Wpis dzisiaj bardziej do statystyk niż wnoszący coś ciekawego na tego bloga, ale…

Po pierwsze, pracujemy nad blogiem od strony jego funkcjonalności, mamy więc mniej czasu na granie – szczegóły wkrótce.

Po drugie, na fali rosnącego hajpu na Modern Warfare 2 wziąłem się za przejście Call of Duty 4 jeszcze raz.

Przyznam, że była to moja pierwsza gra na X360 (luty 2008)  i mając jeszcze mała wprawę w ogarnianiu tematu na padzie pozwoliłem grze przejść się samej od początku do końca, ustawiając poziom trudności na Nowicjusza. Wstyd, wiem.  Koledzy ze składu robili wszystko za mnie, od czasu do czasu kogoś trafiłem ale specjalnie się nie wysiliłem.

Dlatego po prawie półtora roku od tamtego czasu, po calaku w CoD 5, pół roku przed premirą dwójki wziąłem się jeszcze raz za CoD 4 – tym razem na veteranie.

Gdzieś wcześniej na tym blogu napisałem że piąta część serii bardziej mi się podoba niż czwórka. Czas odszczekać i przestawić kolejność. Może staję się przez to mniej oryginalny, ale jednak… Nie zrozumcie mnie źle, CoD:World at War to JEST wypasiona gra, syta, okrutna i dopracowana.

Jednak włączenie CoD4 na najwyższy poziom trudności każe zauważyć wszystkie małe detale, złożoność map, niuanse dialogów, fabularne wstawki gładko wkomponowane w rozgrywkę i klimat, który jednak przekonuje mnie bardziej. Druga wojna światowa to ograna tematyka i kolejna wariacja na jej temat, niezależnie od jakości wykonania jednak nie wytrzymuje konkurencji z rozwalaniem arabskich terrorystów.

Tak więc, CoD 4 podoba mi się bardziej. Czuję się rozgrzeszony.