Wreszcie wiem, po co twórcy wydają DLC. W obecnym okresie posuchy bowiem ludzie albo grają w stare gry, albo rzucają się na każdy kąsek, jaki zostanie im podsunięty, choćby był to tylko kolejny odcinek serialu. W efekcie, jeśli starają się prowadzić regularnego bloga ;), piszą o tym DLC i zagrzewają niezdecydowanych jeszcze graczy do boju. Cóż, z pełną świadomością zatem tego, jak bardzo jestem wykorzystywany, napiszę garść wrażeń z nowego odcinka serialu LA Noire, czyli Nicholson Electroplating.

W moim odczuciu to jedna z ciekawszych spraw, jakie są w ogóle w tej grze przedstawione. Zaczyna się po hitchcockowsku, od wielkiego wybuchu, a potem napięcie narasta. Przeczesywanie zgliszcz fabryki, całkiem niezła intryga z dodatkowym trupem w szafie (no dobra, nie w szafie, ale podobny zabieg) oraz – niestety – trochę za mało efektownych przesłuchań jak na mój gust. Szalenie za to podobały mi się czynności, których we właściwej fabule nie ma, a które ewidentnie zaprogramowano jako podstawę do jakichś spraw (i wykorzystano tylko w tej jednej).

Jedna z nich to uważne przeczesywanie zdjęć z lupą w garści, aż mi się przypomniał Blade Runner, chociaż tutaj jest oczywiście bardziej casualowo. Druga to zmarnowany spory potencjał – widać moduł zabawy w małego chemika, ale dla sprawy jest kompletnie obojętne, w jakich proporcjach i w jakiej kolejności dodamy trzy płyny. W starym Sherlocku Holmesie było to znacznie lepiej wymyślone i zrealizowane, ale cóż – nie można mieć wszystkiego.

Samo rozwiązanie fabuły nie jest specjalnie zaskakujące, trudno zresztą oczekiwać po jednym odcinku serialu porażająco głębokiej historii, natomiast jeśli ktoś ma ochotę na “jeszcze trochę LA Noire”, to Nicholson Electroplating powinno mu się spodobać. Mi się spodobało, bo w odpowiednich dawkach sprzedaje wszystkie elementy gry i dodaje kilka nowych (ucieczka z płonącego budynku była niezła).

Niestety kolejny odcinek będzie tym ostatnim, bo Rockstar się kłóci z Team Bondi i wszystko wskazuje na to, że współpraca zostanie zakończona. Szkoda. Tak raz w tygodniu bym sobie fajną sprawę w LA Noire rozwiązał i bez wahania bym za ten przywilej płacił.