Kiedy trzy lata temu zakładałem tego bloga, tworzyłem zgrany duet z moją konsolą (X360). Ona w pełni sił witalnych, tryskająca miesiąc w miesiąc świeżymi tytułami, czarująca grafiką i grywalnością. Ja też nie mogłem narzekać – dobra, spokojna praca blisko domu, tolerująca moje hobby żona, dużo czasu na granie i pisanie.
Ale czasy się zmieniły. W moim życiu pojawiła się rok temu wspaniała córka. Z jednej strony motywuje mnie do rzeczy do których nigdy wcześniej nie mogłem się zabrać (regularne bieganie, łącznie z ukończeniem maratonu miesiąc temu), z drugiej jak mały wampir któremu nie można się oprzeć wyciąga ze mnie resztki dziennych pokładów energii. Po całym dniu w pracy i całej procedurze zabawy, kąpania i usypiania malucha mam tylko ochotę walnąć się na kanapę i ….
No właśnie, kiedyś sięgałem po pada. Dzisiaj sięgam po …aj-pada. Przechodzę wolną, ale nieubłaganą konwersję z hardkora na dobiegającego czterdziestki applowskiego każułala. Oceńcie to jak chcecie, ja piszę szczerze jak jest.
Mam coraz mniej ochoty i siły na granie na konsoli. Po pierwsze, nie ma właściwie tytułów które by mnie szczerze elektryzowały (wyjątek od reguły : nadchodzący BF3, OK, niech będzie, ten jeden…) . Każda nowa gra która mogłaby mnie ewentualnie zainteresować ma w tytule na końcu jakaś cyferkę. Dwójka, trójka, dziesiątka. Zero nowych pomysłów, jazda na sprawdzonych patentach. Dostaję to samo, tylko ciut więcej i ciut inaczej. Nie mówię że te gry są złe, nie. Po prostu już mnie nie ekscytują. Ilość ponad jakość. Kasa ponad pomysł. Możecie się nie zgadzać – to tylko moje odczucia.
Jest jeszcze inny aspekt – czasami po prostu mi się nie chce. Kiedy przechodziłem z PCta na konsolę, wszystko było proste, łatwe i szybkie – wziąć pada, wsadzić płytę, zacząć grać. Teraz nawet to sprawia mi problem. Z wiekiem zauważam kolejne przeszkody na drodze do rozrywki – poszukać pada, wyciągnąć z ukrycia (przed łapkami córy) pudełko z grą, zamienić dysk z Teletubisiami na dysk z Deus Exem, włączyć telewizor na odpowiedni kanał, włączyć wzmacniacz, wyciszyć telewizor, podłączyć słuchawki (córa śpi) i na koniec przypomnieć sobie o co chodziło w ostatnim levelu Duesa i na którym shackowanym komputerze był ten Ważny Email przy którym ostatnio zasnąłem.
A może to iPad2 którego mam od paru miesięcy tak mnie rozpuścił? Tutaj rozrywka jest dosłownie na wyciągnięcie ręki. Biorę w dłoń, klikam w ikonę, dwie, trzy sekundy później gra czeka na moje palce. A może to fakt, że nowości kosztują parę złotych za sztukę i pojawiają się każdego dnia? Może to niesamowite pomysły na jakich opierają się najlepsze aktualnie gry na tę platformę? Pomysły, które nie wymagają wielkich, milionowych budżetów, korporacji i kampanii reklamowych. Proste, wciągające gry, które zapewniają mi jedno – miły, piętnastominutowych masaż szarych komórek tuż przed zaśnięciem.
Nie chcę porównywać jednej platformy z drugą. To nie ma sensu. Tak samo jak nie ma sensu robienia na tablety gier, jakie dominują na stacjonarkach. Każde zwierze ma swoją strefę wypasu i tak samo jest w grach. Chcę tylko popełnić ten wpis, żeby zostawić po sobie ślad w tym ciekawym momencie dla aktualnej generacji konsol Microsoftu i Sony. Momencie w którym coraz więcej hardkorowców wraca do high-endowych pecetów, dających im doznania wizualne jakich już nie zobaczymy na Xboxie czy Plejaku i momencie w którym weterani gamingu tacy jak ja zwracają się w stronę tabletów i smartfonów oraz gier niedawno jeszcze pogardzanych i lekceważonych.
Widzę bowiem w tym segmencie potencjał. I to tak wielki, że kolejna generacja konsol stacjonarnych stać może pod dużym znakiem zapytania. Presję poczuły już przenośne konsolki Nintendo i Sony, tracąc powoli rację bytu, za moment ten sam chłodny oddech przenośnego wymiatacza ze 100% cyfrową dystrybucją tysięcy gier owieje te wielkie grzmoty jakie kurzą się w naszych salonach. Wystarczy bowiem podpiąć iPada pod telewizor i już mamy konsolę dla tych, którzy wolą większą odległość od ekranu. Sterowanie? Pryszcz, za moment pojawią się kontrolery i do tego.
Wiem, że nie przekonam hardkorowców którzy tną co wieczór na konsolach czy pecetach. Ale wierzę, że ci których czas i życie docisnęło już trochę do gleby i na starość zafundowali sobie iPada czy innego przenośnego gadżeta, przeżywają swoją drugą grową młodość. Cieszą się, widząc to co widzieli na ZX Spectrum czy Atari: gry są znowu takie jak kiedyś: zręcznościowe, logiczne, proste, tanie, krótkie ale pomysłowe, zaskakujące, śmieszne czy zakręcone. Znudzi ci się po dwóch godzinach? Trudno, nic się nie stało, wydałeś na nią pewnie mniej niż na piwo w knajpie. Puk, puk w ekran, kupiona następna. I w ten sposób miesięcznie gram w dziesięć czy dwadzieścia nowych gier, wydając na to mniej niż na n-tą cześć jakiegoś odgrzewańca na Xboxa.
Starość nie radość. Może dlatego przyszedł czas na nowość…?
I na koniec zaproszenie:
www.iGranie.com
Nowy serwis, w który stworzyliśmy razem z Cubitussem, poświęcony temu co najciekawsze na platformę iOS. Wszystkich którzy posiadają zabawki Jobsa, lubą grać i szukają szczerych rekomendacji – zapraszamy.
Pozdrawiam
massca
Dłubiemy, dłubiemy, a dzięki HGW mam więcej czasu na granie w korkach – win/win! 🙂
Pierdolenie! 8)
Tez mam w domu malego szatana, ale daje rade i pograc i ostatnimi czasy na planszowki wyskoczyc i z przyjaciolmi sie spotkac. Kwestia checi.
AjPada nie mam – na adroidzie jest syf, a NDS mimo miliona gier nie daja takiej jakosci jak X360. Jak mi sie nie chce grac to sobie serial obejrze albo ksiazke poczytam.
W ogole nie ciagnie mnie do tych pierdol – jakie by pomyslowe, fajne i logiczne nie byly.
Precz z defetystami!
Trzeba tutaj chyba ze 2 osoby z wieksza werwa zaprosic, bo widac, ze dziady Cubi i Massca juz nie domagaja 8).
Oj dziadki dziadki 😛
Lenistwo ogarnęło, albo po prostu przesyt kalkami w kółko tych samych ogranych patentów. Nie narzekać, tylko zebrać się w kupę i grać tylko w ciekawe gry.
Massca, co to jest jeden mały szatanek w domu 😛 Dwa stanowią dopiero wyzwanie, a jednak jak się chce to da się pograć. Nie marudzimy 😛
Stare dziadki, już nawet pada w rękach nie umieją utrzymać, a tak poważnie.
jak się komuś znudziły duże, mainstreamowe gry to polecam Indie Games, za nie wielką cenę na Steamie można kupić gry które wciągają na kilka godzin i są dużo bardziej zróżnicowane od swoich większych braci.
Bawiłem się iPadem i generalnie nie przekonał mnie do gier. Tak samo tłumaczenie, że za dużo czasu i roboty na uruchomienie gry ( nawet na konsoli ), lepiej pograć na ipadzie. Coś jak za duzo czasu i roboty na zrobienie obiadu, lepiej zjeść hamburgera. Raz czy dwa może i jest ok, ale na dłuższą metę sensu brak 🙂
Do przeglądania Internetu czy poczty na kanapie iPad jest niezastąpiony, do grania… czasem się nadaje. I tyle.
A już myślałem, że to ze mną coś nie tak, bo ostatnio nie chce mi się grać i mało która gra mi się podoba. A to po prostu syndrom SKS + niski poziom większości produkcji. However na szczęście obecnie jestem chory (sic!) więc wziąłem się za ponowne przechodzenie Batman Arkham Asylum w ramach przygotowań do premiery dwójki.
Jednak codzienny zapiernicz w pracy i zajęcia dodatkowe wieczorami sprawiają, że nawet w tych krótkich wolnych chwilach bardziej chce się siąść i obejrzeć serial niż brać pada w łapy…
Ja zamiast produkcji indie skorzystałbym z jednej zalet, której mało kto używa. Nazywa się ona ?przepastna biblioteka” tytułów i pozwala na zapoznanie z tytułami sprzed czasów produkcji taśmowej.
Poleciłbym też zmiany w trybie życia no ale wiecie, przez sieć to różne rzeczy można…
E tam, mam wrazenie ze caly ten tekst jest wlasnie po to by rozreklamowac nowy portal. Choc oczywiscie kwestia wtornosci gier jest jak najbardziej prawdziwa. Mysle ze jest potencjal na rynku duzo miejsca na nowe, niestandardowe gry, choc watpie zeby odpowiedzia byly tu akurat tytuly z iPada. Granie w takie tytuly po 15-20 minut za kazdym razem oznacza tez kompletny brak klimatu.
Nie ma w tym specjalnie wielkiego odkrycia, gramy na najróżniejszych platformach i w najróżniejszych środowiskach. Gracz z urodzenia nie zamyka się na zawsze w obrębie tylko jednego ekosystemu (co więcej powinien przekraczać granice rozgrywki elektronicznej – sport, gry planszowe, fabularne etc. etc.).
Rok temu miałem podobnie okropnie mało czasu i grałem przede wszystkim na iPhonie i iPadzie. Teraz nadal gram, ale bardziej okazjonalnie, w to co mnie najbardziej ciekawi. Natomiast pojawiło się więcej czasu i wróciłem do konsoli/PC. W krótkim czasie skończyłem wszystkie Splinter Cell’e i Hitmany, skończyłem Deus Ex Human Revolution, przegrałem sporo godzin w bete Battlefielda 3 i rozegrałem ponad 100 meczy w Fifa 2012. Czysty hardcore. Jednak obrażać casualowej rozgrywki nie pozwolę, bo w rzeczywistości te podziały są sztuczne, a wszystko zależy od etapu życia, etapu dnia i miliona innych czynników.
A gier bardziej złożonych na iPadzie będzie też coraz więcej, zapewniam 🙂 Powodzenia z nowym serwisem.
Pancho, dzieki, podsumowałeś zgrabnie dokładnie to o co mi chodziło. Myśle że to faktycznie kwestia tzw. etapu, fazy życia gracza. Miałem chyba wszystkie, oprócz totalnego uzależnienia od MMO: retro, single, multi, klany, pecety, konsole, poker online; teraz przyszła widocznie pora na podręczne tablety i coś w co się można wkręcić na kwadrans i po drugim kwadransie zapomnieć.
Podstawowy problem jest taki że brakuje mi czasu. Nie samego czasu żeby grać, ale DUŻEJ ILOŚCI czasu żeby wczuć się porządnie w jedną grę. Praca i córka to przecież nie wszystko czym muszę obdzielić należne mi 24h – jest jeszcze bieganie, są projekty online które prowadzę, jest takie np. Breaking BAD które nie pozwala na dłuższe przerwy, są książki (notabene z Kindla przez iPada…), są przyjaciele, okazyjne imprezy, wakacje, itd.
Na granie hardkorowe po prostu nie mam czasu – otwarte pozostaje ciągle pytanie czy GDYBYM miał to nadal bym pociskał tyle co kiedyś na Xboxie…?
Tu zaczynam mieć wątpliwości.
Bez sensu. Moze sie po prostu za bardzo jarasz jakimis tytulami, a potem sie rownie szybko wypalasz. Gry to taka sama rozrywka jak ksiazki, czy spacery – chwila czasu dla Ciebie, ktora trzeba smakowac, a nie wslepiac sie w gamescore, szybko przelatywac i siegac po kolejna. Sam nie mam wiele czasu na gre, ale lubie pograc dla dobrej historii, raz, a potem zajac sie czyms innym. Nie widze sensu w maksowaniu – to przez to wlasnie czlowiek sie zniecheca, majac wizje koniecznego grindowania dla paru achikow/trophies.
Ja z kolei nie mam czasu na gry przenosne. Dodatkowo mam sporo niecheci do ipoda, ale wiem, miales na mysli wszystkie te szybkie urzadzonka. Nie, dziekuje. Nie mam potrzeby grania za wszelka cene. Moge od konsoli odpoczac tydzien czy dwa, a potem z przyjamnoscia zasiasc na pare godzin, aby poznac cos nowego. Wole poczekac do wieczora i zagrac godzine w shoguna czy cywilizacje, niz caly dzien machac paluszkami w fruit ninja czy angry birds. Dla mnie jakosc > ilosc, a jakosc musi byc sensowna historia, oraz pelnym wyzwaniem.
Kupie bf3, kupie uncharted 3, i wystarczy mi to do wiosny. A czas w podrozy poswiece na ksiazke, albo sen, bo tego drugiego bardziej mi brakuje niz gier;)
“Nie widze sensu w maksowaniu ? to przez to wlasnie czlowiek sie zniecheca, majac wizje koniecznego grindowania dla paru achikow/trophies.”
True that. Po urodzinach Heleny robienie achivementów kompletnie straciło dla mnie sens.
Inna sprawa – nie żebym kogokolwiek TUTAJ zachęcał do grania na iPadach czy iPhonach – ale tam bardzo szybko wdrażają się patenty które znamy z konsol. Cały nowy gamecenter to nic więcej jak wczesna kalka systemu Xbox Live. Punkty, osiągnięcia, rankingin, porównania ze znajomymi, itd.
Pewnie, możesz sobie “machać paluszkami w angry birds” ale możesz też się uprzeć żeby zrobić wszystkie levele (a są ich dziesiątki) na 3 gwiazdki , czyli wymaksować na każdym wynik, a do tego potrzebne jest już skupienie, analiza, kilkadziesiąt prób i błędów (albo podpowiedź na YouTube). Może te gry są mniej rozbudowane, ale wcale nie mniej wymagające, kiedy ustawimy sobie wysoko poprzeczkę. Moim zdaniem – w przypadku najciekawszych produkcji – po prostu warto spróbować.
Przeszliscie na kolejny level.
Za 5-10 lat przejdziecie na level “nie gram w gry komputerowe”.
Kuba, w pewnym sensie to mega Ci zazdroszcze 🙂 Ze potrafisz czerpac radosc z grania bez tych wszystkich statystyk, trofeow i innych achievmentow. Ja jakis czas temu wpadlem w ta glupia rywalizacje i choc z tym walcze, to niestety czesto zamiast cieszyc sie gra i graniem dla samego grania to gram tak, zeby jak najwiecej pucharkow zdobyc w jak najkrotszym czasie (znamienny jest level na lodzi w pierwszej czesci Uncharted 🙂 i pierwsze co robie to przegladam liste pucharkow. Ale walcze z tym 🙂 Choc nie jest to latwe – wczoraj skonczylem Chain of Olympus, zostaly mi trzy pucharki do maxa, no i zastanawiam sie maksowac czy przejsc do Ducha Sparty 😉 Pucharki to zlo!!! 🙂
mialo byc massca, nie kuba 😉
Tak jeszcze raz czytam ten tekst i myślę, że obecna sytuacja to chwilowe przejedzenie w kółko tymi samymi grami + maksowaniem gamerscore’a. Pograsz na ipadzie, a potem wrócisz do x360.
W powrocie na pewno pomogłyby jakieś naprawdę nowe gry. Bo w tym roku, to same niestety kontynuacje były…. wyjątków praktycznie brak: l.a. noire, dead island, bulletstorm. A tak reszta to kompletnie odgrzewane kotlety, w kółko to samo tylko inaczej. A i z tych 3 wymienionych gier, tylko tak naprawdę l.a. noire miało nowatorską koncepcję
Zwrot w strone gier casualowych to taki sam regres technologiczny jak ten, ktory spowodowal, ze nie ma juz pasazerskiego naddzwiekowca ani rakiety zdolnej dowiezc czlowieka na ksiezyc. Pewnie, ze nie ma czasu/checi, ale narzekanie w tym samym artykule, ze gry sa wtorne i nieekscytujace a potem wychwalanie produkcji, ktorych jedyna zaleta jest prostota, niska cena i latwa dostepnosc jest osobliwe.
Dokładnie. Po prostu gry na duże konsole są nieciekawe/nastąpił przesyt i tyle. Wymówka, że się nie ma czasu jest najgłupszą z możliwych. Oznacza ona tylko tyle, że inne rozrywki sprawiają więcej przyjemności niż pocinanie na konsoli (eliminuję hardkor taki, że ktoś nie ma w ogóle czasu na żadne rozrywki).
Jakby cię Massca kręciła Disgaea albo Monster Hunter, to to byś te 15 minut napierał twardo na PSP, a nie pykał w zabijacze czasu na iPadzie.
Inna kwestią jest, czy gry skali Deusa, Uncharted itd. w skrócie duże produkcje z nikłym multi, przypadkiem nie odchodzą właśnie do przeszłości. Kto chce pograć chwilkę bez zobowiązań, ten sięga po iPada, hardkor pakuje godziny w multi (czy to CoD, czy WoW). Dalszy rozwój netu zaraz przekształci gry w usługi. Po co komu gra singlowa, skoro można się zalogować do netu z taką łatwością, jak się włącza światło i przejść np. misję w jakimś Wowie w trybie single? Tak jak tutorial stał się z czasem pierwszym levelem, tak single roztopi się w sieci.
Są ludzie, których multi nie interesuje, nie zapominaj o tym. Teoria jednak ciekawa i w sumie podsunąłeś mi pomysł, żeby posnuć o niej rozważania – thanks!
Sam należę do tych co od multi trzymają się z daleka. A nawet bardzo z daleka. No ale patrz – kupuję sobie na Onlive za powiedzmy 10 dolków dostęp do Wowa 2 na tydzień i mając konkretnie w dupie całe to grindowanie i multi, ustawiam sobie w settingsach, że jestem nietykalny (no PvP) i że questy robię sam. Mam wtedy singla z bierną otoczką multi, trochę jak w Demons Souls. A jak będzie dużo ludzi, to będzie pojawią się też i promocje w stylu wersja single za 3 dolki na 2 dni. Już to masz częściowo jako freemium, a Massca udowadnia, że jest potencjalnym klientem. Content do takiego świata dorzucić jest łatwo, a każda większa wrzutka to w sumie jak wypuszczenie obecnie wersji pudełkowej – zareklamować można, a część z nowo przybyłych się przekonwertuje na multi. Biznes o wiele bezpieczniejszy, piractwa i używek niet. Tylko inwestycja na dzień dobry potężna.
No pisałem już na poprzednim spawnie tego bloga że konieczny jest pilot Harmony lub inny dobry universal z activities.
Płyty w X360 nie zmieni ale TV włączy, przełączy na odpowiedni kanał/źródło, włączy wzmacniacz i także przełączy na odpowiednie źródło, wyłączy zbędne sprzęty itp. JEDNYM GUZIOREM!
No ale iPhone ma tę przewagę nad konsolami (a nawet nad kieszonsolkami) że mam go zawsze przy sobie, choć nie zawsze pozostaje jeszcze w nim energia pod koniec dnia 🙂
Fajny wpis i świetny pomysł z nowym serwisem! Mam od tygodnia iPada i szukam dobrych aplikacji. Śmieszy mnie flame na mobilne i casualowe gry. Obserwuję jak żona gra, nie może oderwać się od Cut the rope – jak ta gra jest dopracowana! Każdy poziom to coś nowego, delikatne wprowadzenia nowych mechanik, wow! Mam pytanie przy okazji. Czy da się skonfigurować gamecenter na iPada by były dwa osobne profile jak na ps3? Chciałbym mieć dwie osobne ścieżki w grach.
All: wiele ciekawych opinii i prognoz, koledzy, dziękuję, Cubituss może na podstawie tego jeszcze coś spłodzi zanim ruszymy po weekendzie na Pole Bitwy 3 😉 Ja oczywiście spadam popykać na padzie 🙂
Regis – dobre pytanie. Wlazłem w Game Center, w zakładce JA kliknąłem w konto, wylogowałem się i mogę się zalogować ponownie, więc jeśli założysz żonie drugie, własne Apple ID to pewnie będzie mogła grać na swoim, ale jak to się będzie przekładało na konkretne gry, osiągnięcia, unlocki itd to ci nie powiem. Przy okazji zapraszam do listy znajomych, porównamy gry. Pozdro.
@massca – niektóre gry na iPada są genialne w swoim gatunku np. Cut the Rope czy znane już z innych platform Plants vs Zombies. Brakuje mi tylko HOMM III – one idealnie sprawdzałyby się na iPadzie… warto pomarzyć.
Dzieci wysysają czas, ale sa kochane. Sam też nieraz nie mam siły już włączyć konsoli przez swojego 4-latka, ale iPada przed snem chętnie odpalę. Syn mój traktuje iPada jako najlepszą zabawkę, która już jest częścią jego świata. Prócz gier są świetne intraktywne książki oraz gadające zwierzaki.
Da się dwa osobne profile. Działa tak jak dwa różne konta założone na jednej PS3. Trzeba tylko pamiętać o wylogowaniu i zalogowaniu odpowiedniej osoby.
Końcowe zaproszenie zepsuło cały nastrój… ale zostawmy to. To nie gram.pl ;-]
Myślę, że ten tekst pozwala zaobserwować coś w rodzaju ewolucji człowieka poczciwego. Pociąg do grania był, jest i będzie, ale życie się zmienia. I człowiek, jak to ma zwyczaju, musi się przystosować. Powiedzmy sobie szczerze, grać na konsoli czy pececie przy małym dziecku się nie da. Im będzie starsze tym będzie jeszcze gorzej. Pół biedy jak jeszcze nie raczkuje albo jest w stanie zająć się na dłużej zabawkami w kojcu czy łóżeczku. Minutą ciszy pominę puszczanie płyty z teletushitami zamiast krecika, reksia, bolka&lolka, uszatka, koralgola, itd.. (jeśli w ogóle dziecku w tym wieku trzeba puszczać bajki). Więc skoro grać “normalnie” się nie da, to trzeba coś zrobić aby się dało. Mały i nieporęczny tablet, który można nawet zabrać w ustronne miejsce gdy się kroi dłuższe posiedzenie, jest jak znalazł. Można spokojnie jedną ręka karmić dziecko jakąś kaszką, a drugą chlastać owoce czy rzucać kurczakami. Dzidziuś płacze? Nic prostszego, wbijamy na YT i puszczamy odcinek Teletushitów. Ja nie mówię, że to jest wszystko złe, ale mam wrażenie, że tablet sprawia, iż pewne przyjemności powszednieją. I w zasadzie trudno je już nazywać przyjemnościami skoro są tak normalne jak jedzenie bułki z masłem. Masz dziecko, chcesz sobie pograć? Żaden problem, nie trzeba czekać do wieczora. Nocne posiedzienie z gierkami przed konsolą czy blaszakiem przestaje już być upragnioną i wyczekiwaną przez cały dzień oazą spokoju, przyjemności i oddania się temu co człowiek lubi robić. Można iść spać wcześniej.
pozdrawiam
Witam wszystkich. Jako gracz dość leciwy, doskonale pamiętający pierwsze produkcje (heh, zabrzmiało co najmniej dziwnie) na ZX Spectrum, Atari, czy też Komodorczaka, całkowicie zgadzam się z porównaniem tychże do tego, co aktualnie dzieje się na iOS. Przynajmniej w kwestii pomysłowości co poniektórych tytułów, ponieważ od strony technologicznej a co za tym idzie i wizualnej nie ma w zasadzie czego porównywać. Niestety sytuacja taka nie będzie trwać wiecznie – ba, zaryzykował bym nawet stwierdzenie, iż jej żywot będzie dość krótki.
Nie trzeba tłumaczyć powodów. Już dziś zyski z trafionych
produkcji zaczynają dorównywać zyskom z gier na konsole stacjonarne, a co za tym idzie, coraz większa rzesza producentów “taśmowych” obraca w stronę iOS swoje głodne zysku oczka. Jedyna nadzieja w najwspanialszym wynalazku ostatniej dekady, czyli w dystrybucji cyfrowej, która pozwala na realizację, małych, ciekawych produkcji przez równie małe, niezależna studia. No cóż, jak mawiał triceraptos patrząc na spadający meteor – pożyjemy, zobaczymy.
Natomiast w kwestii posiadania potomka i jego interakcji z naszym życiem codziennym (czytaj graniem) to nie ma strachu. Problem istnieje jedynie na samym początku, gdy dzieciak jest na tyle mały, iż nie może utrzymać pada czy też myszki w rączce 🙂 Mój syn ma obecnie ponad 7 lat i codzienne nasiadówki w np Lego Indiana Jones czy też inne coopy to chleb powszedni. Dodatkowym bonusem jest fakt, iż patrząc w jego rozentuzjazmowane, pełne napięcia i ciekawości spojrzenie, przypomina sobie człowiek siebie samego te 30 lat temu. Powiem wam że to naprawdę odmładza.
Pozdrawiam wszystkich.
Dzięki za te wpisy wszystkim, strasznie lubię czytać komentarze na naszej stronie. I wcale nie dlatego, że są na naszej tylko naprawdę z sensem piszecie 😀
Właśnie dlatego lubię tą stronę, komentarze są na wysokim poziomie nieosiągalnym dla portali.
Dopadło i mnie : 32 lata i dziecko od kilkunastu dni 😉 tylko tablet wchodzi w grę na jakąś szybką partyjke czy filmik ulubionego youtubera