To już drugi z rzędu post o samochodówkach (a trzeci licząc ogłoszenie o gokartach) ale fanbojowskie potyczki przed premierą Forzy 3 / GranTurismo 5 przybierają na sile na różnych stronach i forach, więc dorzucę swoje trzy grosze. Kwestia dotyczy śmiesznego w sumie parametru, który zdaje się być dla wielu sprawą życia i śmierci w obronie swojej ulubionej ścigałki i konsoli – kultowego już “modelu zniszczeń”.
Z reguły zaczyna się od wytykania GranTurismo5 braku lub ograniczonego systemu obrażeń auta, a konkretnie kwestii tego jak to wygląda. Fani flagowej ścigałki Sony kontratakują, czepiając się – słusznie lub mniej – jakości sklepania blachy w produkcie Turn 10. Trwają licytacje gdzie i jak odpadają zderzaki, czy stłuczona szyba wygląda na stłuczoną realistycznie, czy można zgubić po większym dzwonie całe drzwi, jak wygląda bryka pod dachowaniu, wylicza się które modele będzie można całkiem rozbić a które wyglądać będą cały czas jak resoraki wyjęte prosto z pudełka.
A ja czytam te “niusy”, dyskusje, bluzgi, komentarze i zastanawiam się – o czym kurwa mowa ?
Ok, fajnie jest kiedy na lśniącym lakierze w haj definiszyn pojawią się rysy bo przytarliśmy w zakręcie pchającego się rywala. Fajnie jest jak śliczna maska naszego wartego miliony Ferrari czy Lambo zgniecie się przy uderzeniu barierki po spóźnionym dohamowaniu. Ale jakie to ma NAPRAWDĘ znaczenie dla prawdziwych fanów w miarę realistycznego ścigania? Czy mam brędzlować się na replayu tym jak odpada farba z mojego auta?
Po pierwsze, celem każdego kierowcy jest wygranie wyścigu lub wykręcenie jak najlepszego czasu. Pomijając drobne przycierki i szlify na barierkach, każdy większy dzwon czy kraksa kończy właściwie sens dalszej jazdy, bo szanse na wygraną spadają. Graficzna interpretacja kraksy w przypadku mniej zręcznościowych ścigałek ma drugorzędne znaczenie i nie powinna być kryterium przy ocenie gry. No ale dla fanbojów każdy oręż dobry…
Co innego skutki kraks i kolizji. Zakładam – ba, oczekuję wręcz- że ów magiczny Model Zniszczeń jest przed wszystkim skomplikowanym algorytmem gry, który symuluje realistycznie fizyczne konsekwencje zderzenia, utrudnia nam dalszą jazdę, obniża moc / sterowność / stabilność / itd. Nie wiem jak to jest w GT 5 bo pograłem sobie tylko raz w to demo i nawet nie zwróciłem na to uwagi, ale w Forza 2 było to rozwiązane znakomicie. Podgląd poszczególnych podzespołów dawał jako taką orientację w tym co się dzieje, czy warto jechać i walczyć dalej, kiedy zjechać do boksu w przypadku wyścigów wytrzymałościowych, a wszystkie poważniejsze uszkodzenia było od razu słychać na głośnikach i czuć na kierownicy. A że widać to też gdzieś potem na replayu? Kogo to interesuje? Większość uszkodzeń dotyczy i tak przedniej części auta, więc nawet w kamerze “zza pleców” tego nie widać za dobrze. Z tego co się orientuję dużo zajawkowiczów i tak śmiga “ze zderzaka” więc modelu pojazdu nie widzi wcale, chyba że na powtórkach. No i powiedzmy sobie szczerze, skatowanym na ament wózkiem nikt sie nie męczy, tylko odpala wyścig od początku.
Kiedy oglądam program Jamie Oliviera, to po to żeby dowiedzieć się jak zrobić dobre żarcie, a nie jak będzie smakować kiedy je rozgotuję albo przypalę… Forza i GranTurismo to nie Destruction Derby czy Burnout gdzie rozwalanie wózków i delektowanie się gniecioną blachą i snopem iskier jest sensem gry. Forza na odpowiednich ustawieniach jest realistycznym symulatorem gdzie dużo bardziej niż tym jak wygląda wgniecenie na karoserii interesuje mnie ile jeszcze kółek zrobię na aktualnym komplecie opon albo czy nie zatrę silnika paniczną redukcją biegów. Estetyczne walory zmiażdżonej blachy zostawiam niedzielnym kierowcom, którzy ocenę gry zaczynają i kończą na filmikach z internetu albo w demku na paru kółkach obijania się po poboczach.
dobre przemyślenia
i właśnie dlatego do premiery mam zamiar zgniesc kazdy kawalek blaszki w burnoucie. nasyce sie tym efektem do oporu, a potem to juz tylko… FORZA! hehe
Nareszcie ktoś coś mądrego napisał w tym temacie. W GT4 wozy były pancerne i jakoś nie przeszkadzało to w doskonałej zabawie, a jednak w każda recenzja wytykała brak wizualnych zniszczeń jako główny minus gry podsycając w ten sposób te idiotyczne dyskusje (tak, uważam że to wina recenzentów, którzy szukają na siłę minusów, a potem dzieciaki to bezmyślnie powtarzają na forach).
Z sensem chłopak napisał. Dobrze, że nie recenzuję samochodówek, bo faktycznie wizualny model zniszczeń przy symulatorach to taki argument jak “jakość animacji przy śmierci” w platformówkach…
Napisane z sensem i zgadzam się z takim podejściem.
Jeśli jeśli jednak spojrzeć z trochę innej strony. Jadę ferrari 300km/h i walę prosto w beton. I co? I nic? Trochę powgniatane auto, uszkodzenia oczywiście są, ale mało widoczne. Czy to, że nie została z tego pełna miazga nie zabija trochę tej modnej ostatnio “imersji”?
Jeśli oczekujemy jak najładniejszej grafiki od nowych odsłon ścigałek, to dlaczego nie mielibyśmy oczekiwać coraz bardziej realistycznego modelu zniszczeń?
Trzecia sprawa – lepiej mieć coś dodatkowego (uszkodzenia), czy nie?
I jeszcze jeden wtręt. Chciałbym gry, w której wszyscy krajowi piraci mogliby zobaczyć, co dzieje się z ich samochodem po uderzeniu 200km/h w drzewo, w celach edukacyjnych.
Argumentacji nie mam nic do zarzucenia, ale mechanizm psychologiczny, który stoi za tym narzekaniem na wygląd zniszczeń jest chyba taki: symulatory z definicji są grami, których głównym atutem jest maksymalny realizm, co sprowadza się do tego, że gracz z dużą łatwością może dokonać zawieszenia niewiary. Tymczasem, brak wizualizacji zniszczeń niszczy tę iluzję i tyle.
To prawda, że samochód po kasacji = restart wyścigu, ale na tym polega symulacja, prawda? Poza tym, widowiskowe kraksy są, no właśnie, widowiskowe. Czyli fajne. Poza tym niekoniecznie to nasz samochód ma zostać skasowany – niech się skasują dwaj rywale. Mnie tam to wkurza, jak rywale się niby zderzą i nie ponoszą żadnych konsekwencji z tego tytułu. Nie pamiętam, czy w FM2 było coś takiego, jak całkowita eliminacja wroga z wyścigu, ale chyba nie. Nawet jak wyleciał z toru i mocno przydzwonił, co w przypadku gracza skończyłoby wyścig, to on i tak wraca na tor i jedzie dalej.
Owszem, może dla symulatora sam model zniszczeń nie jest najistotniejszy, ale jednak jest czymś umilającym rozgrywkę.
pagrab
+1
.
A w ogóle to ja nie do końca rozumiem ten post. Zniszczenia są bardzo ważne, nie wizualnie, tylko właśnie ich wpływ na dalszą jazdę. I nie mów, że było dobrze w Forza2. Cośtam się w samochodzie zmieniało, ale można było dalej jechać i wygrać wyścig.
.
A mamy, kurwa, nową generację. Zacięcie symulacyjne = przy dzwonie 150km/h włącza się konieczność odkupienia tego auta (a nie jakiś wyścig od nowa), a przy dzwonie 300km/h śmierć kierowcy i restart kariery. To jest poprawny model zniszczeń.
dobra, moj post w skrócie: fajnie jak sa fajne zniszczenia i jak sa realistyczne, ale to nie jest dla mnie argument w dyskusji czy gra jest dobra czy kiepska albo lepsza od innej i ma maly wplyw na koncowa ocene gry, bo to (dla mnie) element gry o malym znaczeniu. jezdze zeby dobrze jezdzic a nie walic w mur przy predkosci 300 km/h 🙂
uciekam do pracy z powrotem, potem poczytam bardziej szczegolowo Wasze komentarze
pzdr
m
@wheeny
Bez przesady az tak dobrze przy dobrym dzwonie nie bylo :/
whenny: 100% racji! Kierowca powinien byc smiertelny i po dzwonie mamy jak dobrze pojdzie juz tylko wozek inwalidzki. Jak ma byc realnie, to niech bedzie realnie, przynajmniej ludzie naucza sie troche szacunku do auta, moze zaprocentuje na prawdziwej drodze. A dla mnie zazda autem polega na jezdzie autem, a nie na jego rozwalaniu. I gdzie tu miejsce na zawieszanie neiwiary? to jest gra, w lapie mam kierownice, ktora wisi u biurka, na sobie mam pizame, i popijam w przerwie piwo. Na 40” tv mam napis typu loading, pelen HUD na szybie… i ze co, jak hukne i nie zobacze fragmentow blach to nagle do mnie dociera: zaraz! to ja nie siedzialem NAPRAWDE w aucie?
sorki, fenomen wiary nie jest mi specjalnie bliski w takiej sytuacji… ;D
i jak hukne w cos, to nie czekam na efekt. stop, restart track, bo nic innego mi nie zostalo. Jezdze zeby przejechac trase perfekcyjnie, a nie po to, zeby rozkoszowac sie nie majacymi nic wspolego z rzeczywistoscia koziolkami.
Moja wypowiedź miała być lekko sarkastyczna, może nie wyszło 🙂
.
Ja tam lubię jak się autko trochę rozpada po wypadku. I też od razu robię restart.
.
Do pełni szczęścia brakuje mi tylko tego, co już ktoś wyżej zauważył: dzwony powinny wpływać na przeciwników. Ale za umyślne wyrzucanie z trasy: kary. Dla nich też. I tyle. Tak wiele znowu nie wymagam 🙂