Na początku czerwca na Facebooku, którego zawodowo i prywatnie pilnie śledzę (bo to fascynujące z jednej strony, a ileż okazji z drugiej), najpotężniejsza firma szeroko pojętej branży gier, czyli Zynga – aktualnie warta więcej niż Electronic Arts – uruchomiła nową grę, pierwszą od dawna bez słowa “ville” w nazwie.
Empires & Allies, bo to o niej mowa, okazuje się jak zawsze prostą klikaniną, w której kluczowe jest zapraszanie jak największej liczby znajomych, ale wypuszczenie tej gry właśnie teraz jest symptomatyczne. Zynga wybiera się bowiem w najbliższych tygodniach na giełdę, czekamy na IPO, natomiast już teraz wiadomo, że to będzie low-float, czyli puszczą bardzo niewiele akcji (kilka procent) na rynek publiczny, licząc oczywiście na to, że przewaga popytu nad podażą wywinduje ich ceny do poziomu kosmicznego, co pozwoli na zawyżoną wycenę firmy.
Notabene Zynga już teraz wyceniona jest przesadnie – 10 miliardów dolarów za przedsięwzięcie, które jeden gość może jednym kliknięciem zredukować do wielokrotnie (lub wielesetkrotnie nawet) mniejszego biznesu to wielka przesada. Po IPO wartość firmy wzrośnie pewnie do 20 miliardów nadmuchanych dolców. Ale to kiedyś musi pęknąć, bo nie ma takiej możliwości, żeby Electronic Arts, z setkami brandów, milionami pudełek i tysiącami pracowników na całym świecie było mniej warte od Zyngi.
Póki co pykam sobie w to Empires i się zastanawiam – kiedy bańka pryśnie? Kiedy skończy się dofinansowywanie trzech gości ze średnim pomysłem 3 milionami dolarów? Drugi krach internetowy idzie jak nic.
Tak, zwykle firmy działające w Internecie są okrutnie przeszacowane. To się zgadza. Jednak porównanie co do genezy kryzysu dot comów nie wydaje mi się najlepsze. Tam było trochę inaczej. W relatywnie krótkim czasie powstało bardzo dużo firm, które tak naprawdę nie posiadały jeszcze produktu, albo ten produkt był w powijakach i miał lichą bazę klientów. Wszystko było oparte czasami na mrzonkach, czasami na dalekosiężnych planach. Pomimo tego paradoksalnie zainwestowano w nie gigantyczny kapitał. Jak się nie chciał szybko zwrócić to inwestorzy się rozmyślili i wycofali kasę, giełda zareagowała tradycyjnie paniką i się posypało. Natomiast Zygna jest firmą, która ma gigantyczną bazę klientów i przynosi co roku poważne pieniądze. Stoi na mocniejszym gruncie.
Wycena Zyngi wynika z tego, ze dociera ze swoimi produktami daleko poza tradycyjny rynek graczy. Jest to rynek, ktorego takie EA nie jest w stanie ugryzc, a mozna z niego wyciagnac sporo pieniedzy. Analogicznie taki WalMart jest wiecej wart od luksusowych delikatesow.
rashid, jeśli patrzymy na NIEtradycyjny rynek graczy, to oto link: http://www.appdata.com/leaderboard/developers , popatrz na drugie miejsce. Czyli EA ma tradycyjny + nietradycyjny rynek, a Zynga tylko nietradycyjny – i po IPO będzie warta tyle, co trzy Electronic Artsy. To chore.
WalMart jest wart więcej od luksusowych delikatesów ze względu na zasięg, ale mierzony liczbą punktów sprzedaży.
Internet, a zwłaszcza social, oderwał się od rzeczywistości.
Będzie epicki fail. Tylko, że jak gruchnie to się beknie i czkawką odbije sporą. Pytanie tylko kiedy to się stanie, ile jeszcze musi się balonik napompować zanim huknie
Ponoc facebook przejadl sie juz w USA – co troche dziwi. Ale wg mnie to jest jak moda – ludzie poznali to z kazdej strony i FB powoli przestaje miec urok nowosci. Ludzie na nowo odkryja rolki i rowery i przestana siedziec godzinami przed kompem?:) tak czy siak zynga jest zalezna, i generalnie sam bym sie pobawil jej akcjami. A ze gruchnie? moze tak, moze nie, na chwile obecna tradycyjna forma ystrybucji traci na wartosci, wiec moze to wlasnie zynga jest na wlasciwym torze?
Naprawdę wierzysz w to, że odejdą od kompów z nadgryzionym jabłkiem (innych tam chyba nie mają)?
Poza tym FP to niezły materiał na bazę danych więc tak prędko raczej nie zrezygnują.
Czy internetowy krach może mieć skutki w postaci nie tylko załamania się rynku darmowych gier na FB, ale także darmowych tradycyjnych i przeglądarkowych MMO?
ale co by nie mówić pomysł na biznes zacny. pytanie tylko kiedy to sie ludziom przeje, bo ja na przykład po roku klikania dzień w dzień bez sensu w Mafie, zrezygnowałem z tej paranoii z dnia na dzień.
rok? w mafie? wow … no ja wytrzymalem chyba tydzien. I drugi tydzien w frontville. Tyle dobrego, ze poznalem temat, i juz w zyciu nie dotkne;)
no, jak nie lepiej;) paranoja@)
Ale nie trzeba isc do USA by widziec gieldowa paranoje.
Optimus byl tez wyceniany na poziomie swoich zyskow… 60-letnich!
Je*nie jak nic – zwlaszcza przy sraczce na walutach, bankructwie USA i Euro.
Ano, to już końcowy etap jest. Trzeba jeszcze skroić ostatnich ochotników, a potem wielkie bum.
B-side – i owszem, wszystko się ładnie przeceni, tak jak kiedyś kukurydza.
Mam wrażenie, że bardziej chcielibyście, żeby się to zawaliło niż są za tym jakieś racjonalne przesłanki 🙂
Ale nazwa brzmi prestiżowo i trzyma fason. Jak ksywa cwaniaka ze Szmulek 🙂
Fakt 🙂
-Zynga, kopsnij szluga.
-Bujaj się frajerze!
Firma ma siedzibę koło kamieniarza. Tuningi Cinquecento, skup butelek, lombard, gierki na facebooka. Zynga umie zakombinować, żeby mu tylko zdrowia do tego picia starczyło 🙂
O w mordę, dopiero teraz zauważyłem logo. To jakiś amstaff albo inny pitbull. Zynga na bank jest z półświatka.
Podoba mi się ta koncepcja 🙂
Tylko czekać na okładkę Faktu:
[zdjęcie mocno zarośniętego bezdomnego]
“Warte miliony dolarów przedsiębiorstwo w rękach Bronka ze Szmulek!
Zynga to firma znana na całym świecie dzięki serii gier na internetowe serwisy społecznościowe. W ostatnim roku obroty firmy wyniosły blisko 850 milionów dolarów. Dotychczas tajemnicą poliszynela było pochodzenie jej właściciela. Fakt – jako pierwszy w Polsce – ujawnia, że jej właścicielem jest Bronisław Piszczyk, kamieniarz z osiedla Szmulowizna na Pradze Północ, w Warszawie. Nazwa i logo firmy pochodzi natomiast od ukochanego psa Piszczyka, pit bulla Zynga, którego rok temu potrącił samochód. Sprawcy tej tragedii niestety nigdy nie złapano[…]”
Zynga właśnie otworzyła nowe biuro w SF. Całkiem, całkiem, nie powiem i jeszcze na dodatek jeść dają.
–>Pancho, wprost przeciwnie, byłoby pięknie gdyby taka Zynga pociągnęła jakoś dłużej.
Ale nie ma się co bańką casualową przejmować. Zaraz Grecja zbankrutuje i dopiero zrobi się milusio.
Masz rację, ale Bronek tak przywiązał się do psa, że po tragicznym wypadku swojego pupila nie tylko firmę nazwał jego imieniem, lecz również siebie. Zupełnie jak Indiana Jones. Nieliczni tylko wiedzą, że Bronisław Piszczyk to Bronisław Piszczyk. W powszechnej świadomości funkcjonuje on jako Zynga, król fejsa numer dwa, zaraz po Cukierbergu.
Siadap 😀
Cubi, na twoim blogu powstają niebanalne pomysły 🙂 Przecież to gotowa historia na scenariusz, na przykład komiksu: “Jak Bronek z ferajną portale społecznościowe stawiali”
Właśnie, Cubi, a jak Hollywood zajrzy tutaj w poszukiwaniu inspiracji do filmu “Zynga to ma łeb”? Podczas rozdania Oscarów Fincher nie tylko podziękuje mamie, żonie i Bogu, ale również Tobie. A potem wycenią Zagraconych na dwadzieścia miliardów dolców i o Tobie też film nakręcą.