Osobisty achievement częstszego uaktualniania bloga padł, więc nie będę już nic obiecywał 🙂 Ponieważ jednak ograłem dwa epizody (powiedzmy – dwie misje) Battlefield: Hardline w singlu, mogę się podzielić garścią uwag.

Przede wszystkim celowo wmawiałem sobie, że nie gram w Battlefielda i jakoś mi to nawet pomogło w ogarnianiu mechaniki policyjnego, zupełnie niezobowiązującego shootera, bo tym właśnie Hardline jest. To strzelanina, w której gramy policjantem kubańskiego pochodzenia (już sam nie wiem, czy to polityczna poprawność, czy świadomy wybór scenarzysty) i rozwikłujemy umiarkowanie porywającą zagadkę kryminalną, przemierzając ulice (choć raczej częściej magazyny i slumsy) współczesnego Miami.

Podstawową mechaniką gry nie jest jak na razie strzelanie, ale aresztowanie tych niedobrych. Zakradam się zatem za plecy grupki przeciwników, macham im przed oczami odznaką i nawet jeśli akurat biorą udział w przeczesywaniu budynku i likwidowaniu wszystkiego, co im się nawinie pod lufę, potulnie odkładają pistolety i czekają, aż ich skuję. Ten element gry jak rozumiem ma pokazywać prawdziwą pracę policjanta (który nie jest psychopatycznym mordercą), ale koszmarnie wybija mnie z rytmu. Do tego systemu dopasowany jest też moduł sprawdzania, kto nas widzi, a kto nie – na minimapie widać trójkąty, obrazujące zasięg wzroku każdego przeciwnika. Jest też system “ostatniej znanej pozycji”, w którym przeciwnicy szukają nas tam, gdzie ostatnio nas widzieli.

Lubię gry, w których trzeba zachowywać dyskrecję, ale tutaj jakoś mnie to nie kupiło. Mimo że w paru miejscach mogłem tych wszystkich biedaków aresztować, nudziło mnie to i podejmowałem decyzję o postrzelaniu. Centrala się nie czepiała i tylko mniejsza liczba zdobytych punktów stanowiła karę za takie niepolicyjne zachowanie. Za punkty odblokowuje się nowe poziomy (nazywane mocnymi słowami “expert level”), giwery i gadżety, które można zmieniać przed misją, podczas misji w specjalnych pudełkach (dziwne) oraz po każdej śmierci (a to już hiper dziwne).

Fabuła snuje się niespiesznie, ja skuwam kolejnych ludzi kajdankami i mam silną potrzebę zagrania w jakiegoś prawdziwego fppa innego niż Call of Duty. Nie wiem jak będzie z Battlefieldem, bo ponoć Hardline sprzedaje się dobrze. Skończę pewnie tę odsłonę, bo nie mam nic ciekawszego do grania poza Hearthstone’em i (bardzo dobrym, ale o tym innym razem) Pillars of Eternity, natomiast kampania singlowa na razie mnie nie zachwyca.