Nie lubię Tomb Raiderów. Nie, naprawdę. Ten pierwszy odrzucił mnie jakoś na samym początku, głównie dlatego, że moje Voodoo Rush – to karta graficzna+akcelerator, jeśli ktoś nie pamięta – puszczało dym w losowym momencie po włączeniu gry. A potem jakoś się nie wkręciłem w żadną część, chciałem w Angel of Darkness, ale był powszechnie skrytykowany, więc sobie odpuściłem.

Pograłem dopiero w Legend. Oooo, jak ta gra mi się spodobała. Skończyłem dwukrotnie na pececie (raz służbowo, raz dla przyjemności) i raz na Xboxie (dla achievementów), a potem nie mogłem się doczekać kolejnej części, czyli Anniversary. Który był taki jak jedynka, spokojne zwiedzanie grobowców. Kompletnie mi nie podszedł.

Underworld jest niestety bardziej Anniversary niż Legend, ale wciąż coś mnie przy tej grze trzyma. Niespieszne skakanie tu i tam jest fajne, chociaż od atmosfery zatęchłych grobowców głęboko pod ziemią wolę bardziej nowoczesny setting. W każdym razie skacze się dużo, wieszając się na krawędziach i słupach tudzień obejmując udami kolumny – gulp. Lara animowana jest nieźle, ale z nieznanych mi przyczyn wyraźnie gorzej niż w Legend – są denerwujące przeskoki animacji, gdy engine gry uzna, że teraz koniecznie należy zacząć wyświetlanie jakiejś czynności, jest też masa kłopotów z wykrywaniem tego, gdzie Lara stoi. Średnio raz na pół godziny zacina mi się w jakichś skałach albo spiernicza na ziemię z dużej wysokości. Pani spadła – mówi moja córka, a ja znowu odpalam checkpoint, nieco poirytowany, ale na szczęście punktów kontrolnych jest sporo, więc frustracja nie przekracza punktu krytycznego.

Skala jest spora. Tak, niestety, trzeba wleźć tam na samą górę.

Skala jest spora. Tak, niestety, trzeba wleźć tam na samą górę.

Walki wplecione w to całe skakanie są za to totalnie bez sensu i jaj. Lara wprawdzie potrafi wyjechać w palnik z frontkicka oraz zrobić ładnego roundhouse’a z wyskoku, ale wiele z tego nie wynika: strzelanie jest sztywne niczym truposze, których Croftowa szuka po grobowcach i nie zmieniają tego nawet wrogowie, na których po śmierci trzeba nadepnąć, bo inaczej wstaną i zabawa zacznie się od nowa. Jest strzał w czapkę, oneshotujący każdego, ale najpierw trzeba napełnić wskaźnik adrenaliny, który – zgadliście – ładuje się walką. Tak więc kica się w lewo i w prawo z palcem na spuście – ani to fajne, ani przyjemne, ani mądre. O niebo lepiej zrealizowano to w Uncharted na PS3.

Levele są przegigantyczne i czasami przenieprzyjemne, jak ten w Meksyku, gdzie trzeba się bujać na linie, podnosi się poziom trucizny pod Larą i… ooops. Trzeba od nowa się bujać, bo zamoczyła BUT w tej truciźnie. Dajcie spokój. W ogóle poczucie jakiejś takiej nieporadności pani archeolog towarzyszy mi jak na razie przez wszystkie poziomy – a to się gdzieś zapomni złapać, a to gdzieś ześlizguje… tragedia, powinien być jakiś patch do tego.

Fabuła… haha, to dobre będzie… fabuła zwaliła mnie z fotela kopem w jaja, konkretnie kopem naiwności. Zasadniczo bezboleśnie łykam elementy nadnaturalne, magów, orki i Saurona, ale nie cierpię mieszania ewidentnej fikcji z grą o archeologii. Byłoby SUPER! gdybym nie musiał we wnętrzu grobowca walczyć z jakimiś ożywionymi mumiami, serio. Byłbym zadowolony, gdyby twórcy gry nie traktowali mnie jak przygłupa, serwując denne kawałki o Złej Larze, Która Straszliwie Wymiata, bo jest jakimś prastarym czymś… nie wiem czym, bo nie słuchałem poprzez dreszcze żenady. Serio. Przy Underworldzie fabuła najnowszego filmu o Indianie Jonesie to szczyt realizmu i rozsądku. Tak, nawet ci kryształowi kolesie są lepsi od Złej Lary.

Ogólnie brnę dalej w tę archeologię, bo lubię czasem poskakać tu i tam, ale nie dziwię się wcale, że studio narzeka na sprzedaż nowej części gry. Bo to nie jest nowa część gry, tylko stare, czerstwe już bardzo pomysły ubrane w taką sobie technologię. OK, pot i woda pięknie się błyszczą na skórze, ale ja jeszcze chciałbym – może to zbyt wygórowane żądanie? – żeby sterowana przeze mnie postać skakała zawsze tam, gdzie chcę. Lara nie zawsze skacze tam, gdzie chcę. Poproszę o nową część, fajnie byłoby, gdyby zrobili ją ci, którzy rozumieli, dlaczego Legend był fajny.

BTW fotkę, którą wybrałem na otwarcie tego artykułu, uważam za jeszcze większą żenadę niż fabuła Underworlda. Tak, to oficjalne promo-photo Underworlda.

Poniżej filmik pokazujący przejście jednego z poziomów, wiem, spoiler, ale dobrze pokazuje, co się w tej grze robi.