraz parę przezabawnych, które potrafią przykuć na godzinkę czy dwie – jak choćby niedopuszczenie do lądowania ani jednego unity na pewnej plaży, którą zasypujemy ołowiem z armaty. Dodam, że tego achievementa nie udało mi się zrobić, chociaż zrobiłem z dziesięć podejść. Jest trochę hardkorów dla maniakalnych tysiącowaczy, ale ja do nich nie należę, więc sobie odpuściłem.
Ogólnie gra daje masę satysfakcji, i to takiej uzasadnionej – dobre levele, dużo się dzieje, fajne giwery i na koniec kwiatuszek w postaci kilkuset punktów gamerscore’a. Polecam zwolennikom ciasnych shooterów prowadzonych po sznurku.
Ach, no i jeszcze dopisek tuż przed kliknięciem na “Publish” – pojedynki w tej grze to absolutne mistrzostwo świata. Nawet niedościgniony w tym temacie Gunfright 😉 się chowa. A tu macie przyjemny gameplayowy filmik:
Teza, ze CoD (4) daje wiecej swobody niz Killzone 2 jest, powiedzmy, brawurowa. Tworcy CoDa w zasadzie pozbawili nas jakiejkolwiek swobody…dajac w zamian emocjonujace, intensywne, napakowane akcja skrypty. CoD jest swietna gra wlasnie dlatego, ze wspomniana swoboda zostala nam w taki UMIEJETNY sposobn odebrana.
Power –> ee? Gdzie porównałem swobodę CoD z KZ2? Pisałem o Far Cry’u, gdzie swoboda jest tak duża, że nic się nie chce robić.
Cubituss: Byc moze zle Cie zrozumialem. Tak czy owak… pare linijek wyzej napisales, ze CoD jest dla Ciebie wyznacznikiem tego jak powinien wygladac FPS. Czyli, logika podpowiada, ze CoD w kwestii swobody lokuje sie gdzies miedzy FC2 (za duzo) a KZ2 (za malo). Tak czy owak zostawmy to. Pewnie jestem przewrazliwiony bo kocham KZ2 bardziej niz mascca swojego Xboxa.
Przyznam, ze Twoja “mini recenzja” sklonila mnie do zakupu. Juz mam, kilka minut temu skonczylem pierwszy rozdzial. Nie zaluje wydanych 2 stow. Jedna rzecz mnie tylko niesamowicie drazni. Checkpointy. Czy wersja na Xa tez “przystaje” doslownie co kilka minut na sekunde czy dwie z milusim “checkpoint reached” (czy cos w tym stylu) i nie daje spokojnie grac?
Nie, xboxowa robi checkpointy w locie, akcja się nie zatrzymuje.
dialogi w coj2 są troche slabe
Achika z lądowaniem yankee na plazy zrobiłem na hardzie dość przypadkowo za 1 razem 🙂 Szczescie zółtodzioba. Natomiast wkurzylo mnie “zapomnienie” przyznania mi achika za ukonczenie aktu 1.
Przepraszam ale nie wiem co wy widzicie w tej grze. Jest dennie nudna jedyne co to szumu robi dziki zachód. Reszta to naprawdę marna gra.
Mam (dostałem z poprzednią kartą graficzną) pierwsze CoJ, które u mnie na Viscie po prostu nie poszło, więc do CoJ 2 podchodziłem jak pies do jeża. Ale ponieważ Steam wypuścił przedwczoraj demo, to postanowiłem spróbować i jestem zachwycony. Zdecydowanie sobie kupię, będzie świetny wypełniacz czasu przed premierą MW2.
pozdr
The formal post encouraged me very much! Saved the website, extremely excellent categories everywhere that I read here! I appreciate the information, thank you.
Jedyny serwis gdzie naprawdę można poczytać sporo ciekawych artykułów