Grałem we wszystkie Call of Duty w chwili premiery (a w kilka przed premierą nawet), ale jakoś za Ghosts nie mogłem się zabrać. Nie mam konsoli nowej generacji, nie mam peceta odpowiedniego, a na dodatek sądziłem, że na starym Xboxie 360 gra będzie paskudna. Na szczęście kolega z pracy (również lubiący CoD-y) pożyczył mi Ghosts, dzięki czemu mogłem ten tytuł nadgonić.
Cóż, niedobrze zrobiłem, że nie zagrałem w Ghosts od razu w chwili premiery! Można narzekać, że co roku to samo, że to tylko nudna strzelnica z wyskakującymi celami, że fabuła jest głupia… ale akurat w wypadku tego tytułu wcale nie jest źle, nawet na odcinku tej ostatniej. Mimo że jestem mega uczulony na głupoty fabularne, przy Ghosts nie odczuwałem dreszczy żenady, tak jak kiedyś przy Modern Warfare 2, mimo że gra nie jest dużo mądrzejsza – ale podaje te swoje głupotki w sposób, który nie urąga inteligencji. Jedyne, przy czym można się zmarszczyć, to sens sterowania psem. Samo w sobie sprawia to dużo frajdy, ale uzasadnienie jest gorzej niż biedne.
Jak jednak wiadomo, w Call of Duty musi się palić i walić, i to właśnie dzieje się w Ghosts (i to nawet, gdy sterujemy psem). Michael Bay bez wątpienia spogląda na tę grę z zazdrością, bo gdyby on miał zrobić film z takimi efektami, potrzebowałby budżetu w granicach miliarda dolarów. Mamy tu wszystko. Strzelanie z kosmosu, strzelanie W kosmosie, walące się wieżowce, tonące statki, zniszczenie satelity, a wszystko w akompaniamencie wybuchów, wybuchów i jeszcze raz wybuchów.
Zdarzają się fragmenty spokojniejsze, na wzór słynnej misji snajperskiej z pierwszego Modern Warfare i stanowią one dobrą zmianę tempa. Najmniej podobały mi się poziomy, podczas których autorzy koniecznie starali się udowodnić, że są słabsi od Battlefielda i katowali mnie koniecznością prowadzenia śmigłowca oraz czołgu. Call of Duty – nie idź tą drogą. Bo źle to wychodzi.
Mimo tych nienajlepszych poziomów z pojazdami, poważnie rozważam ponowne przejście gry na poziomie trudności veteran, tak się dobrze bawiłem. A grafika? Znośna, nie będę marudził. Płynność gry jak zwykle niezrównana. Patetyczne cytaty w normie.
Kupuję CoDy od lat i to jest niestety kolejna słaba odsłona (ostatnia dobra to był Black Ops 1). Nie wciąga, odwiedzane miejsca są jakieś takie monotonne. Inwazja Ameryki Południowej na USA też nie przekonuje, jest bardziej naiwna niż historie w poprzednich CoDach. Nie polecam, nawet jeśli podobały wam się poprzednie odsłony.
Ostatni cod którego ukończyłem to bo1. Mw3,bo2,ghosts doszedłem może do 3 misji. Gry w sumie przyjemne ale mam przy nich odczucie straty czasu:-)
Moja przygoda z COD również zakończyła się na pierwszym Black Ops (bardzo miło wspominam tę część). Może dam szansę opisywanej przez Ciebie odsłonie, choć wcześniej wypróbuję chyba Titanfalla ;-).
Titanfall dostarcza 🙂
Cod jak Cod nudzi się po tygodniu 🙂 Już nawet Battlefield nie znudził mi się tak szybko 😛
Ten na górze ma racje !
Powiem tak – CoD był fajny do wersjo COD4:MW. Potem stało się coś niedobrego. Ze swojej strony zamiast Black Opsa proponuję bardziej Titanfall.
Zachęcony wpisem kupiłem Ghosts. Kampanię ukończyłem w jeden dzień (grałem na 3 z 4 dostępnych poziomów trudności); spędzony z nią czas oceniam zdecydowanie pozytywnie, ale nie wiem, czy chciałbym to przeżyć jeszcze raz na veteranie :-P. Kierowanie psem było trochę żenujące, ale ubaw miałem przedni.
Siłą tej produkcji jest jej filmowość i różnorodność. Spacer w deszczu bomb, skradanie się w wodzie z nożem, nurkowanie w pobliżu rekinów, spuszczanie się po linie ze szklanego wieżowca, jazda czołgiem, ostrzał ze śmigłowca, lewitowanie w kosmosie – czego w tej grze nie ma? 😀 Zgadzam się co do kiepskiej realizacji sterowania pojazdami – czołgiem jeździło się jak wyścigówką. Na patos brałem poprawkę, nie wszystko z czym obcuję, musi być ambitne. Zdziwiło mnie zakończenie, ale nie będę się czepiał, bo rozumiem jego zamysł.
Zacząłem też multi (gram na PC) i jestem pozytywnie zaskoczony (podczas pierwszych godzin gra wydawała mi się zbyt chaotyczna – sieciowo strzelam głównie w CS:GO – ale postanowiłem się zawziąć i widzę metodę w tym szaleństwie). Pzdr!
Ja z wielu mi dość dobrze znanych źródeł słysze, że CoD jest po prostu z każdą “nową” odsłoną… coraz gorszy. I to nie mówią już tylko niedzielni graczowcy ale także i Ci zapaleńcy.
o… a ja przed chwilą skończyłem Black Ops 2 i Ghosty czekają aż uporam się z KZS oraz Bound by Flame i w zasadzie, mam podobne odczucia do BO2 co Ty do Gh – CoD jest dobry w swej widowiskowści, ale darowaliby sobie wciskanie na siłę “obcych” trybów rozgrywki(misje “taktyczne” które można olać). Zresztą, skończyłem BO2, a Ty mi pokrzyżowałeś plany swoim wpisem 😉 http://graniaczas.blogspot.com/2014/05/gra-endera.html