Electronic Arts wprawdzie szeroko zapowiadało, że nie zamierza konkurować ze Steamem, ale jak to czasami w świecie wielkich korporacji bywa, mówi się jedno, a robi się drugie. Origin – tak się nazywa elektroniczny sklep EA, dostępny pod adresem origin.com – szalenie przypomina to, co dotychczas funkcjonowało jako EA Store i jak raz jest konkurencyjne wobec każdego innego elektronicznego sklepu, Steama w szczególności.

Dlatego też firma dyskretnie, acz stanowczo zaczyna przepychanki ze Steamem. Jakiś czas temu (po wielkiej promocji gier EA) ze Steama zniknął Crysis 2 i do dzisiaj nie wrócił – jeśli chcecie się nim pobawić, zapraszam na Origina. Niejako przy okazji nie ogłoszono, że Star Wars: The Old Republic będzie dostępne wyłącznie na Originie, ale to akurat normalne, że gra MMO ma wsparcie jakiegoś systemu do przesyłania plików i zapamiętywania płatności. Przy okazji EA stara się przeciągnąć do Origina kolejnych klientów – przez jakiś czas na stronie Battlefielda 3 wisiała lista dostępnych platform, wśród których był Origin, ale nie było Steama. Teraz lista zniknęła, ale jestem przekonany, że odzwierciedla stan faktyczny. Który do premiery oczywiście może się zmienić.

Trochę dziwi mnie ta polityka EA, bo Origin odstaje od Steama przede wszystkim funkcjonalnie, ale również na bardziej podstawowym poziomie – w końcu to sklep wielkiego wydawcy, który grami sypie jak z rękawa. Nie sądzę, żeby Activision miało się nie posiadać ze szczęścia z tytułu wrzucenia na Origina nowego Call of Duty, a potem skonstatowaniu, że wypozycjonowano go niżej niż edycję specjalną nowego Medala. Valve to co innego, Valve ma tytułów zaledwie garstkę i w zasadzie na rynku producenckim nic nie znaczy – niech sobie wrzuci tego Portala 2 na główną, co nam szkodzi. Ale w Originie zawsze będzie coś do wrzucenia na główną, dlatego żaden konkurencyjny wydawca do tego sklepu nie przejdzie, zadowalając się mniejszym złem, czyli Steamem.

EA oczywiście próbuje w ten sposób wyeliminować pośrednika i zarobić o te 20% na sprzedanym egzemplarzu więcej, ale to równie sensowne jak zakładanie prawdziwych sklepów pod własnym brandem i sprzedawanie w nich jedynie swoich pudełek. Paru próbowało, wszyscy zrezygnowali. Z drugiej strony siła ich gier jest tak olbrzymia, że może warto spróbować. Zobaczymy jak to się rozwinie.