Znalazłem pod choinką to, co znaleźć miałem nadzieję – czyli xboxowego Skyrima. Poprzednie The Elder Scrolls darzyłem umiarkowanym uczuciem, zawsze podobały mi się w miarę, ale nigdy żaden mnie nie wciągnął po same końcówki uszu i żadnego nigdy nie skończyłem (chociaż w Oblivionie byłem już blisko końca).
Czy tym razem będzie inaczej? Czas pokaże. Na razie jednak, po paru godzinach rozgrywki i przystąpieniu do Towarzyszy (czy jak tam po polsku nazywają się Companions) mam wrażenie, że Bethesda mocno przerobiła Obliviona i zrobiła go wyraźnie fajniejszym, przynajmniej dla mnie. Nadal wprawdzie nie trafia do mnie erpegowość systemu, w którym levele rosną na skutek wzrostu skilli (a nie na odwrót), ale przecież nie mam obowiązku wykorzystywania exploitów, nawet jeśli same się narzucają.
To, co mnie w Skyrimie urzekło w tych pierwszych paru godzinach, to poczucie, że chodzę po prawdziwym świecie. Takie samo poczucie towarzyszyło mi – uwaga – w World of Warcrafcie, gdzie miejscowości miały uzasadnienie, ich otoczenie również i wszystko mi pasowało (poza zmieniającymi się porami roku oczywiście). Teraz feeling “tak, to ma sens” wrócił do mnie w Skyrimie, dzięki czemu długie podróże w ogóle mnie nie męczą, bo i można podziwiać widoki (draw distance niebywały!), i przystanąć na popas, i napukać jakiegoś wilka.
Walka jest zręcznościowa, a ja, wbrew sobie, zacząłem karierę łucznika (czy raczej łuczniczki gdyż jak zawsze gram kobietą). Trzeba martwić się o strzały, ale jakże piękne headshoty da się zasadzać! Na razie zwiedziłem kilka niemiłych miejsc, ale znacznie więcej sympatycznych wiosek i mieścin, gdzie chłopom kradłem pory, pomidory i kapustę, żeby potem uwarzyć zupę jarzynową. Serio, nie wiem co jest w tym prościuteńkim craftingu (można jeszcze klepać sztylety, suszyć skórę, czarować i pichcić eliksiry), ale dobrze uzupełnia świat.
Grafika zachwyca w ogólnych planach typu “wioska-nad-rzeką-wodospad-i-góra-w-chmurach”, w szczegółach jest nieco gorzej, ale na mnie Skyrim wywarł niesamowite wrażenie tym, że po prostu chodzę sobie po świecie fantasy i wywijam mieczem – i nie muszę sam siebie przekonywać, że ten las to jest las.
Jedna wada jak na razie – interfejs projektował albo ktoś, kto w życiu zaprojektował dwieście piętnaście interfejsów i zabrakło mu już pomysłów, albo ktoś, kto w życiu nie widział interfejsu i pojęcie UX jest mu obce. Tak niewygodnego zarządzania ekwipunkiem nie widziałem od czasów ADOM-a. Tylko że ADOM był w trybie tekstowym.
Brnę sobie w tego Skyrima powolutku, nie chce mi się spieszyć. Fajne, rozbudowane dialogi i zadania sypiące się jak z rękawa sprawiają, że czuję, iż jest to Fallout z mieczami, tylko znacznie lepszy pod względem mechaniki. Wciągnąłem się.
Ja mam ponad 40 godzin na liczniku i prawie niepopchnięty wątek główny i dobrze mi z tym. Na niedogodności zarządzania ekwipunkiem pomaga nieco dodanie rzeczy oraz zaklęć do ulubionych i wywoływanie ich później naciskając “up” na krzyżaku pada. Cieszę się grą i gram z przyjemnością bez polowania na trofea ! Bardzo lubię otwierać zamki i bawić się w kieszonkowca. Pozdrawiam !
Autor gra na ps3?
Teraz doczytałem, ze na iksie;)
Skyrim na ps3. Lvl 14, wątek główny – nie byłem jeszcze u szarobrodych, teraz zawędrowałem do miasta orków w górach.
Zjadacz czasu jak się patrzy, ale dobrze, bo od czasów Arcanum nie grało mi się tak dobrze w rpg fantasy 🙂
racja, to jest fallout with swords (nomen omen, fallouta nazywano oblivion with guns :)). Szkoda tylko że z ekwipunkiem, a szczególnie handlem nie jest jak w falloucie – tj. wybiera się rzeczy do sprzedazy a nie jak w skyrim – od razu się sprzedaje. W ten sposób raz pozbyłem się przez pomyłkę swojej superbroni i musiałem ją odkupić za wielokrotnośc ceny uzyskanej za sprzedaż.
77h godzin gry za mna. Od dluzszego czasu nie gram juz i nie wiem czy kiedys skoncze. Doszedlem do takiego momentu, ze obawialem sie zagadac do jakiegokolwiek npca bo a noz ten rowniez bedzie chcial ode mnie cos. :/ Potwornie mozolne jest to na dalszym etapie gry: dostan questa, lec na drugi koniec swiata wykonac go, odpal przy okazji kilka nastepnych questow, objucz sie lootem, wroc do miasta aby spieniezyc skarby, wkurw sie po raz enty na ograniczone zasoby finansowe kupcow, skocz do kolejnego miasta szukajac kupca z kasa, odpal przy okazji kolejnego questa… przytlaczajace i spychajace fabule na dalszy plan. Na obecnym poziomie rozwoju postaci walka nie sprawia mi najmniejszego problemu, kilka ciec toporem i wszystko pada wlacznie ze smokami jesli uda sie latajacym cholerstwom znalezc miejsce do wyladowania. :/ W wyniku tego wiecej czasu spedzalem latajac od sklepu do sklepu niz walczac/zwiedzajac etc. Ziew.
a mnie wkurza brak polskiej wersji 🙁
Większość problemów, które zgłaszacie (interfejs, słaba jakość grafiki na zbliżeniach, brak lokalizacji) rozwiązałoby zagranie w wersję pecetową. Dla mnie to chyba najlepsza gra w jaką grałem w tym bardzo dobrym przeciez roku. Jest swoboda, jest olbrzymi swiat i jets klimat. Ostatecznie sandboksy wygrywają jednak z liniowcami (jakością, nie sprzedażą, bo CoD sprzedał się ze 2-3 razy lepiej).
Nie wiem jak u Was, ale muza Skyrim… O mało co a nie doszło przez nią do kryzysu małżeńskiego 😉 włączyłem gierę i zostawiłem ją by sie zaladowala i poszedłem robić kąpiel synkowi. Wracam i nie zauważyłem, że towarzyszka żona sobie siedzi w fotelu, a głośność podkręcona… Ja nie widząc nic nienaturalnego, bach naciskam Start i odpalam save’a i poszedlem z powrotem do łazienki bo dziecko coś chciało. Jak wróciłem do pokoju, zostałem zwyzywany od szowinistycznych chamów, bo jej bez pytania muzę wyłączyłem. Potem miałem spokój bo żona kampiła przy lapku ze słuchawkami i na youtubie słuchała muzy ze Skyrim. Ciche godziny były, a jak 😉 okupione obietnicą, że soundtrack będzie 😀
Coz… TES to dla mnie seria tylko na kompa, poniewaz jest wiele solidnych modow, dzieki ktorym naprawde mozna grac w ta serie – przede wszystkim podniesienie stopnia trudnosci i obnizenie expa, op drugie – skyrim zawodzi pod wzgledem swiata i questow… dlaczego? dlatego, ze nie ma nic nieprzeidywanego. Gdzie sa te rozne poukrywane podwodne wejscia do jaskin rodem z morrowinda?
Morrrowind wciaz ma niepokonana fabule. Dodatkowo z calym pakietem overhaul da sie w to grac bez narzekania na zla grafike.
Sama muzyka… niezla, ale kazda z TES ma ta muzyke niezla. Tutaj jest ona zbyt patetyczna.
Kupia na pewno. jak zejdzie do 5 euro w full edition na steamie.
Basmacz oddał sedno Skyrima.
A ty Kubitus nie pisz tekstów “po paru godzinach” bo raz, że nie mają one większego sensu, a dwa, że nie dwugodzinnych insightów czytelnicy oczekują.
w temacie pieniędzy w Skyrim:
1. Po zakupie domku z umeblowaniem, nie ma zbytniej potrzeby ciułania (no chyba że że Archiv za 100000 w plecaku)
2. Jeśli już ktoś ma duże wydatki to polecam zaklinanie pierścionków i sztyletów. Zajmują mało miejsca, dobrze schodzą u kupców.
Obecnie gram drugi raz nową postacią – tym razem ork łucznik
aaabulebu –> sądząc po liczbie reakcji na moje “pierwsze wrażenia”, to właśnie ich czytelnicy oczekują. Oraz: to mój blog, mogę pisać nawet pierwsze wrażenia z odpakowywania płytki. Czasami po pierwszych wrażeniach piszę jeszcze drugie i recenzję po ukończeniu, czasami nie piszę – natomiast pierwsze wrażenia muszą być zawsze, taką mam zasadę.
Jeśli oczekujesz mega-głębokich recenzji po ukończeniu fabuły i przeoraniu 25 modów, udaj się na specjalistyczne fora poświęcone danej grze i odczekaj 2 miesiące.
@ Gimrod – z kim trzeba zagadać i gdzie, żeby dom kupić i ile to kosztuje?
Ja podobnie, od dwóch dni gram w Skyrima (PC + pad z PS3 + TV), którego dostałem pod choinkę. Nie lubię gier z serii Elder Scroll, a ta po raz pierwszy mnie pochłonęła całkowicie, przynajmniej do tej pory. Podoba mi się świat, jego otwartość i różnorodność, zmiany pogody, bogactwo flory i fauny, skandynawski klimat. Czuję się jakby wrócił do pierwszego Gothica. Mogę iść gdzie chcę, wszędzie czai się przygoda, wspinam się na wielkie szczyty, stając przed zamkniętym klasztorem mnichów, napotykam pojedyncze farmy, młyny, osady i większe miasta (dla znawców gry penetruję prowincje Rift). Dobieram sobie elementy ekwipunku i przeglądam jak się w nich prezentuję za pomocą widoku TPP. Na swój sposób czuję się jakbym faktycznie podróżował i żył w tym świecie. Podoba mi się też główna oś fabularna. Czyli bunt jarlów, walka o secesje przeciwko Cesarstwu. Uwielbiam taki motyw. A do tego tajemnica z inwazją smoków. Pasuje mi to.
Niestety jest parę widocznych braków. Jazda konna to żart. Dlaczego nie ma walki na koniu jak w Assassin’s Creed Brotherhood? Świat pokroju średniowiecza i ludzie, który nie odkryli przewagi walki z siodła? Bzdura. Żeby podjąć z kimkolwiek walkę muszę złazić z rumaka. Idiotyzm. Dodatkowo brakuje mi strzelania z łuku konno, tak jak było to w Shadow of the Colossus. Super nowoczesne technologie, platformy gier wideo z XXI wieku, gigantyczne budżety, a korzystanie z konia sprowadza się do traktowania go jak przyśpieszające ruch obuwia. Nie zmieniło się to od lat.
Taktyka walki jest prymitywna do bólu (choć dzięki dźwiękom, krwi na mieczu i przedstawianiu ostatniego ciosu z kamery z zewnątrz całkiem widowiskowa). Cofam się, atakuję i tak w kółko. Brakuje zapożyczeń z Demon’s Souls/Dark Souls. Co dalej. Wszędobylski pokarm i napitek sprowadza się do regeneracji zdrowia i zaburzania sobie pola widzenia (poprzez alkohol). Brakuje mi strasznie efektu głodu. Przedzieram się przez krainę, śnieżyca, po ciężkiej wędrówce docieram do karczmy, ciepło, ludzie, spokój i chciałbym zamówić jedzenie, aby zaspokoić głód, ale po co? Mam pełne zdrowię, do niczego mi to potrzebne. Prymityzm, przez który tracę imersję ze światem.
Wreszcie questy. Na razie są w porządku, ale tylko w porządku. Nie ma póki co nic bardziej oryginalnego niż zlecenia zabicia bandytów, odszukania kogoś, kogoś okradzenie, gdzieś się włamanie, coś przyniesienie. Póki co jeszcze mnie trzyma świat gry, ale jak będzie tak cały czas to na pewno się znudzę. Brakuje też tego, o czym pisał grudniowy magazyn Edge, zupełny brak skutków naszych czynów, moralności, jakiś ważnych wyborów. Raz uratuję bezbronnego od opresji, aby za chwilę kogoś uczciwego ukatrupić w ciemnym zaułku. Wszystkich traktuje nie jak ludzi, ale kukiełki i wisi mi czy będą żyć czy nie. Jak mnie zauważy straż to wykupię się grzywną i za chwilę nikt już nic nie pamięta. Płytkie to straszne.
Nic. Zobaczymy co będzie dalej. Dzięki otwartości i różnorodności świata gra otrzymała bardzo duży kredyt zaufania ode mnie, ale coraz więcej idiotyzmów goni inne idiotyzmy.
@ Pancho – co do questów – to cię zasmucę, nic się nie zmienia, trochę nużą po kilkudziesięciu godzinach (z drugiej strony nie ma wiele obecnie gier, w którą grałbym kilkadziesiąt godzin i cał czas chciał wrócić).
Ciebie denerwują inne rzeczy, a mnie inne. Na przykład wchodzisz do chałupy na skraju miasta albo po za nim. Są w środku dwa npc. Nie specjalnie ważne, ale jakieś tam questy dla nich można robić. Mam ochotę i walę obie osoby po łbach i zabijam w ciągu 5 sekund i… do chałupy wpada z bronią dwóch strażników żeby mnie pojmać/zabić. Skąd się wzięli? Jak się dowiedzieli o mojej zbrodni? Czy w każdej chałupie zamontowane są kamery “straży miejskiej”? Dziwne to i psuje realizm stworzonego świata.
@bluesboy Wladyka danej miesciny po tym jak mu pomozesz etc. zaproponuje Ci kupienie domku. Kosztuje to kilka tysiecy zaleznie od miasta i jakies tam jeszcze setki na wyposazenie. Do domu przypisany jest rowniez bodyguard, siedzi i pilnuje domku w kazdej chwili gotowy udac sie z nami na wyprawe w roli towarzysza. Co ciekawe bodyguard jest do domku przypisany niezaleznie od tego czy zyje czy nie… jakiez bylo moje zdziwienie kiedy po kupieniu mojej pierwszej willi znalazlem w spizarni martwa Lydie (czy jak sie owo dziewcze zwalo), moja dawna towarzyszke ktora kiedys w czasie wyprawy przypadkiem usieklem toporem w zamieszaniu bitewnym. 😉
@Pancho Brak mozliwosci walki konnej to rzeczywiscie lipa straszna :/ Jeszcze smieszniejsze jest to, ze kiedy juz w obliczu zagrozenia zeskoczysz z konia aby stanac do walki twoj kon zmienia sie w maszyne do zabijania i atakuje (zaskakujaco skutecznie) wszystko co wrogie w zasiegu wzroku kopiac i gryzac. Niestety kon walczac nie kontroluje swojego polozenia wzgledem gracza i ma tendencje do oddalania sie. :/ Jeden z questow polega na dostarczeniu panu X konia. O jak zalowalem, ze zmierzajac na chabecie bedacej przedmiotem questowym do pana X aby mu ja oddac postanowilem na chwilke zsiasc z niej i dorobic sobie zabijajac przypadkowo napotkana grupke bandytow… Siwek zobaczyl na horyzoncie cos co uznal za cel priorytetowy i wyprul w tamtym kierunku. Wiele brzydkich slow wymamrotalem tego wieczora w kierunku monitora usilujac znalezc w tym cholernym lesie krwiozerczego rumaka. Zdaje sie, ze wtedy po raz ostatni jechalem konno w Skyrimie.
Jesli chodzi o questy to patrzac z perspektywy 2 tygodniowej przerwy po kilkudziesieciogodzinnym intensywnym graniu dochodze do wniosku, ze ani jednego zadania nie zapamietalem z powodu jego wyjatkowosci. Ani jednemu wspomnieniu nie towarzysza zwroty typu “tak, to bylo niezle!, “to im sie udalo!” itp. Nie ma znaczenia jakich wyborow moralnych sie dokonuje. Nie ma znaczenia jak sie postac buduje. Bardzo rozczarowany bylem kiedy okazalo sie, ze zadania gildii zlodzieji obwarowane nakazami pozostawania w ukryciu itp. mozna wykonac tak jak wszystkie inne walac toporem na prawo i lewo. :/
@Basmacz
Tak, z tym atakującym koniem to zabawna sprawa. To jednak sobie jakoś tłumaczę. Były rumaki bojowe, które walczyły wraz z jeźdźcem, podgryzając i kopiąc. Co prawda te są agresywne i skuteczne ponad miarę, ale da się to jeszcze tolerować. Może taką wyhodowali rasę w tym mroźnym Skyrim 🙂 Natomiast fakt, że muszę z konia schodzić, żeby jakąś łajzę palnąć mieczem po łbie, to dla mnie już za wiele 🙂
A konia też wczoraj podczas bójki zgubiłem. Żona zaczęła mi przeszkadzać, łapiąc za pada, żebym poszedł wcześniej spać, i bydle się zlękło szamotaniny i gdzieś pobiegło. Powiedziałem, że dopóki go nie znajdziemy, to nie idę spać. Szukaliśmy z 15 minut aż w końcu się znalazł na szczycie jakiegoś wzgórza 😀
Co do questów. Nie pocieszacie mnie. Strasznie podoba mi się świat i ma niesamowity potencjał, ale nie chcę przerośniętej facebookowej gierki. Lista zadań, przenoszenie się do miejsca do miejsca kliknięciem myszki/pada na mapie, dojście do punktu, do którego kompas prowadzi za rączkę i dobra – odhaczone. Co tam następne? Wiem, że miliony ludzi to uwielbiają i to działa, ale wymagam od RPG czegoś bardziej ambitnego. Ludziom angażującym się w Farmville itp. pojawia się po kilku dniach czy tygodniach (u wytrwałych jeszcze znacznie później) efekt bolesnego kaca. To wszystko nie ma sensu, wszystko jest takie same. A wasze opinie potwierdzają, że podobnie jest w Skyrimie. Wielka szkoda.
Z drugiej strony, od razu przypomniały mi się słowa Sheldona z Big Bang Theory, jak ktoś włamał mu się na konto WoWa i ukradł mu wartościową broń: “100 godzin grania, aby zdobyć te przedmioty. Można by pomyśleć, że marnowałem czas” 😀
Gra jest bardzo dobra i mówi to ktoś kto nigdy nie skończył żadnej gry z serii TES, a Fallouta od Bethesdy uważa za badziewie. Dla mnie osobiście singlowa gra roku, choć ma też i minusy, jak wspomniane ciułanie przedmiotów czy dość płytkie questy. Sam przestałem grać po skończeniu głównego wątku wyłącznie przez pewnego potwora, a jest nim The Old Republic… Trzymać się od tego z daleka, bo wciąga jak WoW za najlepszych czasów:)
The Old Republic w kategorii gier singlowych bije Skyrima na głowę, w ogóle inna klasa dopracowania tematu.
Co kto lubi, więc uważyłbym z tym “bije ba głowę”. Skyrim może i nie jest idealny, ale to tylko gra, a gry zawsze cechowała pewna umownosc. Osobiście chciałbym fantasty rpg na silniku assassins creed, ale skyrim przypomina mi stare rpgi jeszcze z czasów amigi takie jak dark queen of krynn. Więc jest bosko. Tylko tych książek nie chce mi się już czytać 😉 ale dobrze że są bo nadają kolorytu grze.
Mi przypomina pierwszego Gotica, którego zagrywałem do upadłego, więc jest ok !
bluesboy
techniczne to sprawą sprzedaży domu zajmuje się doradca jarla. Np Avenici (czy jakoś tak) w Whiterun
a nie przeszkadza wam dźwięk wykończeń przeciwnika? jest żywcem skopiowany z F:NV i mi jakoś przez to strasznie nie pasuje
Granie w Skyrima na X360 to jak robienie minety przez folię spożywczą (mam nadzieję, że tu sami dorośli czytają :D). W Skyrima gra się na PC.
50 cali > 23 cale 😀
hehe.. dokładnie, rozmiar się liczy 😉
A mnie tam wszystko się podoba. Po kanciastym i jakże miodnym pierwszym Gothicu, taki Skyrim po prostu musi się podobać. Z “teleportu” i qnia nie korzystam, latam se po górach i dolinach… Macham buławką, oglądam widoczki i jest git.
A najpiękniejsze jest to, że latam tak już masę czasu a tak niewiele za mną i tak potwornie dużo przede mną. I jest git.
Peace:P
50 cali > 23 cale
Tym bardziej należy współczuć, że słabą grafikę na 7 letniej niemal konsoli odpalasz na 50 calach 😀
Konsolowy Skyrim naprawdę wygląda dużo gorzej niż na PC. Roleplaye to chyba ostatni gatunek w który lepiej siekać na piecykach
Oj tam oj tam. Myślę że nie ma sensu rozpoczynać tu wojny pc vs konsole bo po co?
Żeby nie wyjść na hipokrytę, bo trochę narzekałem… kilkanaście godzin za mną i muszę przyznać, że to bardzo fajna gra 🙂 Porównania do Gothica są jak najbardziej na miejscu. Wciąż zwiedzanie świata nie znudziło mi się i trafiam na ciekawe ficzery (dom, członkowie drużyny, bycie wampirem) oraz niezłe wątki fabularne.
A 50 cali da się połączyć z PC, to nie takie trudne, a efekt jest znakomity 🙂
Gram w Skyrima od tygodnia i jedyne co mi tak naprawdę przeszkadza to ogrom tego wszystkiego. Taka masa questów, podziemi, roślinek, zwierzątek do upolowania itp. jest iście przytłaczająca. Z lekką irytacją patrzę na wciąż rosnącą listę questów do wykonania, a przecież po drodze zawsze trafią się 2-3 ruiny do zwiedzenia. Mimo tego wciąga, i to strasznie. Za trzy miesiące opuszczam na rok nasz piękny kraj i zostawiam za sobą plejkę. Przypuszczam, że do tego czasu nie dotknę niczego innego 🙂 Według mnie najlepsza produkcja Bethesdy od czasów Morrowinda.