Mimo że przestrzegano mnie przed rzekomą monotonią tego tytułu, zasiadłem i skończyłem Borderlands w single-playerze. Rozumiem, że w multi ten tytuł jest znacznie lepszy, a wzajemne targowanie się przez headsety o dopiero co wydropowaną tarczę (energetyczną) to coś bardzo fajnego, ale mi się grało mega-przyjemnie samemu.
Borderlands to najlepsze podejście do tematu hack’n’slasha w klimatach futurystycznych, jakie widziałem. Niech nie zwiedzie was to, że na wrogów patrzy się nie z góry, tylko przez nitki celownika – to tylko umiejscowienie kamery, a nie cała filozofia rozgrywki. A ta sprowadza się do rąbania tłumów wrogów, a potem zbierania co tam z nich wypadło i co poukrywali w skrzyniach naokoło. Niestety nie ma losowo generowanych lochów, ale to już byłaby pewna przesada.
Gra ma w sobie jakąś magię, która nie pozwala się od niej oderwać nawet po paru godzinach spędzonych z nią ciurkiem. Coraz lepsze giwery, kapitalny nowy pistolet maszynowy, muszę jeszcze tam zajrzeć, jeszcze tylko wlezę tam na górę – to typowe problemy, przez które nie wstawałem od konsoli, cały czas ściągając spust. Fakt, gra się potrafi zrobić monotonna, bo w sumie robi się w niej w kółko to samo, ale coś mnie pchało naprzód i niestety nie jestem w stanie powiedzieć co, bo na chłodno takie parcie naprzód i strzelanie do wszystkiego i wszystkich powinno być nudne.
Ale nie jest. Swoje robi nieco umowna grafika oczywiście (bo przecież nie bzdurna fabuła, jednak z ciekawym zakończeniem), ale tu się po prostu fajnie strzela. Karabiny mają swoją moc i ciężar, jedynie snajperki wydają z siebie takie jakieś puf nędzne, ale na szczęście nimi specjalnie nie grałem, koncentrując się na pistoletach maszynowych.
Odpocznę sobie chwilę i sprawdzę DLC. W jakiej kolejności to robić? Podlevelować się trochę zanim je kupię? Oczekuję porad.
To co najlepsze w h’n’s + FPS w miodnej formie (jak Serious Sam) = profit!
Tak, to dobra gra. Gdyby nie to, że cenędza dala ciała z GoTY a za podstawkę w dniu premiery wywalił 90zł to bym nabył przy wyprzedaży Steama.
Może pogramy razem? W sumie mamy się w przyjaciołach na xbl. GT: Sylvetka 😉 Kupiłem dodatki jakiś czas temu i z chęcią bym zcalakował ten tytuł. Z dodatków to grałem tylko w ten z zombie.
Zombie jest w miarę prosty, na knoxxie połamałem sobie zęby, tam już należy wymaksować poziom. W inne dodatki nie grałem. Też wybuliłem niemało za podstawkę i trochę za dwa dodatki, więc nie opłacało mi się GotY kupować, chociaż Steam kusił. Ehhh
Robo revolution i Island of dr. Ned są ustawione na 44 poziom (przy 2 playthrough) więc za nie najlepiej zabrać się na początku. Knox choć rewelacyjny, jest koszmarnie trudny i ustawiony od 51 levelu, choć w singlu sensownie w toto grać od jakiegoś 55. A underdome to pomyłka. Oferuje tylko dodatkowe areny. Żadnych przedmiotów, doświadczenia, nic.
A warto robo revolution ruszyć? Ciągle mam zainstalowane Borderlandsy, ale nie mam robo revolution i underdome. Underdome nic dla mnie nie oferuje, ale claptrapy trochę kuszą. Tylko chyba same claptrapy kosztują tyle co goty całe w promocji 🙁
No dobra, ale ja na pierwszym playthrough skończyłem na 36 levelu bodajże… mam się levelować w podstawce? Który dodatek kupić najpierw? Gregys, możemy coś pograć, ale ja jestem bardzo nocny 🙂
Ja gralem na PC. Kolejnosc jaka podal RMZ jest poprawna, najlepiej zabierac sie za dlc w kolejnosci w jakiej wychodzily. Ja zabralem sie za DLC przy okazji przechodzenia gry drugi raz lub po ukonczeniu jej za pierwszym (caly czas mozna pozostac w Pandorze po zakonczeniu podstawki). Co do multi to gra sie kapitalnie! I nie bedzie problemu z giwerami czy modyfikacjami jezeli bedziesz grac inna postacia niz team player. Ja upatrzylem sobie Syrene, ma bonusy do broni biologicznych a i mozliwoscia ukrywania sie mozna wykozystac ofensywnie jak i defensywnie.
Ja Syreną grałem metodą “jak najszybciej nakurwiać”, czyli +smg damage i inne bajery, no i wydropował mi niebieski SMG z damagem 49×4 i prędkością 10,8 bodajże, przedostatniego bossa nafaszerowałem w jakieś 20 sekund 🙂
Kilka słów o dodatkach (nazwy skrócone):
– Zombie Island – niezły klimat horroru, choć nieco monotonny. No i zombiaki nie strzelają, większość walczy tylko wręcz. Nieco mi to przeszkadzało, ale gra się fajnie.
– Secret Armoury – za dużo jeżdżenia, sztucznie przedłuża to rozgrywkę. Zanim zaczniesz misję, masz kilkunastominutowy dojazd na nią, co nuży. Poza tym niezły, a secret final boss dropi pearlescenty, więc rozumiesz ;)))
– Claptrap Robolution – nareszcie więcej Borderlands bez udziwnień. Dokładnie to samo co w podstawce, ale bigger, better, more badass. Jak dla mnie najlepsze DLC, szkoda tylko że trofea/acziki wymagają grindu jak w MMO.
– Moxxxi’s Arena – po prostu Horda w Bordersach. Były takie misje z arenami, na których trzeba było przeżyć kolejne fale atakujących, tu jest tak non stop. Nie polecam.
No i dobrze, bo wlasnie z lekkimi karabinami powinienes latac. Ale dorzuc do tego jeszcze zywioly. To bedziesz robic sroga rozkurwe.
poziomy chyba nie mają większego znaczenia – dlc dopasuje level wrogów do poziomu gracza, ja w każdym razie konczę teraz zombie island na 28, czy 29 poziomie i nie spotkałem zombiaka o więcej niż dwa – trzy poziomy lepszego.
btw, jest ktoś chętny do postrzelania w coopie na piecu?