Nie tak wiele lat temu wziąłem sobie z redakcji wielkie pudło z napisem Guitar Hero II z zamiarem sprawdzenia, co to takiego. Sprawdzenie przerodziło się w (mam nadzieję) nieszkodliwą obsesję, dzięki której grałem na plastikowym wieśle coraz lepiej i lepiej, przechodząc kolejne gry na expercie, ale nigdy nie osiągając poziomu, na którym za punkt honoru uznaje się FC każdej piosenki (nie pytajcie co to znaczy, wystarczy że ja wiem i że nie chcę tego robić).
W pewnym momencie okazało się jednak, że dotychczasowi twórcy serii, czyli Harmonix, są niezbyt już wygodni dla wydawcy, któremu udało się nawet wygrać spór prawny i zachować prawa do marki Guitar Hero, ale już nie do zespołu (kolejne GH robił Neversoft, czyli goście od Tony Hawków). Harmonix prędziutko znalazł przytulny kątek pod skrzydłami Viacomu, zaczarowali z urzędem patentowym i zrobili w zasadzie identycznego Rock Banda – w to też grałem długo i namiętnie, krzywiąc się natomiast na koncept bębnienia w plastikowy bęben tudzież wycia do mikrofonu (to robię tylko w Singstarze, i to w określonych okolicznościach).
Niestety więc obie serie poszły w kierunku pełnego zespołu, a ja po prostu lubiłem sobie poklikać na plastikowej gitarce, więc powoli traciłem zainteresowanie. Rozdwojenie marki na Guitar Hero i Band Hero (w tym drugim pojawiały się nawet utwory… Spice Girls) dodatkowo rozcieńczyło moje – i nie tylko moje – ciśnienie na udawanie, że gram. Okej, przyjmuję do wiadomości, że dzięki GH i RB Activision oraz MTV Games stały się potentatami na rynku muzycznym (bo wszak sprzedają tych piosenek w formie DLC prawdziwą moc), ale już mi się odechciało. Guitar Hero: Warriors of Rock jeszcze jakoś łyknąłem, ale dość tego.
Bo gdy usłyszałem, że Rock Band 3 będzie miał prawie-że prawdziwą gitarę, podniosłem brew ze zdumienia. I nie tylko ja, bo RB3 sprzedaje się fatalnie. Tak fatalnie, że Viacom pozwolił Harmonixowi na wykupienie samego siebie poprzez fundusz inwestycyjny. Harmonix z radością oznajmia, że pracuje nad nowymi rzeczami, że będzie zielono, malinowo i wspaniale.
Ale nie będzie. Bo działaniu obu wydawców, jak również historia powyżej przedstawiona, doskonale obrazują to, jak można zarżnąć kurę znoszącą złote jajka. Czy raczej zadławić ją na śmierć przez zbyt głęboko wciśnięty w gardło lejek.
PS. Through the Fire & the Flames do dzisiaj wrzucam na wszelkie składanki jakie sobie robię. To akurat zaleta Guitar Hero na wieki.
czy Call of Duty tez tak skonczy…???
Przecież obecnie nie jest z nim dobrze. Oczywiście mowie o jakości, nie sprzedaży. To co wyprawiło z BO na PC i PS3 to zwykła kpina.
w tej branzy liczy sie sprzedaz
Cubituss – na expercie? Ty albo nie masz 30 lat albo masz ADHD… albo bardzo długie i dziwne palce.
Ja dziękuje… GH zaczęło się dla mnie na Legends of Rock, a skończyło na Metallica, nie mając nic pomiędzy. Mam co chciałem, więcej nie potrzebuję – wystarczy na dorzucenie do imprezki.
Harmonix jeżeli obiecuje coś nowego to musiało by być to coś NOWEGO, czyli tak nowego jak sama koncepcja GH/RB – abstrakcja i dziwactwo.
Na expercie. Wiem, to dziwne i na imprezie GH Metallica wzbudzałem podejrzliwość (słuszną!) obsługi konkursu, robiąc streaki po 300-400 nutek.
Ale, ale. Pomaga granie na prawdziwej gitarze, ot co. I godziny treningu, bezsensownego, ale zawsze to trening. Czegoś tam.
Nareszcie koniec tego grówna!!
Nigdy nie rozumiałem fenomenu tych gier, dla mnie to jakiś totalny absurd.
ja podobnie. jak juz siedziec godzinami i trenowac granie na gitarze, to lepiej jednak na prawdziwej – przynajmniej człowiek wyskilluje jakąs użyteczną :p umiejętnosc
@Cubituss: na pewno pomaga umiejętność grania na normalnej gitarze.
@zarith: to nie jest granie na prawdziwej gitarze. Dla mnie nie jest lepiej grać na prawdziwej. Wziąłem na imprezę zakładową kiedyś konsolę i dałem “gitarę” kierownikówi, który pierwszy swój utwór zagrał do końca. Nie da się zagrać na prawdziwej gitarze utworu za pierwszym razem z akompaniamentem perkusji, basu i śpiewakiem w tle. W GH się da.
@Mr_Baggins: też nie rozumiałem, pojechałem do Lipska na grową imprezę i śmiałem się ze stanowisk z GH 3. Po powrocie kolega dał mi gitarę i pokazał o co kaman. Od tamtej pory stałem się graczem-udawaczem.
To jest naprawdę przyjemne. Wypełnia przestrzeń, w której słuchając dobrych kawałków majtam odruchowo prawicą wokół brzucha a lewicę wykrzywiam dziwnie na wysokości barku.
Na razie ludzi, którzy się zetknęli z tą rozrywką mogę podzielić na 2 grupy: tych którzy wsiąkli i tych, którzy nie mają totalnie poczucia rytmu i nawet nie radzą sobie z poziomem beginer (klikanie struną zgodnie z linią melodyczną).
@pianandrill: trzecia grupa ludzi to ci, ktorzy po prostu nie lubia takiej formy rozrywki… mozna sobie w to klikac, ale za nic mi to nie podchodzi po prostu.
Ooo zarith wciąż żyje! 🙂
żyję, ale co to za życie:p
pianandrill – jako rozrywka imprezowa ok, ale do niej nie potrzebny jest wielogodzinny trening. pisałem raczej o expertowych wymiataczach.
@angh: ale ja takiej grupy nie spotkałem…
@zarith: jako imprezowa i dla relaksu. mi naprawdę sprawia przyjemność puścić sobie Baracudę albo No Lead Clover i poszturchać na medium kawałek plastiku.