Od czasu pojawienia się bety Hearthstone’a polubiłem gry karciane. Pograłem trochę w World of Tanks: Generals i wracam do HS-a co jakiś czas… natomiast coraz bardziej ciekawi mnie gra, która pojawiła się w Wiedźminie III, czyli “gwint”. Na razie niestety mam za mało kart, żeby skutecznie gromić kolejnych koleżków, ale powolutku zbieram sobie talię i zaraz zacznę bardziej profesjonalną zabawę w tę jakże niepotrzebną i irytującą grę.
Pomysł na gwinta jest niezły. To karcianka, w której nie dobiera się kolejnych kart, a jedynie gra zestawem wylosowanym w chwili rozpoczęcia gry. Celem zabawy jest rozłożenie na polu walki takich kart, żeby suma ich wartości była większa niż to, co wykłada przeciwnik. Nie gra się jednak do pierwszego zwycięstwa, ale do dwóch – do tego nie odnawiając ręki pomiędzy rundami. Karty układa się w trzech rzędach, symbolizujących szereg piechoty, strzelców oraz machin oblężniczych. Do tego dochodzą karty specjalne, wzmacniające lub osłabiające rząd – ale po obu stronach, więc trzeba takimi efektami rozsądnie gospodarować. Są też inne typy kart – szpiega wstawiamy na pole przeciwnika, zwiększając siłę wroga, ale samemu dobierając za to dodatkową kartę, są karty wspierające się nawzajem (jak na przykład BPP, czyli Biedna Pierdolona Piechota), są dowódcy, są bohaterowie… jest tego sporo.
Póki co gra wydaje mi się rozsądnym połączeniem losowości i taktyki. Na razie nie rozmontowałem systemu na tyle, żeby się cieszyć nadmierną liczbą zwycięstw (tak, mówię pośrednio, że w kółko przegrywam), ale wreszcie kupiłem sobie kartę do podwajania siły danego rzędu, więc może w końcu uda się odzyskać kasę, którą przegrałem do pewnego irytującego chłopiny.
Najbardziej podoba mi się w gwincie to, że nie jest wsadzony do gry na siłę, tylko rozsądnie się z nią przenika. Niektóre karty można kupić, inne trzeba wygrać, można złożyć kilka różnych talii (mających zupełnie inne jednostki i zupełnie inne efekty)… bardzo mi przypadł ten gwint do gustu. Jakby cedep zrobił z tego free-to-playa na modłę HS-a zamiast tego nieszczęsnego Witchera MOBA na komórki… grałbym. I płaciłbym.
No, Gwint wyszedł im całkiem całkiem, spędziłem w nim póki co z 10% gry w W3 i pewnie spędzę jeszcze sporo.
Sama gra jest bardzo podobna w konstrukcji do karcianko-planszówki Condottiere: http://www.rebel.pl/product.php/1,302/11376/Condottiere-edycja-polska.html
Przy czym w tej planszówko-karciance gra się kartami wylosowanymi, a nie zbiera własnego decku, no i zasady są nieco uproszczone (nie ma szpiegów, trzech linii ataku tylko jedna, dowódców), natomiast ogólnie jest to w 3/4 to samo jak na mój gust.
Gwint ma swoje smaczki w postaci opisów kart, są czadowe.
Potwierdzam – bardzo fajna gierka. Spędziłem już przy niej kilka godzin, po drodze kompletując talie (mam już pewnie ok. 80% dostępnych kart) i bawiłem się przednio. Niestety od pewnego momentu jest trochę zbyt łatwo i większość rywali ogrywa się za pierwszym-drugim podejściem.
Gdyby jednak pomysł rozbudować, dorzucić więcej kart i zrobić z tego samodzielną grę online, to na pewno bym w nią grał.
Świetna gra!!!
Dzisiaj sypnę poradnik dla początkujących, bardzo dużo ludzi o to pyta. Wczoraj jak nagle mi “zaklikało” w głowie, jak w to grać, to wygrałem od tej chwili wszystko za pierwszym podejściem (w Velen questline gwintowy ciągnę).
(a nie kupiłem żadnej karty w Białym Sadzie – niestety karczmarka się wyprowadza i nie da się jej kart już kupić – będzie zaraz poprawione w jakimś patchu)
Z tych początkowych kart (karczmarka) to w zasadzie tylko kukły są istotne. A co do wygranych to zależy z kim się gra i jakim deckiem, bo jak masz średnią ‘5’, a przeciwnik sypie same karty po 8-10 odporne na efekty to chocbyś nie wiem jak grał to nie wygrasz 2 rund ;). Chyba, że trafisz na zgłupiałe AI, co się zdarza.
Kukły są bardzo istotne, ale można je również kupić w Novigradzie (Siedem Kotów) i Velen (Wrońce), a dwie zupełnie wystarczą. Oprócz tego karczmarka nie miała nic, za czym warto płakać. No może tylko ten Foltest zdejmujący efekty pogodowe, ale ja i tak wolę Foltesta z rogiem na machiny oblężnicze. Także spoko Cubituss, dasz radę bez tych
kart z Białego Sadu.
Sorry za double, ale kot mi wysłał posta w trakcie pisania ;]
Wieczorem piszę poradnik do gwinta, STAY TUNED hehe 😀
czyli ona się wyprowadziła? I wszystko jasne (http://graniaczas.blogspot.com/2015/05/ten-swiat-zyje.html)
Btw, ja narazie parę gier z napotkanymi karczmarzami i… ehm.. zero przegrań 😉 Na krew, pot i łzy, by nie było. Ja wiem, noob-luck, bo karcianki nie są moją ulubioną grą “bez-prądu”.