Bardzo lubiłem Painkillera. Uważałem go za idealnie przesadzonego, tak samo jak i Serious Sama. Polskie studio People Can Fly od czasu tamtej gry zdążyło zrobić jeszcze dodatek painkillerowy, konwersję Gears of War dla Epica (konwersja wspaniała, rynek pecetowy ją olał, a szkoda) i zaszyło się w tajnym projekcie. Tajnym do niedawna.

Bulletstorm, bo to o nim mowa, ma być ideową kontynuacją szalonych efpeesów z początku wieku, w których najważniejszy był nieskończony fun. Na razie po lekturze streszczenia fabuły jestem delikatnie sceptycznie do niej nastawiony, ale gdyby rozebrać na czynniki pierwsze takiego Riddicka, to też wyszłoby coś dziwacznego. Ważne, że akcja będzie się toczyć w daleeeekiej przyszłości, główny bohater będzie numerem jeden na galaktycznej liście ściganych, a po początkowych perypetiach wylądujemy na planecie będącej Las Vegas przyszłości. Czyli w zasadzie zupełnie tak jak w Riddicku, z dokładnością do tego Las Vegas.

Będzie dużo strzelania, będą fajne achievementy oraz expy zarabiane w zależności od stylu, w jakim pokonamy przeciwnika, pojawi się też zaawansowany system walki wręcz (no nie odczepi się ode mnie ten Riddick), a na deser energetyczny bicz do wycierania podłóg przeciwnikami. Jeśli zachowana zostanie dynamika i bezpretensjonalność Painkillera, mamy hit. Co więcej, hit, który nie przepadnie gdzieś w mroku małych wydawców, bo grą zajmuje się Electronic Arts. Czekamy!