Nie wiem czy kupię Sony NGP. Wobec chwilowego zluzowania w kontekście podróży służbowych nie potrzebuję bowiem już za bardzo przenośnej konsolki, do której specjalnie muszę zakładać bojówki, bo w przeciwnym wypadku wyglądam, jakbym się bardzo cieszył na czyjś widok względnie upchnął sobie w spodniach tabliczkę czekolady.

Niemniej w podróżach lubię grać, a do podróży zalicza się również stanie w korku (zwłaszcza, że mam autko do korków przeznaczone, czyli takie bez sprzęgła). Zamiast wozić PSP jednak, okazuje się, że współcześnie lepiej już (i wygodniej) nosić ze sobą telefon komórkowy. Odkrywam coraz to nowe gry na iPhone‘a (no po prostu nie mogę z telefonami na Androidzie, są na tyle mniej responsywne, że mnie to wkurza) i dzisiaj mam kilka odkryć do polecenia.

Aktualnie na pierwszym miejscu ajfonowych zabawek jest gra od Remedy Entertainment (tak, TYCH Remedy) pod tytułem Death Rally. To wielce udany remake starego pecetowego zabytku i muszę powiedzieć, że dawno nie miałem takiego ubawu jak tutaj. Gra jest bardzo tania (0,79E), ale ma w środku mikropłatności, co lekko wkurza.

Gdy mam chwilę na dłuższą rozkminkę, włączam Infinity Blade. Robię to również wtedy, gdy ktoś narzeka, że telefony nigdy nie dogonią dużych maszynek. Infinity Blade to gra zrobiona przez firmę Chair na engine’ie… Unreala i wygląda kompletnie nierealnie. A jak się potem okazuje, że można bujać kamerą, a ci kolesie, to oni są animowani w real-time’ie, a nie stanowią części filmiku, to szczęka już zamiata podłogę.

Do gier tak zwanych “chwilowych” dołączam też Mega Worma, grę z ośmiobitową grafiką o wielkim robalu, który wyskakuje spod ziemi i pożera ludzi, samochody, a jak się dobrze wybije, to i samoloty. Bardzo udany model rozgrywki, odpowiedni gore i fajne zmiany z levelu na level – dobra rzecz na parę minut.

Mam poczucie, że Sony NGP to jedna z ostatnich przenośnych konsol i że ten rynek wchłoną telefony. Chociaż telewizja też miała wchłonąć kino…