Czasami tak jest, szczególnie pomiędzy świętami BN a Nowym Rokiem, że kompletnie nic się nie dzieje. Zwłaszcza w branży gier, która aktualnie opala się na Hawajach albo kombinuje, jak kupić siebie samego, albo jak wyślizgać się z nieprzyjemnego kontraktu, albo jak dowieźć deadline, albo jak zmienić pracę tak, żeby się zwolnić i już mieć następne zajęcie. Dlatego też dzisiejszy pustynny wpis ma charakter porządkowy i nie będzie o grach.
Widziałem bowiem film Buried, który jest tryumfem treści nad formą. 90 minut pokazywania człowieka zamkniętego w zakopanej trumnie wydaje się być nudnym pomysłem, ale stanowi idealną (z paroma uwagami, ale to w końcu nie blog o filmach) demonstrację tego, jak wiele zależy od tego, co się chce przekazać, a nie tego, jak dużo wydało się na odpowiednio wielkie wybuchy. Film nie jest oczywiście dziełem hollywoodzkim, tylko hiszpańskim, ze wsparciem piętnastu różnych organizacji, które wyłożyły gruby dolar na ujęcia bliska kolesia, który drze się do telefonu komórkowego i oświetla sobie otoczenie zapalniczką.
Ten film trzeba zobaczyć po to, żeby uzmysłowić sobie, jak wiele zostało jeszcze do powiedzenia i pokazania w grach komputerowych. I jak słabo gry potrafią jeszcze to, na co kino jest w stanie się odważyć.
Pamiętam, był taki film o kolesiu, który był zmuszony tkwić w budce telefonicznej. W sumie przez cały film też nie działo się nic więcej, a mimo to był całkiem ciekawy.
Liczysz, że wyjdzie gra komputerowa na podstawie “Buried”?
Nie, liczę na to, że gra będzie potrafiła być takim środkiem wyrazu, jak ten film. Być może gra o facecie w trumnie też miałaby sens, gdyby miała coś do przekazania, tak jak Buried.
bo teraz @cubituss jest czas, żeby pograć w te wszystkie przedświąteczne premiery/prezenty/promocje ze steama itp po prostu. jest szansa, korzystać trzeba 🙂 jak dla mnie w grach na pc posucha trwać będzie do końca marca, czyli do premiery crysis 2, duke nukem forever (o ile w końcu wyjdzie :D) i brotherhooda – to jest dopiero przerwa w graniu 😉
@Cubituss – chyba masz za duże wymagania w stosunku do gier. Gra nie ma być “środkiem wyrazu” tylko produktem rozrywkowym powodującym, że ktoś wyda kasę i sięgnie też po kolejne produkty. Kino niszowe ma jeszcze szansę – zawsze się jakiś mecenas znajdzie, ale gra – ma przede wszystkim zarobić. I nie wiem, czy statystyczny odbiorca gier oczekuje od nich czegoś więcej niż czystej rozrywki.
Baggins, a czemu gra ma być produktem rozrywkowym, a nie środkiem wyrazu, przytoczysz jakąś nie wiem, konstytucję? 🙂 Gry mogą być tak samo niszowe jak może być kino-książki-teatr i tego od nich wymagam!
Słuchajcie, znowu nic się nie dzieje w świecie gier, więc zarządzam dzisiaj przymusową przerwę, żeby nie pisać o pierdołach 🙁 Przepraszam, nie moja wina.
Cubituss – nie to, że “ma być”, tylko jest – bo służy do zarabiania pieniędzy. Poza tym jako środek wyrazu moim zdaniem jest niezbyt dobrym nośnikiem, bo to dzieło wielu twórców, w większości anonimowych. Mało nazwisk kojarzy się z grami – Sid Meier “firmował” swoje gry własnym nazwiskiem, ale to jednak rzadkość. Czyim dziełem jest gra? Muzykę robi kto inny, grafikę kto inny itp. W przypadku filmu wiadomo, że zawsze kojarzy się z nazwiskiem reżysera, muzykę, obraz można przypisać do jednego twórcy, a grę trudno.
Pewnie, że w grach można dużo zrobić… ale niestety większość developerów/wydawców to tchórze, którzy boją się ryzykować i eksperymentować z formą przekazu.
Weźmy takie Kane and Lynch 2, dla mnie pokazanie tej gry jakby sceny kręcone były kamerą VHS z ręki było genialnym pomysłem. Nagle zwykła strzelanka nabrała zupełnie innego wymiaru. Tylko, że większości graczy nie przypadło to do gustu. Myślicie, że szybko ktoś się odważy na podobny “eksperyment”? Nie sądzę, …a szkoda.
@Mr_Baggins:
W grach zawsze jest tak zwany Art Director, jest to osoba odpowiedzialna właśnie za zunifikowanie przekazu poskładanego z różnych klocków (grafika, muzyka, dialogi itp.)… i to od jego talentu i odwagi zależy efekt końcowy. Talent do przekonywania kierowników produkcji i producentów też nie jest bez znaczenia.
A nie najwięcej do gadania ma ten, który pieniążki wykłada? 😀
z podobnych filmów polecam Exam; wszystko toczy się w 1 pokoju, a akcja taka, że odejść od tv się nie da 🙂