Gram sobie w Diablo III na konsoli. Battlefield 4 w rękach Jaśka, ja na tę pikselozę nie mogę już patrzeć, dlatego też czekam, aż będzie mnie stać na Playstation 4, wtedy do tematu wrócę. Gram w Diablo III nie bez powodu. Gram w nie, ponieważ staram się zrozumieć, w jaki sposób twórcy postanowili zarżnąć swoją grę za pomocą endgame’a.
Ale po kolei. W Diablo III zabijamy potworki, z potworków wypadają przedmioty, zakładamy te przedmioty na siebie, żeby jeszcze prędzej i skuteczniej zabijać potworki. Do niektórych przedmiotów dokładamy klejnoty, które łączymy u jubilera w mocniejsze klejnoty, żeby przedmioty wzmacniane klejnotami były jeszcze mocniejsze. Przez całą grę towarzyszy nam również kowal, u którego wytwarzamy nowe przedmioty z rozbitych przedmiotów, których nie potrzebujemy. To są trzy główne pętle gry, do których chcę się odnieść w tym wpisie.
A chcę się do nich odnieść, ponieważ po osiągnięciu 60 poziomu doświadczenia postaci (czyli, uwaga, trzykrotnym skończeniu gry oraz pograniu jeszcze chwilę, żeby postać doszła do 60 poziomu) Diablo III nagle pokazuje, że chce być zupełnie inną grą. Znienacka pojawiają się przedmioty, które łączą się w zestawy (czyli jak się założy 2-3-4 przedmioty z danego zestawu naraz, to dają jakąś dodatkową premię). Pojawiają się również plany, dzięki którym jubiler i kowal uczą się wytwarzania nowych przedmiotów. Nie są to różnice fundamentalne, ale zmieniają rozgrywkę na tyle, że Diablo III dopiero przy czwartym (!) przejściu (i to pod koniec) staje się grą tylko nieco mniej uboższą pod względem rozwiązań od Diablo II (w którym dodatkowo mieliśmy jeszcze narzędzie do łączenia ze sobą przedmiotów oraz runy, czyli inne podejście do zagadnienia klejnotów).
I tu dochodzę do sedna: dlaczego tak późno? Dlaczego dopiero pod sam koniec gry poznaję jej ważne elementy, które czynią z niej inny tytuł? Który ze zwykłych, casualowych (a niech nawet casual-hardcore graczy) będzie miał tyle samozaparcia, żeby skończyć grę trzy razy, zwłaszcza, że przy każdym przejściu gra oferuje mu jedynie lepsze przedmioty dla postaci, czyli nie ma w niej ani jednej nowej mechaniki?
Odpowiedź brzmi: bo autorzy gry skoncentrowali się na endgame. Endgame to mityczne coś, czego gracze żądają od producentów i co dobrze jest mieć, jeśli naprawdę lubimy dany tytuł (niech to nawet będzie tryb New game+), ale z drugiej strony przesadzona koncentracja na endgame zabija tytuł i nie daje większości ludzi szansy na zaprzyjaźnienie się z nim. Blizzard ma fioła na punkcie endgame i to widać nie tylko po Diablo III, ale i po World of Warcraft. W tym drugim zresztą twórcy przestali już udawać, że zależy im na czymkolwiek innym niż endgame i w najnowszym dodatku Warlords of Draenor będzie już można 95% gry… pominąć i awansować postać od razu na aktualnie maksymalny, 90-ty poziom.
Tym samym gry płatne, takie jak D3 i WoW, zbliżają się coraz bardziej do gier free-2-play z komórek i tabletów. Istotą gry free-2-play jest stopniowe dostarczanie kolejnych pętli, w których gracz się porusza w miarę swojego rozwoju. Najpierw tylko coś budujemy, potem robimy coś więcej, potem dostajemy nowy sposób otrzymywania zleceń, potem jeszcze jeden, potem możemy odwiedzać znajomych… w Haydayu moja córka ma już bodaj 30-ty poziom, a wciąż nie odblokowała wszystkich pętli!
Problem polega na tym, że w grze płatnej pętle nie są aż tak potrzebne. Gracz gra w te gry, kończy je – i czasami ma ochotę pograć jeszcze trochę, więc dodatkowa pętla mu się przyda. Ale przesadne stawianie na endgame jednocześnie oznacza odpuszczenie procesu dochodzenia do tego endgame’u, a przecież właśnie dojście do końca gry stanowi (przynajmniej dla mnie) istotę grania w nią. Nie gram po to, żeby grać więcej, gram po to, żeby się dobrze bawić, a po obejrzeniu napisów końcowych zająć się inną grą.
Producenci gier rywalizują obecnie przede wszystkim o nasz czas. Ci, którzy wyrwą go nam najwięcej, wygrywają – a wygrywają jeszcze więcej, gdy uda im się nas wciągnąć w grę free-2-play, bo w tym wypadku nasz czas oznacza zwykle wymierne przychody. W grach płatnych (jednorazowo, nie mówię tu o abonamentówkach) moim zdaniem nie ma to podejście zbyt wielkiego sensu. Sam znam kilka osób, które “skończyły Diablo III”, czyli zabiły Diablo, ostatniego bossa, na jedynym dostępnym na początku poziomie trudności. Czy widziały całą grę? Nie, widziały jej… może połowę. Nie bawiły się w crafting u kowala, nie zbierały planów, nie miały świadomości istnienia zestawów przedmiotów. Ominęła je całkiem spora porcja zabawy i funkcjonalności.
Dlatego też jeśli już w ogóle zaczynamy się zastanawiać nad endgame, powinniśmy go rozgraniczyć pomiędzy grami free-2-play (które są na nim oparte), a grami pudełkowymi (które go potrzebują jedynie w charakterze wisienki na torcie dla najbardziej upartych). Diablo III samo nie wie, czym chce być, w czym też oczywiście nie pomógł początkowy pomysł, żeby zarabiać na graczach, kupujących od siebie nawzajem przedmioty. Pomysł upadł, a funkcjonalność w wersji pecetowej zostanie za 2 miesiące z ogonkiem wyłączona. Na konsolach w ogóle jej nie ma.
Mam coraz silniejsze przekonanie, że gry darmowe i gry płatne to tak różne gatunki, jak film dokumentalny i film sensacyjny.
Imo, w przypadku D3, mylisz endgame z grindem, ktory jest esencja gatunku h’n’s. W WoWie, endgame to jest jednak zupelnie inna forma rozgrywki niz questowanie od 1 lvlu do ‘aktualny maks’. Samo zebranie tych kilkudziesieciu ludzi na rajd, wielogodzinne wipowanie na bossach, cwiczenie taktyk itd. nie jest tozsame z ledwie wzrostem trudnosci w D3.
Zebranie 25 ludzi na LFR, czyli raid casualowy, zajmuje od 20 do 30 minut, a potem jest zerg i ukończenie rajdu w małą godzinkę.
Wielogodzinne wipowanie na poziomie trudności heroic dotyczy ~30 gildii (750 osób) w skali świata (7 milionów graczy).
BTW Diablo padł na Inferno. Nie wydropował ani jeden plan dla kowala na epicki sprzęt, a miałem epickich składników coś koło 10 sztuk. Well played, Blizzard, well played.
Oraz: nie zgadzam się, że w hnsie grind jest esencją gry. Jest nią, bo tak lata temu postanowili designerzy, znudzeni swoją własną grą.
Równie mocno grinduje się w Plants vs Zombies 2, żeby odblokować świat piratów…
Diablo III znudził mnie już po pierwszym akcie i odłożyłem na półkę; a nawet nie jestem casualem. Ogólnie dla mnie Diablo skończył się po bardzo klimatycznej i bardzo ciekawej jedynce.
Nie lubię grindu za bardzo, ale jak się go ładnie oprawi, to jest dla mnie do zniesienia, dlatego byłem w stanie doprowadzić postać w Aion do 47 lvl (na 50 at the time) kiedy to grind zaczął być zbyt hard core’owy (skonczyly sie questy)
Ale casualizacja endgame’u w WoWie nie zmienia faktu, ze to co sie robi po osiagnieciu max level jest czym innym niz to co robi sie levelujac. Dlatego nazywa sie to endgame. Zaadoptowanie tego terminu do innych gatunkow (a i gier single player) jest o tyleż wygodne co nieścisłe.
A co do grindu w hns; tu sie nie ma z czym zgadzac. Tak po prostu jest (co sam, zresztą przyznales). I fakt, ze w innych grach tez sie grinduje niczego nie zmienia.
Kuba, ochłoń. Pomijając już sam fakt, że między LFR a Heroikami masz dwa kolejne poziomy trudności, to wejdź na wowprogress.com i policz te “30 gildii” wipujących w heroikach.
Prawdę mówiąc, to jak dla mnie piszesz bzdury, kiedy porównujesz endgame WoW-a i “endgame” Diablo (cudzysłów celowy). Owszem, można sobie używać tego samego terminu na dwie różne sprawy, słowo żuraw także może oznaczać ptaka lub urządzenie studzienne, ale to jednak co innego; podobnie wspomniane gry. Całkowicie zgadzam się z r_ADM.
“Zebranie 25 ludzi na LFR, czyli raid casualowy, zajmuje od 20 do 30 minut, a potem jest zerg i ukończenie rajdu w małą godzinkę.
Wielogodzinne wipowanie na poziomie trudności heroic dotyczy ~30 gildii (750 osób) w skali świata (7 milionów graczy).” Masz jakieś dziwne (mylne) dane, to po pierwsze, a po drugie nie mam pojęcia, dlaczego przedstawiasz tylko dwa skrajne skrzydła rajdowania czyli LFR i Heroic.
Jakim cudem wyszło Ci, że to 30 gildii, to nie wiem. Bo już w tej chwili WoWProgress pokazuje ponad 6 tysięcy gildii z co najmniej jednym bossem na Heroic, a dojdzie ich jeszcze kilka tysięcy, zarówno w wersjach 10m, jak i 25m, a to z całą pewnością nie jest 30 gildii. Jakoś (też nie do końca) broni się to tylko w odniesieniu do gildii, które walczą o prymat na świecie, ale uznanie, że tylko ich dotyczy ów endgame jest… dziwne (użyłem bardzo delikatnego określenia).
Dodatkowo, trzeba być naprawdę hardkorowcem, żeby za endgame uznać jedynie zrobienie Garrosha HC w drugim tygodniu. Dla przytłaczającej większości gildii (jak moja) endgame to robienie normali przez kilka tygodni lub miesięcy i męczenie się z heroikami do końca aktualnego dodatku, a i tak część pozostaje niezrobiona.
Poza tym, endgame WoW-a to i Flexy, i farmy, które ponoć lubisz, i repa frakcji, i daily (lub odpowiednik jak na Timeless Island), i Proving Grounds, i Arena, i BG (to nawet nie tylko endgame), i Brawlers Guild i pewnie kilka innych rzeczy. Porównywanie tego do Diablo? LOL Tylko na zasadzie, że tu i tu mam wymaksowany poziom, więc robienie czegokolwiek to jest endgame.
“BTW Diablo padł na Inferno. Nie wydropował ani jeden plan dla kowala na epicki sprzęt, a miałem epickich składników coś koło 10 sztuk. Well played, Blizzard, well played.” – podobne żale są w WoW-ie, na co firma odpowiada, że lootowanie ma wg nich mieć element losowy. I moim zdaniem mają rację, choć sam często się wkurzam, że coś tam mi nie dropi. Taki urok.
Z liczbą gildii w WoW-ie macie rację. Nie zmienia to jednak faktu, że w założeniach LFR, normal i heroic to te same okolice z tą samą mechaniką na różnych cyferkach i paroma drobnymi zmianami. Oglądam te same miejsca, będąc mniej zabijanym. Nie mam innego gameplaya, tak jak znienacka w Diablo.
Wiem co w WoW-ie jest endgame’em, bo się sam w niego bawiłem, odnosiłem się do tego, co napisał r_ADM, a nie do kompletu zajęć na koniec WoW-a (czy też w zasadzie “na początek” wraz z nowym dodatkiem).
Ad ostatniego akapitu Krzyśka – nie wydropował mi ani jeden plan na epicki sprzęt przez CAŁĄ GRĘ (cztery przejścia). Jeśli na tym ma polegać “gonienie króliczka”, to chrzanić to 🙂
No OK, ale ja w takim razie nie za bardzo wiem, o czym tak naprawdę jest ten wpis. Mógłbym prosić o wersję TL;DR? 🙂
I co do lootu łączę się w bólu, ale jednak równie solidarnie popieram Blizza, kiedy oddaje cześć Mojrom.
TLDR: Diablo III jest słabo wymyślone, bo udaje grę f2p, a nią nie jest. Oraz: jestem zawiedziony. 🙂
Ale od zawsze było wiadomo, że D3 to kilkukrotne przejście gry na początek, a potem grind po świecące przedmioty. Więc D3 nic nie udaje. Rozumiem, że ktos nie znający hns mógłby się spodziewać, że wystarczy raz przejść i już, ale ktokolwiek grał w jakiekolwiek hnsy chyba wie co go czeka. Zresztą podchodzę ostatnio pod PoE i przechodzenie poziomów w D3 było chociaż w miarę ciekawe tak do Inferno (dla mnie przynajmniej), w PoE nudno zaczyna się od połowy pierwszego aktu. Problemem D3 jest natomiast niedostosowanie lootu, bo nawet na Inferno MP7 dropują głównie crapy.
Być może na pececie, na konsoli miałem mega-satysfakcję z gearowania postaci, bo 90% stuffu leciało mi pod nią. Przez 4 przejścia gry wypadło mi ze 20 legendary (jak nie 30), dwa setowe.
Dlaczego nie kupujesz na premierę PS4???
Bo mi akurat 2k zabraknie do wyjazdu na narty z dzieciakami w lutym.
PS4 nie ma sensu kupować, bo nie ma w tej chwili w co grać, wszystko jest na PC albo nawet starszych konsolach. Tych kilka exclusivów to gry po prostu bardzo przeciętne. Trzeba czekać na Uncharted 4 czy inny exclusiv.
A wracając do tematu – żeby nie przegapić funkcjonalności gry trzeba też grać na wysokim poziomie trudności. Na niższych często grę da się przejść metodą “na młotka”, nie zmieniając np. broni startowej, bez konieczności stosowania róznych powerupów itd. Innymi słowy, przegapia się znaczną część pracy deweloperów.
Kolo, nie mam peceta. Pecet za 4k versus PS4 za 2k… różnica w cenie gier sprawi, że oba wydatki wyrównają się po kupnie jakichś 20 gier na PS4. Wybieram PS4.
Co do poziomu trudności pełna zgoda – szkoda, że w D3 trzeba przebiec każdy poziom trudności z osobna…
OK, rozumiem z tą konsolą, ja mam mocnego peceta i ani Sony ani MS nie dają mi powodu żebym kupił ich nowy sprzęt. Kupię, ale dopiero jak wyjdą porządne gry na wyłączność (Uncharted 4 wystarczy), czyli pewnie nie wcześniej niż za rok. Teraz to jest zakup dobry właśnie dla konsolowców, którzy dotąd grali non stop na Xbox 360 czy PS3.
“Znienacka pojawiają się przedmioty, które łączą się w zestawy (…) Pojawiają się również plany, dzięki którym jubiler i kowal uczą się wytwarzania nowych przedmiotów. ”
Akurat obydwa te ficzery pojawiają się wcześniej w grze, co dobrze ilustruje ta strona: http://us.battle.net/d3/en/artisan/blacksmith/recipe/#type=set&page=2
Czy jest tych przedmiotów/planów więcej na koniec gdy niż w trakcie levelowania? Jasne, że tak. Żeby odkryć wszystkie z nich wolałbyś żeby były rozprowadzone równomiernie w grze i wracać się poziomami o 20 niższymi niż twój level i zabijać nie stawiajace żadnego oporu potworki żeby zdobyć plan który Ci się nie przyda, bo na wyższych poziomach masz białe przedmioty które mają lepsze statystyki albo tworzyć co chwila nową postać od zera? Czy może lepiej jak ich lwia część znajduje się w endgame gdzie jest większa szansa, że przedmioty z nich mogą się bardziej przydać?
“Sam znam kilka osób, które ?skończyły Diablo III?, czyli zabiły Diablo, ostatniego bossa, na jedynym dostępnym na początku poziomie trudności. Czy widziały całą grę? Nie, widziały jej? może połowę. Nie bawiły się w crafting u kowala, nie zbierały planów, nie miały świadomości istnienia zestawów przedmiotów. Ominęła je całkiem spora porcja zabawy i funkcjonalności.”
Takie zjawisko dotyczy każdej gry i to odróżnia gracza hardcore od casual. Dla przykładu, GTAIV ukończyło niecałe 30% graczy. Polecam statystyki innych gier: http://www.gamasutra.com/php-bin/news_index.php?story=25818
To na co można ponażekać, to że aby dojść do endgame, blizzard każe przejść trzy razy krótszą grę, zamiast raz ale dłuższą.
To może być odrzucające, bo z każdym kolejnym przejściem, fabularnie jest tak jak przechodzenie kolejny raz każdej innej gry. Nic nas nie zaskoczy, znamy już każdy tekst i skąd wyleci potwór.
@Zbyszek
To jest odrzucające, bo ja nie mam najmniejszego nawet zamiaru przechodzić kilka razy tej samej gry o ile nie jest tak wielowątkowa i zróżnicowana jak np. Fallout. Zwłaszcza, że hns są przecież głównie zabawą w klikanie i naprawdę nie pojmuję więc po co miałbym to robić. A w dzisiejszych czasach kiedy o mój czas rywalizuje dużo innych bardzo dobrych gier, na których przejście i tak zabraknie mi czasu trzeba dokonywać trudnych niestety wyborów. Dlatego D3 nawet jeszcze nie kupiłem, a kupka gier do przejścia zamieniła się już dużą kupkę i rośnie stale.
Są gry, gdzie mimo ich liniowości kolejne przejście daje taką samą lub większą frajdę niż przejście pierwsze – dla mnie takimi grami były np. Demon’s i Dark Souls. Problem D3 jest taki, że ta gra jest po prostu pierwsze trzy razy maksymalnie prosta na podstawowym poziomie trudności, a sztuczne zwiększanie poziomu trudności nic nie daje, bo gra się w żaden sensowny sposób nie odwdzięcza. Z drugiej strony mam przegrane w D3 ponad 500h na dwóch platformach (PC i PS3) i nadal gram przynajmniej 10h w miesiącu, więc tragedii nie ma, jedynie zmarnowany potencjał.
Witam, pierwszy raz komentuję chociaż wielokrotnie czytałem wpisy. Nie mam jeszcze 30 lat, ale mam nadzieję, że to nie przeszkadza.
Jeżeli chodzi o temat to powiem tak: Endgame nie zawsze jest ważny. Lubie gry, które mają konkretne zakończenie (Alan Wake, anyone?), ale najlepszym typem gier są te, które łączą te cechy. Najlepszym tego przykładem jest Dark Souls, który ma konkretne zakończenie, ale pozwala na nowe wyzwania w New Game+. Diablo 3 doszedłem do 60 poziomu i na razie jest odstawione, ponieważ nie ma z kim już grać (gram na xbox 360).
Pozdrawiam 😉
Jak można oranie w Diablo nazwac przechodzeniem gry. To tak jakby ktoś “przeszedł” wszystkie mapy CS-a i stwierdził, że nie ma sensu przechodzić gry ponownie.
Kubi, kto jak kto, ale ty raczej znasz różnicę między end-game w WoW i tą nedzną namiastką z D3.
Porównywanie śmiesznego LFR-a do rajdu to zaprawdę low shot jest. Poza tym całkowicie wyjmujesz aspekt socjalny. D3 to jest jednak gra solo, może co-op, a WoW to 10 osób na rajdzie, pewnie ze 20-30 w szerokim gronie bliskich znajomych.
D3, jak zresztą napisałeś w kolejnym commencie, jest najzwyklej w świecie grą średnią. To, co opisujesz, jako złą mechanikę end-game, złym F2P, można też spokojnie nazwać po prostu złym design’em. Jest zbyt duża przepaść między kolejnymi elementami gry i przeciętny gracz nawet nie wie, co traci. Ta gra jest nudna przez pierwsze trzy przejścia, czyli ile? 30h grania? Więcej? I ma rywalizować z F2P, które giną, jeśli nie zapuszczą hooka w ciągu piewszych 6 sekund? No bez jajek…
Jak dla mnie, to chłopcy od diabła zapatrzyli się właśnie w end-game WoWa, raczej niż w F2P.
Na koniec wisienka – uważam, że nic tak jak end-game, nie zaciera różnic mięzy grami F2P i boxed i jeśli już, to właśnie ten element staje się taki sam.
Wcześnie dostępnym elementem game-play są misje poboczne ze Skyrim, czy GTA V na przykład. Klasycznym casusem jest RDR, rzadko kończony, ale zawzięcie grany.
Różnicą jest szybki i trwały dostęp do core gameplay. W boxed jest on oczywiście w całości dostępny. LoL prawie w ogóle go nie ogranicza. Candy Crush, czy HayDay albo Clash of Clans go wydzielają za pieniądze, ale jest na tyle dobry, że ludzie bulą sarkając. Potem jest cała masa gier pay to win i pay to continue, które czy to są zbyt agresywne w swej pazerności, czy też po prostu nie tak dobre na poziomie core gameplay jak wymienione.
Takie gry boxed, o jakich piszesz, to jest SP jak Drake czy Beyond za wielkie pieniądze i wielki marketing. Kilka tytułów na rok, odpowiednik Hollywood. Jeszcze kilka lat temu były najważniejsze, ale teraz to już nisza. Piękna nisza i, jak sądzę, z przyszłością, ale na pewno nie trend definiujący gry, który mógłby być benchmarkiem do end-game design.
Jak dla mnie, styczność z Diablo III po zagrywaniu się w obie poprzednie części miało formę terapii szokowej (nie jestem pewny czy w negatywnym czy w pozytywnym sensie).
Na pewno przymuszanie gracza do 4-5 krotnego przechodzenia gry dla pełnej jej walorów nie pomaga Blizzardowi zrehabilitować się po ostatnich grzeszkach.
http://crfwerakso.pl/
Niesamowity i jedyny w swoim rodzaju blog o grach online:
http://adam-gryonline.blogspot.com/
MUSISZ ZOBACZYĆ !!!