Będzie tak jak w tej grze: bardzo szybko  i bardzo konkretnie. Na początek dwa słowa wyjaśnienia. Call of Duty 6 = CoD:Modern Warfare 2 – to chyba oczywiste, o innej grze w listopadzie AD 2009 się nie pisze. Po drugie – między 4 a 5 to ocena, którą wystawiam tej grze- wpis dotyczy TYLKO trybu single, o multi i spec ops Kuba napisze wkrótce.

Czemu 4,5 ? Ciśnienie przed premierą sugeruje pełne, bezdyskusyjne 5. Ale tyle jednak nie dam.

Gra jest bardzo dobra. Zajebiście dobra. Siadłem w niedziele w południe, wrzuciłem kampanię na Hard, grałem cały dzień z przerwą na bieganie, obiad, kolację i wyjście po piwo i koło drugiej w nocy skończyłem. W sumie jakieś 10 godzin gry. Nie dlatego żeby na bloga szybko coś wrzucić, nie dlatego żeby pochwalić się przed kolegami z pracy w poniedziałek rano – po prostu dlatego że super się grało i ciężko było przestać. Ale czy to znaczy że gra jest SUPER? Nie do końca.

Krótki czas przejścia – czy to źle? Na pewno nie. Nie lubię sztucznej dłużyzny, dołująco trudnych fragmentów gry (od tego będę miał podejście na Veteranie) czy błądzenia po niekończących się korytarzach. Stosunkowo szybkie zaliczenie gry rekompensuje cecha, która dominuje całego singla w MW2 – INTENSYWNOŚĆ. Jest dynamicznie, jest gęsto, jest grubo. Czasami aż za grubo. Gra to jeden wielki pościg z czasem, skoki z kontynentu na kontynent, ciągła zmiana wątku fabuły i bohatera, nawałnica pocisków na ekranie i rozkazów w słuchawkach. Raz na jakiś czas wrzucane dla zmiany tempa są misje “skradane” i te chyba podobały mi się najbardziej, można w nich bowiem chociaż na moment zawiesić oko na okolicy.

A zawiesić niestety nie ma za bardzo na czym. Owszem, ogólny design poziomów jest bardzo ciekawy, pojawiają sie nowe środowiska walki, ale graficznego przełomu nie ma. Dużo tekstur nadal jest bardzo kiepskich, ciężko mówić tutaj o podziwianiu szczegółów. Zdarzają się naturalnie wspaniałe “okoliczności przyrody” ale z reguły w momentach kiedy skupić się musimy na tym co się z nami dzieje a nie co nas otacza, tym bardziej że parę widowiskowych zakończeń misji musimy zrobić w określonym, szybko uciekającym nam czasie.

No właśnie. CoD:MW2 jest dużo bardziej “hollywoodzkie” i dużo bardziej patetyczne, co czasami denerwuje tych, którzy nie urodzili się pod gwieździstym sztandarem. Również fabuła – jak dla mnie za mocno już zamotana, oparta o przewodni motyw zemsty sięga po sprawdzone w kinie amerykańskim patenty a cała gra przypomina trochę zaawansowaną reklamówkę rekrutacyjną do US Marines.

Na szczęście na końcu pozostaje w kampanii dla pojedynczego gracza to za co kochamy Call Of Duty: bardzo dużo pracy dla naszych giwer, fantastyczna płynność gry, znakomite wykonanie i animacje postaci oraz hektolitry adrenaliny. Gra jest jak wielki, soczysty hamburger, suto polany keczupem, którego mamy ochotę opierdolić  i popić wiadrem coca-coli  na gigantycznym kacu po dobrej imprezie. Nic nie smakuje lepiej kiedy do wykwintnej restauracji nie jest nam po drodze, tak jak nie ma drugiego takiego FPSa kiedy po prostu chcemy wpakować komuś szybka serię.

Na pewno nie można mówić tutaj o nowej jakości – raczej o nowej dostawie towaru w jakości, do której jesteśmy przyzwyczajeni. Zdecydowanie gra, w którą powinien zagrać każdy bez względu na upodobania. Cztery z mocnym plusem, który niemal ociera się o pięć.

A tę, najwyższą u nas ocenę, ta sama gra ma szansę otrzymać za tryb multi lub spec ops. Czy tak będzie ? Pogramy, zobaczymy, ocenimy!