Ponieważ nie dysponuję statystykami oglądalności bloga, mam tę fantastyczną możliwość, żeby ciągnąć serie, których nikt nie czyta, względnie nikt nie czyta od pierwszego odcinka. Dlatego też z zupełnym luzem zaczynam nowy wpis o grach biurowych, tym razem absolutny masakrator, czyli World of Goo

O co chodzi? Zasadniczo o Bridge Buildera, czyli taką małą śmieszną gierkę o budowaniu mostów, ale World of Goo poszedł znacznie dalej, ponieważ dodał szalenie dynamiczny element zręcznościowy do klasycznej fizycznej rozkminki. 

Są więc czarne (i innokolorowe też, o innych funkcjach) kuleczki, które przeciąga się tak, żeby zbudować fragment konstrukcji. Konstrukcja zachowuje się zgodnie z prawami (nieco gumowej, fakt) fizyki, czyli im wyżej wieża wyciągnięta w pionie, tym bardziej się  giba na boki i w ekstremalnej, zbyt słabo podpartej szeroką podstawą wersji może trzepnąć o ziemię. Nasz cel – doprowadzić konstrukcję do punktu wyjścia, ale w taki sposób, żeby została określona liczba kulek, która się następnie do tego wyjścia (o kształcie rury) elegancko zassie.

W górę, zawsze w górę! Prawie zawsze.

W górę, zawsze w górę! Prawie zawsze.

Do tego dochodzą elementy irytujące: obracające się ostrza, wiejący silny wiatr albo zbyt mała liczba kuleczek, żeby się dało z nią cokolwiek zrobić. Wtedy trzeba kombinować – na przykład zbudować małą kuleczkową gwiazdę, a potem przyczepić do niej balony. Gdy wzniesie się na odpowiednią wysokość, balony przyczepiamy do kolejnych ramion, tak, żeby gwiazda nabrała prędkości obrotowej i zaczęła przesuwać się w poziomie. Szokująco fajne.

Kapitalnie rozwiązano interfejs, którego w zasadzie nie ma.  Oczywiście w grze takiej jak ta zawalenie się pieczołowicie budowanej piramidki mogłoby skończyć się zejściem grającego, dlatego też da się cofnąć ostatni ruch, a nawet kilka z nich – w tym celu klika się na fruwające nieopodal konstrukcji muszki cofania czasu. Jak muszek nie ma – trudno, wieża leży, trzeba zaczynać od nowa.

Arcyciekawa jest lista najlepszych wyników, którą się po prostu… buduje z uratowanych kuleczek na takiej dużej metaplanszy, na którą nanoszone są wyniki z całego świata. Im ktoś więcej ich wyciągnął, tym wyższa wieża i jego internetowe ego. Z zabawnych rzeczy – kumpel pokazywał mi, jak wielką wieżę zbudował, doczepił do niej dwie kuleczki i wszystko glebnęło.

Gra działa na każdym możliwym rzęchu, włącznie z moim lapkiem, na którym tylko Diablo II łaskawie zechciało się uruchomić. Uwaga dla detepowców – działa nawet na MAKACH!

Demo windowsowe tutaj, demo makintoszowe tutaj. Poniżej sympatyczny filmik z rozgrywki, zobaczcie jaki czadowy jest styl tej gry.