Electronic Arts niedawno ogłosiło, że model mikropłatności (powszechnie znienawidzonych wśród graczy, tak wynika przynajmniej z wpisów na forach) sprawdza się na tyle znakomicie i tak bardzo podoba się graczom, że pojawi się w każdym kolejnym tytule firmy. Trudno się dziwić, bo mikropłatności to kura znosząca złote jaja.
Mikropłatności na większą skalę pojawiły się w świecie gier mobilnych, gdzie wojna cenowa pomiędzy wydawcami aplikacji osiągnęła w pewnym momencie stan, w którym taniej można było kupić całkiem porządną grę niż chleb. Ktoś poszedł po rozum do głowy i uznał, że najlepiej będzie rozdawać grę za darmo i dopiero w jej wnętrzu zamieścić mechanizmy nakłaniające (ale nie zmuszające, przynajmniej teoretycznie) do płacenia.
Zostałem ostatnio namówiony do zagrania w Hayday, znakomitą grę farmerską, która ma takie wykonanie, że żadna firma by się go nie powstydziła. Rozbudowane animacje, wyrazisty rysunkowy styl, wszystko dostosowane do wysokich rozdzielczości, a do tego wysoka grywalność, wynikająca z masy doskonałych i nietypowych pomysłów. Ile ten Hayday kosztował? Nic. To gra za darmo, która musiała kosztować spore pieniądze w produkcji. Autorzy wyszli z założenia, że zarobią więcej, rozdając grę za darmo.
Oczywiście Electronic Arts potrzebuje jeszcze trochę czasu, aby zacząć rozdawać swoje gry za darmo, ale nawet gdy tego nie robią, gracze z chęcią zostawiają pieniądze w ich produkcjach. Sam wydałem całkiem sporo kasy na premium w Battlefieldzie 3, sądząc (gdy to premium kupowałem), że BF jest nieśmiertelny i że te wszystkie dodatki do gry, które otrzymam w ramach premium, na pewno bardzo mi się przydadzą. Ale to dopiero czubek góry lodowej. Bo gdybym zaczynał dzisiaj grać w BFa, mógłbym sobie odblokować cały sprzęt, normalnie odblokowywany podczas rozgrywki. I powiem szczerze, coraz bardziej się przekonuję do tego, że to dobre rozwiązanie.
W dzisiejszym świecie bowiem – na pewnym poziomie umowności – balansujemy pomiędzy niedoborem czasu i niedoborem pieniędzy. Jeśli pracujemy, marnujemy czas, ale zarabiamy pieniądze, a gdy nie pracujemy – marnujemy (wydajemy) pieniądze, ale mamy czas. Z tego prostego założenia wychodzą wszystkie mikropłatności. Czas to pieniądz, mówi stare przysłowie, i dokładnie tak jest. Jako dość zapracowany facet mam znacznie mniej czasu na rozgrywkę niż gimnazjalista, który ora Battlefielda 10 godzin dziennie i odblokowuje wszystkie bronie i gadżety znacznie prędzej niż ja. A potem robi ze mnie miazgę. Mam zatem możliwość zapłacenia za to, aby przynajmniej wyrównać różnice w sprzęcie (bo w umiejętnościach oczywiście ich nie wyrównamy) i jest to uczciwa wymiana: płacę pieniądze, bo nie mam czasu.
Oczywiście jest też druga strona medalu: co z ludźmi, którzy mają i czas, i pieniądze? Powinienem ich pominąć w rozważaniach, ale jeśli mikropłatności są odpowiednio skalibrowane, w ich sieć wpada całkiem spora liczba takich właśnie ludzi. Jedynym sposobem na zachowanie jakiejkolwiek równowagi staje się wówczas pozwolenie graczom z nadmiarem czasu na “ucieczkę” przed tymi bogatymi i włączenie mikropłatności po jakimś czasie.
Obawiam się jednak, że EA, widząc jak wspaniale schodzą paczki z zawodnikami w FIFIE czy pakiety w Mass Effect 3, w ogóle nie będzie się tą równowagą przejmowało. Ludzie z nadmiarem czasu grają znacznie lepiej od tych z niedoborem, więc dajmy tym drugim chwilową przewagę w sprzęcie i możliwościach w zamian za dolary – z biznesowego punktu widzenia takie myślenie ma największy sens, bo uzasadnia zarabianie na mikropłatnościach od dnia premiery.
Dlatego też sądzę, że Battlefield 4 (musi być na jesieni razem z nowymi konsolami, nie widzę innej możliwości) będzie zawierał mikropłatności od samego początku. Ja bym w imię balansu operował jedynie ceną: rzuciłbym zaporową cenę za wszystkie unlocki (typu 150 dolarów), a potem zmniejszał ją w miarę odpływania coraz większych mas graczy na wyższe poziomy.
Ale mogę się mylić, bo ja mam dość radykalne poglądy i uważam, że nadszedł już najwyższy czas na potężne ryzyko i wypuszczenie Battlefielda 4 za darmo, za to naładowanego po brzegi mikropłatnościami. Te czasy nadejdą, ale raczej jeszcze nie teraz. Chociaż działania Sony (Uncharted 3 w wersji free-2-play) pokazują, że nie ja jeden tak uważam.
Generalnie wywód logiczny z małym “ale”, a raczej dwoma;)
W pierwszym akapicie jest jakiś paradoks zawarty: “powszechnie znienawidzone wśród graczy” a zaraz potem “tak bardzo podoba się graczom”. Skoro mikropłatności dają takie przychody, to znaczy, że baaardzo się graczom podobają. A tych “powszechnie nienawidzących” to jest garstka (której nikt nie słucha:)
Druga sprawa, to kwestia tego, czy ten 30latek faktycznie musi wydać kasę z powodu braku czasu na granie, aby szybko choć trochę nadrobić braki w stosunku do biegającej po serwerach gimbazy? Doświadczenie (BFBC2, CS, MW) podpowiada mi, że niekoniecznie. Wystarczy skill i nawet grając tą 1-2h dziennie (czy nawet mniej) można spokojnie ciułać punkty doświadczenia i radzić sobie z podstawowym ekwipunkiem przeciwko nastoletnim generałom;)
http://www.youtube.com/watch?v=lPYkOMj-3iI to chyba wystarczy za komentarz 🙂
Pearlz, poprawiłem ten pierwszy akapit, dziękuję.
Podstawowy ekwipunek ma niestety to do siebie, że jest – no właśnie – podstawowy. Dwa miesiące lamienia zajęło mi odblokowanie flar w samolocie w BF3, upierdliwe jest również odblokowywanie lepszych celowników do nowych giwer (jak się za to zabieram, to wszyscy walą już do mnie, patrząc przez ACOGa). Fakt, nie jest to jakaś wielka przeszkoda, ot, 2-3 godzinki grania. Podobnie niewielką przeszkodą jest czekanie 6 godzin w Hayday, aż mi wybudują oborę… 😉
Bleh. Na mnie nie zarobią. Nic nie odrzuca mnie od gry tak bardzo jak pay2win. Cała motywacja do gry idzie precz.
Kurcze muszę być jakiś inny, bo ja nawet DLC nie za bardzo chcę kupować, kiedy to jest kolejna broń, czy kostium, a co dopiero płacenie za unlock’i. Nie wiem, dla mnie zabija to przyjemność z gry – po co farmić, jak mogę kupić, a po co grać, jak polega to na kupowaniu kolejnych rzeczy ? Natomiast świata nie zmienię i wiem, że gry zmierzają w tym kierunku. Zastanawia mnie tylko jedno, kto pierwszy wdroży levelowanie w grach ala Diablo jako mikropłatności – chcesz wyższy poziom, zapłać 5$ 🙂
Zbyt oczywiste to rozwiązanie, jest za to “możesz wyjść 10 razy na misję w przeciągu 24 godzin”.
Jest też wcześniejsze “zmartwychwstanie” postaci za kasę i podejrzewam, że tego typu rzeczy zobaczymy częściej. Niestety.
Jak najbardziej masz rację.Micropłatności to przyszłość gier komputerowych a idealnym przykładem tejże polityki jest League Of Legends który jest za free ale jest dopakowany micropłatnościami a rzeczy można kupować nawet za smsy 🙂
Na turniejach komputerowych największe pule nagród nie są w SC2 czy WoWie a w LoL’u 🙂
Pit, to ma znacznie głębsze uzasadnienie zasadniczo 🙂 Ale tak, LoL to bardzo dobrze skalibrowana gra pod względem mikropłatności. Z tego co pamiętam jednak, nie da się tam kupić przewagi.
Nie da się 🙂 i to jest właśnie fajne że możesz kupić rzeczy na które normalnie musiałbyś farmować godzinami czyli głównie championów.Skórki można kupić tylko za kasę i powiem ci że są skórki po 80zł i ludzie je kupują a obecna ilość graczy to ok 32mln więc jest na czym napełniać sakwę.
“Na turniejach komputerowych największe pule nagród nie są w SC2 czy WoWie a w LoL?u”
Najwieksze to moze i sa na jednym… tym organizowanym przez Riot.
Oczywiście że tak ale jak na razie to żadna inna firma nie przebiła ich pod względem puli wygranych na jednym turnieju.
I chodziło mi o podkreślenie tego jak z małej mało liczącej się na rynku firmy komputerowej zrodził się gigant tylko i wyłącznie dzięki mikrotransakcjom.
Odbiegając od tematu ale musicie to zobaczyć 🙂
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=302805046512167&set=a.246125262180146.57492.246121255513880&type=1&theater
istnieje jeszcze przykry przypadek ludzi z niedoborem czasu i pieniędzy, których f2p wyśle na margines cyfrowego wykluczenia. w digitalu jak w życiu
W FIFA 13 można sobie KUPIĆ mecz. ;] I to w trybie online (Sezony). Co prawda za monety wewnątrzgrowe, ale kto wie, co przyniesie przyszłość… Fryzjer byłby dumny. 😉
Gra komputerowa jest rozrywką polegającą na konkurowaniu z przeciwnikiem (komputer, żywa osoba) na określonych zasadach. Zasady powinny być tak dobrane aby żaden z graczy nie czuł się oszukiwany – czyli powinien być dla nich “sprawiedliwy”.
Bardzo często model f2p zmienia te zasady, za pieniądze które zapłacimy. Wtedy gra daje przewagę osobie która więcej zapłaciła. Jaka jest wtedy przyjemność z grania i jaką satysfakcję daje zwycięstwo ?
W Twoim przypadku i BF3 jest tak, że czujesz się oszukany przez to, że nie masz tyle czasu co inni na rozwinięcie umiejętności i chcesz wyrównać swoje szanse płacąc za to…
Myśle ze lepszym i prostszym rozwiązaniem byłoby dobieranie przeciwników na Twoim poziomie – tak jak np. w LOL.
Mam nadzieje ze f2p jest chwilowym zauroczeniem twórców i szybko umrze.
nigdy nie będę grał w gry, które są taki idiotycznie skonstruowane
BF3 po multi? śmiech na sali, pograłem 30 min. i podziękowałem
A może jest coś więcej, w tym powtarzanym jak mantra przez setki growych vlogów proteście przeciwko bezkrytycznemu oddawaniu się F2P? Może i ta strategia biznesowa ma swoje mroczniejsze dno.
Grałem chwilę w ten rodzaj gier, którą pokochało dzisiaj EA, czyli w The Simpsons: Tapped Out. Zniechęcony przebiegiem rozgrywki poczytałem w sieci ile trzeba wydać kasy, aby w ogóle ciągnąc grę do przodu. Ale przecież gra jest w samej czołówce Top Grossing, czyli w oczach prostej myśli biznesowej, to jest po prostu świetna gra. Moim, amatorskim okiem nie jest. Jest prymitywną, marketingową sztuczką działającą na elementarnych, ludzkich pobudkach. Takie osiągnięcie dla świata jak zabawa audiotele czy trzy karty. Niestety przeważająca liczba F2P, które obserwuję właśnie działa w ten sposób. Jeżeli byłby to jedyny, obowiązujący sposób na tworzenie gier i ich sprzedawanie, cóż chyba zająłbym się czym innym, a wolnym czasie robił gry dla satysfakcji.
Natomiast oczywiście wśród F2P są bardziej eleganckie rozwiązania, choć wciąż jest ich mało. Puzzle Craft choćby zaliczam do tego rodzaju gier, gdzie można pogodzić obie sprawy ? zakupy i rozgrywkę. Moja żona skończyła grę wydając przynajmniej 0.99$. Podobnie z mojego planszówkowego podwórka firma Playdeck w grze Summoner Wars rozwiązała to tak, że daje podstawowe armie za friko, a później płacimy. Podoba mi się takie rozwiązanie (demko + odblokowanie) i też się zastanawialiśmy przy naszych grach czy tak nie robić. Jasne, klarowne zasady, a nie jak tu wykorzystać tego głupiego klienta i jego najprostsze instynkty.
Ja nie dyskutuję czy F2P jest nieskuteczne, bo jest miejscami skuteczne bardziej niż wszystko inne (World of Tanks), ale zbyt często cała gra, od samych swoich korzeni, podlega monetyzacji, a zapomina się o pierwotnym celu ? zrobić fajną grę.
Mikrotransakcje mają tylko sens w przypadku mniejszych firm które realistycznie są w stanie zaimplementować ten system bez zarzynania gry.
Natomiast w przypadku dużych wydawców możemy mówić w najlepszym wypadku o lichwiarskiej polityce MAKROtransakcji.
Sorry Cubi, ale dużo bardziej prawdopodobne jest to, że B4 będzie kosztował ponad 200 zł będzie miał 0day DLC na drugie tyle, no i abonament bez którego będziesz miał 4 razy dłuższy respawn, limit meczów na godzinę i tego typu przyjemne niespodzianki 🙂
Zresztą poczytaj sobie o Real Racing 3. Wprawdzie na razie drakońskie systemy mikropłatności są ograniczone do gier mobilnych i facebookowych ale wydaje mi się, że przy zachłanności co poniektórych firm to tylko kwestia czasu kiedy zobaczymy to w tytułach AAA.
“Zostałem ostatnio namówiony do zagrania w Hayday, znakomitą grę farmerską”
Tłumaczę na nasze: “Stara podniecała się ostatnio jakimś gównem, to włączyłem żeby nie było jej przykro”
Real Racing 3 dzisiaj ściągnąłem, chcę obadać co tam wymyślili.
tolman, moja mama nie gra w gry.
Cubi polecam Puzzle Crafta 🙂 zajebista gierka i niestety chyba spory fail firmy która planowała zarobić na mikrotransakcjach ponieważ skończyłem ją całą bez najmniejszych problemów nie wydając złamanego grosza 🙂
“tolman, moja mama nie gra w gry.”
Wedle wszelkiej dostępnej mi wiedzy, “stara” to pieszczotliwe określenie czcigodnej małżonki, które wchodzi do użycia w okolicach 30-40 rocznicy ślubu.
Pit, mam, gram od wielu tygodni po troszku, jeszcze nie wydałem ani grosza. Ta gra to modelowy przykład, jak sobie strzelić w stopę, projektując zły system mikropłatności.
Simplex, dzień, w którym powiem na swoją żonę “stara” nastąpi po rozwodzie, którego nie planuję.
Wiem, wiem, ja uważam dokładnie tak samo jak ty, jedynie chciałem postawić hipotezę, że tolman miał na myśli twoją żonę, nie matkę.
A co do mikropłatności, w DS3 chyba nie pomogły:
http://www.xbox360achievements.org/news/news-14283-Report–EA-Cancels-Dead-Space-4–Future-of-Series-in-Doubt.html
bardzo się cieszę że jest sygnał że gra za pełną cenę+ mikro płatności to nie jest dobry model. może uchroni to nas przed zalewem tego typu pomysłami. szkoda tylko że ofiarami padło tak fajne studio, które dało nam pierwszego i rewelacyjnego dead space