Coraz więcej gram ostatnio w Skyrima, poświęcając mu już w zasadzie 90 procent swojego wolnego czasu (i to tego jego kawałka, który przeznaczam na granie). Nie docierają do mnie argumenty ludzi, którzy nie znajdują w nim ciekawego lootu czy fascynujących questów – zamiast tego chłonę ten świat całym sobą, wkręcając się coraz mocniej. I nawet parę książek (ingame’owych) już przeczytałem.
Dotarło do mnie wobec tego, że mimo pośpiechu, z jakim traktuję zwykle gry (“no daleko jeszcze do końca?”) mam gdzieś w sobie wciąż dziecięcą – a może po prostu ludzką – potrzebę zwiedzania i odkrywania. Na naszym świecie wiele do odkrywania już nie zostało, zwiedzanie zaś zaczyna przypominać pędzenie owiec z miejsca na miejsce, przerywane jedynie na golenie do samej skóry. Nie zrozumcie mnie źle, wciąż staram się zwiedzać miejsca, których nie widziałem i zaglądać tam, gdzie mało kto chce zaglądać, ale ze zrozumiałych dziecięcych względów muszę odpuszczać sobie jakieś ekstremalne wakacje za Wielkim Murem Chińskim na rzecz Wielce Fajnego Hotelu Z Basenem.
I chyba właśnie dlatego swoją potrzebę zwiedzania i poznawania niekiedy przerzucam na gry komputerowe. A Skyrim wybitnie się do takiego zwiedzania nadaje – jest wielki, jest piękny, są świetne widoki, jest stromo i zimno, a lochy i jaskinie ciągnące się kilometrami można obwąchiwać kącik po kąciku, znajdując jakże niezbędne do wytwarzania żelaznych sztyletów iron ingoty oraz masę innych potrzebnych rzeczy.
Moja postać się jakoś tam rozwija, jakiś miecz dostałem, jakieś skille rozdzielam, kogoś leję pałą po łbie – ale najwięcej frajdy sprawia mi właśnie to zwiedzanie. Oczywiście przerywane systemem szybkiego podróżowania, bo nie będę zwiedzał dwa razy tego samego miejsca. Oraz okazjonalnym sejwem, jak zapuszczę się w miejsca, w których nie powinno mnie być.
Myślę, że Skyrim to idealny singlowy odpowiednik World of Warcrafta – idealny dla ludzi, którzy nie mają ochoty uzależnić się od powtarzania w kółko tych samych czynności i wpatrywania się w cyferki, tylko dla takich właśnie jak ja podstarzałych wanna-be turystów, którzy nie ruszają się z domu. A bardzo by chcieli.
Ja taką potrzebę zwiedzania mam w przypadku Just Cause 2. Tropiki. Trzeba coś więcej dodawać? A no tak, rozwałka…
Skyrim skończył jak każda gra z serii TES – znudził mnie tak po 10h. Nie dla mnie to.
Z ciekawości odpaliłem Daggerfalla ale okazał się za trudny. Widocznie inny niż inne gry z serii :]
Generalnie granie w produkcje, gdzie panuje zima o tej porze (październik-marzec), nie zdzierżę. Przez to ponowne przejście Metro 2033 przełożyłem na lipiec (okrągły rok od poprzedniego podejścia). Za to produkcje, gdzie panuje ciepełko gra mi się znacznie lepiej.
Skyrim… dobra podstawka do modów. Jak znajdzie się wreszcie mod poprawiający system walko to z chęcią wrócę :] Marzy mi się szermierka bo takie dziadowskie mashowanie jest nudne.
Jak ja uwielbiam gry “do zwiedzania”. Ostatnio tak dobrze bawiłem się z Falloutem 3, głównie dlatego, że tam-na-horyzoncie-stoją-jakies-ruiny-pójdę-sobie-zobaczyć-co-tam-jest. Just Cause 2 też fajny. Fuel, którego nikt nie lubi, był przeze mnie uwielbiany, również za to. Teraz biegam sobie w SWTOR, a pewnie Skyrim następny w kolejce.
Ja ostatnio próbowałem grać w Fallouta3 bez modów.
Mody blokują achievementy (GfWL) w angielskiej wersji (musiałem kupić angielską bo wersja od Cenegi serwowała mi BSoDy seriami).
Początek to mordęga, te ckliwe dzieciństwo… bleh.
Wylazłem z Krypty, pograłem jakieś 3h i odłożyłem. F:NV zjada go na śniadanie.
W Skyrima jeszcze nie grałem, ale JC2 bardzo lubię i cenię. Nie robię tam prawie żadnych misji, tylko sobie chodzę, jeżdżę, wspinam się na góry, podziwiam widoki i potem skaczę w dół… Zwiedzanie to również coś, co mnie najbardziej przyciągnęło do Minecrafta; tym bardziej, że wszystko jest za każdym razem inne.
Skyrim to gra ponad przeciętna. Nie piszę tego jako jakiś fanatyczny fan – wręcz przeciwnie, chwile mi zeszło zanim przekonałem się do tej gry. Jest sporo prawdy w tym ostatnim akapicie 😉
Zwiedzanie i podziwianie widoków włączyło mi się przy pierwszym kontakcie z Assasin Creed …. w zeszły weekend!
Wiem dziwne to, ale do tej pory jakoś omijał mnie ten tytuł. W końcu zakupiłem jakoś w Świąteczne promocje na Steamie obie części i leżały na kupce wstydu 🙂
Na Skyrima jakoś ochoty nie mam. Może kiedyś…. jeszcze DeadSpace2 i Bioshock2 leżą niedotknięte.
Ja to zgupiałem na punkcie Skyrima. Mam 130 h przegrane na PS3, naszło mnie i kupiłem drugi egzemplarz na PC, żeby porządnie książki przeczytać. Jest to moja pierwsza gra od 2 lat kupiona na PC (nie piracę, po prostu gram na konsolach)
Niestety “przekozaczyłem” z modami, zainstalowałem z 15 i laptop siadł, obraz przycina, dźwięk też…eh … wracam do grania na konsoli… karny k@%as dla Cenegi za brak możliwości wyboru polskiej wersji na konsolach. Potwierdzam, że gra jest świetna, bo gram dla przyjemności i nie spinam się na trofeach.
Jc2, fallouty i fuel. Skyrim jeszcze do tego zacnego grona nie dołączył, ale dla tych gier chętnie odrywam się od m.a.g.
Dobrze prawisz, zasłużyłeś na piwo. Skyrim siedzi w czytniku mojej plejki od sylwestra i nie mam zamiaru go wyjmować przez najbliższe miesiące. Uwielbiam się szlajać po bezdrożach, ale czasami dręczy nawał najróżniejszych questów. wypatruję niecierpliwie endgame’u, kiedy nie będę musiał podczas sesji wybierać pomiędzy eksploracją a wypełnianiem zadań.