Rzadko coś mi odbiera tak po prostu mowę, zwłaszcza że wiem, jak wiele w naszej ulubionej dziedzinie jest biznesu postawionego często w kontrze do znakomitych… no dobra, przynajmniej zwariowanych pomysłów autorów gier w stylu “a pierdyknij mi tu bossa, który sra na głównego bohatera”. Ale jednak udało się: tym razem ludziom odpowiedzialnym za FEARa 3, nazywanego modnie F3ARem (swoją drogą wartoby zaklepać domenę www.fe4r.com).

Czym zaskoczyli mnie marketerzy od trzeciego FEARa? Zawartością edycji kolekcjonerskiej. Pal sześć artbooki, pal sześć większe pudło i +10 do charyzmy (choćby tylko tej w lustrze). To, co naprawdę jest w tej edycji ważne, to figurka… Almy.

Ciężarnej Almy.

Ciężarnej Almy, której płód świeci w ciemnościach.

Holy shit!