Dawno nie ekscytowałem się żadną grą, a że aktualnie przesiaduję w krainie elfów i smoków, to i inne elfy i smoki dobrze działają na moją wyobraźnię. Pierwszego Dragon Age’a spróbowałem z podobnych pobudek, ale potem się okazało, że gra jest odpowiednikiem kina niemego, a stojące manekiny wygłaszające podniosłe przemowy są jednak ponad moje siły.
Dlatego DAII jakoś nieszczególnie mnie przejmował, ale teraz poczytałem sobie o nim więcej, pooglądałem obrazki i muszę powiedzieć, że dwójki spróbować będzie trzeba, bo BioWare odrobiło lekcje i zamiast starego suchara zaserwuje nam coś znacznie świeższego.
Jeśli chodzi o story, to za wiele sobie nie obiecuję – w końcu to BioWare, w każdej grze tej firmy oglądamy główną postać jak idzie drogą od zera do bohatera, nawet jeśli tym bohaterem teoretycznie już była (jak w Mass Effect 2). Tutaj mamy wprawdzie postawiony na głowie, ale nadal bioware’owy standarcik. Hawke – bo tak się będzie nazywał główny bohater (bądź bohaterka) – już jest superherosem i już uratował świat przed zagładą. Teraz jego dzieje wspomina towarzysz i tutaj będzie szansa na ciekawy zabieg fabularny (oby). Otóż wspomnienia mogą być nieścisłe albo nie zgadzać się z rzeczywistością – więc jest szansa, że niektóre misje będą albo od czapy, albo nagle się zmienią, albo w ogóle rozegramy je parę razy z paru punktów widzenia. Oczywiście szansa to nikła, bo BioWare moim zdaniem nie potrafi robić ciekawych ani wielkich historii, ani króciutkich fabułek, ale nadzieję zawsze mieć warto.
Będzie równie taktycznie jak w pierwszym DA, ale za to szybciej – ciekawsze animacje, więcej rozbłysków, krótsze i fajniejsze drzewka umiejętności. Nie znaczy to, że DAII przechodzi w stan zręcznościowy na szczęście, po prostu nie będzie już aż tak sztywne. Kij z tyłka usunięto też wszystkim postaciom występującym w dialogach, więc nastąpi nieuchronny koniec smętnych przemów, które mnie zabiły w jedynce. Będzie się nawet dało przerywać w pół słowa oraz – to znak firmowy serii – wchodzić w płomienne romanse z członkami (i członkiniami, lub jednymi i drugimi naraz) drużyny. Wreszcie jaśniepaństwo łaskawie służące nam mieczem przestanie kręcić nosem i uciekać z drużyny, jak tylko sprzedamy klapsa jakiemuś powiedzmy sobie umiarkowanie winnemu koleżce – zamiast tego staną się naszymi przyjaciółmi bądź rywalami, ale nie odejdą. Uf.
O lepszą grafę akurat nietrudno, bo ta z pierwszego DA od razu była wykopana spod dinozaura, ale wszystkie pozostałe elementy sprawiają, że bardzo chcę w to zagrać.
Come on, jedynka była wcale dobra i nawet grafika była niezła ( pomijając zabawne hektolitry krwi przy zabijaniu szczurów nawet ). Do dwójki podchodzę z pewną taką niesmiałością, wszystko zależy jak bardzo zręcznościowa będzie walka.
a ja najchętniej zakopałbym da2 gdzies głęboko pod ziemią:) trochę może przesadzam, bo w sumie zagram z przyjemnoscią, ale strasznie wkurza mnie uproszczenie i spłycenie i tak niezbyt skomplikowanego dragon age. ta gra była reklamowana jako duchowy spadkobierca baldur’s gate, ukłon w stronę nieco bardziej oldschoolowych graczy, i spodziewałem się że kontynuacja przyniesie raczej rozwinięcie tych idei, a tu – proszę. mass effect 2 z mieczami i magią. o tempora, o mores:)
“Dragon Age II ? naprawi co miał naprawić?” – w moim mniemaniu zepsuł absolutnie wszystko, co można było zepsuć w DA:O. Naprawdę, MOŻE JESTEM DZIWNY (tsa, jasne) ale wpieprzanie wszystkich błędów popełnionych przez Mass Effecta (i ogólnie samego ME) do jednej z fajniejszych gier brutal-fantasy-RPG ostatnich lat to strzał w stopę twórców i splunięcie w twarz wszystkim fanom pierwszej części. Trudno, pierwsza gra Bioware’u nie kupiona przeze mnie w edycji kolekcjonerskiej przedpremierowo.
Robia z tego Mass Effecta z mieczami. A szkoda, bo jedynka sie fajnie bawilem, kupilem wszystkie DLC, skonczylem niemal wszystkie questy itd. To byl dobry klimat.
wiadomo czy gra bedzie jakos specjalnie powiazana fabularnie z jedynka? bardziej jak Mass Effect>Mass Effect 2 czy Fallout>Fallout 2? Jak to kontynuacja historii z 1 to sobie odpuszcze dopoki kiedys kiedys nie skoncze pierwszej czesci (o ile w ogole skoncze, bo kiedys odpuscilem juz bedac blizej konca niz poczatku i nie chce mi sie zaczynac od nowa)
A myślałem, że już tylko mnie nie pasuje umasseffectowianie ( czytaj : spłycanie ) wszystkiego. Dzięki chłopaki, poczułem, że nie jestem sam 😉
@rmz, nie, nie jestes. Niestety, nie doczekamy sie juz chyba dobrze zrobionych gier w stylu baldurs gate czy fallout 1-2. ME sie sprzedal, wiec reszta bedzie targana na to samo kopyto, bo w koncu sukces jest sukces ;/
Od ME prosze sie odstosunkowac – swietny swiat, swietne dialogi, troche niedorobek, ale generalnie swietna pozycja.
Znów nie widzę moich komentarzy, więc sorry, jak by był double post 🙁
ME – świetna gra ( słaby erpeg ).
ME2 – dobra gra ( beznadziejny erpeg ).
Problem nie w grze, ale w tym, że teraz przykład RPG podaje się właśnie Mass Effect. A taki z tego erpeg jak z koziej d..y trąbka.
Sorry, Don Simon, ale jezei dialogi – a szczegolnie ich wybor i zachowanie bohatera – sa dla Ciebie swietne, to ja nie mam pytan. Szczegolnie, gdy chce zrobic cos grzecznie, spokojnie, wybieram opcje, ktora sie wydaje najlepsza (wg glupiej jak but zasady – na gorze mila, na dole chamska) i koles mi wyjezdza z jakas wiazanka, ktora niby jest ‘dobra’, ale jakby wyrwana z rynsztoku, no to ja dziekuje. Albo biedny gar.. jak mu tam bylo. Raz sie przy nim zabije bandyte, a kiedy innym razem mu sie zabroni to on z przerzaeniem: Shepard! przeciez powiedziales mi ze mozna zabijac! no to jak to w koncu jest?! – ergo, koles ma rozoj emocjonalny 4rolatka, swiat dla niego jest albo czarny, albo bialy i nic poza tym, i ma zero wlasnej woli, tylko jest takim pieskiem protoplasty. Nie, dialogi NIE sa swietne. Sa zcasem dobre, czasem dziwne, cala gra jest fajna, ale to niemal typowa strzelanina wzbogacona o elementy przygodowe i fabule, ktora lest liniowa, ale ma za to 3 linie. podsumowanie. 3 linie. podsumowanie. 3 linie. posumowanie. rozpierducha.
Swietnie sie w nia gra bo calosciowo jest w porzadku. Ale nie jest to gra w zaden sposob wybitna. Ale za to wypelnia luke na rynku, jezeli chodzi o dobre gry SF. Takich, niestety, prawie nie ma.
“Problem nie w grze, ale w tym, że teraz przykład RPG podaje się właśnie Mass Effect. A taki z tego erpeg jak z koziej d..y trąbka.”
20 lat temu w Eye of the Beholder decyzji nie było żadnych, a dialogów pięć do przeklikania (mylę się? bo właśnie wtedy ostatni raz w nią grałem). Skoro wtedy EOTB mogło być (i było – to akurat pamiętam dokładnie) sztandarowym przykładem crpg, to dzisiaj ME też spokojnie można do tego gatunku zaliczyć.
Ile jest cukru w cukrze, czyli rpg w rpg, to już inna sprawa. Gatunek jest pojemny. A czepialstwo niektórych nudne.
“A czepialstwo niektórych nudne.” Jeśli szukasz informacji o grach podanych w ‘nieczepialski’ sposób, zaprenumeruj CD-Action. U niektórych użytkowników internetu, na całe szczęście, dalej panuje moda na ‘czepialstwo’ (=rzeczową dyskusję) nt. gier. God bless them.
Angh = zgoda, ze czasem to dziala cokolwiek dziwacznie. Ale sama idea wybierania “pozy”, a nie czytania calej litanii jest swietna i bardzo filmowa. Do tego (pewnie dzieki settingowi) malo bola uszy, bo malo jest durnego patosu – zawsze to bardziej realistyczne…
Mi tam ME sie podobaja i (podobnie jak Fallout 3) w takie rpg grac bede.
Fallout 3 i ME to nie tak znowu podobnie 😉
RPG to stety niestety tabelki, statystyki, charakterystyki, bo tak wygląda papierowe RPG, które jest chyba trochę starsze niż komputerowe.
ME mi się podoba, jak już pisałem wcześniej, zresztą jedynke jestem nawet w stanie uznać za przedstawiciela RPG. Ale ME2, to już bliżej ma do filmowych przygodówek ( pamięta ktoś jeszcze przygodówki na 8cd? ) niż do RPG. Nawet jRPG, które dostały swój własny gatunek, inny od po-prostu-RPG, to większe RPG od ME.
No sorry za zrzędzenie, po prostu jestem starym piernikiem, który lubi tormenta, drugiego baldura, morrowinda i drakensangi, a z nowych rzeczy dragon age’a i f3 ( tak, f3, a co ). A karmią mnie jakimiś pseudo erpegami, gdzie głównym kryterium doboru drużyny jest “bo mi się ten ludek podoba”, albo “bo jak tego mam to będę miał misję”. Przeszedłem ME i ME2 nie używając ani razu mocy specjalnych ( chociaż chyba ze specjalnej amunicji korzystałem, nie miało znaczenia jakiej… ) głównie taktyką hurra i do przodu. Space opera fajna, ale… to. nie. jest. rpg.
Dobra, dobra, wiem, jestem w mniejszości, nvm. Nie ograłem jeszcze nowego Drakensanga, czekam na Skyrim, może jakoś to będzie. No i może DA2 jednak da radę.
Zreszta zwal jak zwal, przeciez to czy sie umowimy ze ME to RPG czy nie, nie ma to znaczenia. Chodzi o to, ze wiekszosc komentujacych tu chcialaby zagrac w tradycyjne RPG z taktyczna walka, dialogami do wyboru (czy w Fallout 1/2 dialogi byly patetyczne?), questami mozliwymi do ukonczenia na rozne sposoby itd. Pierwszy Dragon Age w znacznym stopniu te oczekiwania spelnial, drugi coraz bardziej od tego kanonu odchodzi.