Doskonale pamiętam Aliens versus Predator 2. Jedynka umknęła mi gdzieś podczas rozwoju komputerowej rozrywki i nie było po co do niej wracać, gdy wreszcie przypomniałem sobie o jej istnieniu, ale dwójka zawładnęła moją głową na długie godziny i dała mocnego adrenalinowego kopa.

Szczególnie dobrze pamiętam dwie sceny – pierwsza to spieprzanie marinesem przed wielkim jak góra alienem, którego się kule nie imały (do czasu znalezienia takiego śmiesznego obrotowego czegoś). Alien nazywał się pretorianin i hałasował mi w korytarzu za plecami, a ja przecinałem palnikiem kłódkę zabezpieczającą wejście do kanału wentylacyjnego. Poza kłódką przypaliłem sobie wtedy także palec, bo były to piękne, złote czasy jarania papierosów w domu. Druga scena to wychodzenie z klatki piersiowej małym alienikiem po wcześniejszym zainfekowaniu jakiegoś gościa.

Teraz te wspomnienia wracają do mnie ze zdwojoną siłą, gdy oglądam film z Aliens versus Predator, przygotowywanego teraz przez Segę. Niepokoi trochę fakt, że za projektem stoi umiarkowanie udane studio Rebellion (Rogue Trooper oraz antyczny… Aliens versus Predator), ale filmik wygląda srogo.

Na razie pokazywany jest wyłącznie gameplay z punktu widzenia predatora, ale już samo to wystarczyłoby mi, żeby się fantastycznie rozerwać. Czy raczej rozerwać parę ludzkich i alienowatych ciał. Gra wygląda na mega-brutalną oraz mega… inną niż to, jak się gra w fppy. Gość posuwa się wielkimi susami i faktycznie sprawia wrażenie wszechmocnego. Sami zresztą zobaczcie:

A tutaj druga część: