Nie wsparłem Secret Service’u żadną kwotą. Nie oczekiwałem jego powrotu, bo po pierwsze nigdy nie byłem fanem tego pisma, a po drugie naczytałem się w życiu tyle drukowanych tekstów o grach, że starczy mi na następnych kilka wcieleń. Niemniej wobec ewidentnego podniecenia internetu faktem pojawienia się odnowionego Secret Service’u na rynku, postanowiłem go przeczytać, co było momentami doświadczeniem bolesnym.
Najpierw zacząłem czytać pismo od przodu i to był błąd, który mógł kosztować wiele. Z przodu pisma bowiem autorzy piszą o teraźniejszości, od której się w większym lub mniejszym stopniu oderwali. Mamy zatem bardzo słabe recenzje bardzo nieistotnych gier (część z nich w early access), mamy urocze w swojej nieporadności relacje z wydarzeń, które miały miejsce stosunkowo niedawno (targi gamescom, wizyta w muzeum gier) i mamy kuriozalne artykuły przekrojowe o rzeczywistości (niestety tylko takiej, która istnieje w głowie autora).
Redaktor naczelny piszący o targach gier w taki sposób, w jaki niegdyś, w komunistycznych czasach, podróżnicy pisali o zachodnich centrach handlowych, nie przystoi nowoczesnemu pismu. Redaktor naczelny piszący, że jako jedyny został dopuszczony do rozmówcy, a potem zastrzegający, że nie wypadało zadawać niewygodnych pytań – również. Stawianie kategorycznych tez w artykułach przeglądowych bez podawania źródeł pachnie amatorką.
Ale zostawmy to. Wróćmy lepiej do recenzji, bo to dla mnie ważny element pisma czytanego od przodu. O ile jeszcze recenzję Ethana Cartera autorstwa Krupik da się przeczytać (podobnie jak Godusa pióra Sir Haszaka), tak przy recenzjach User Jamy wzbierała we mnie po prostu zwykła złość, że ktoś mógł coś tak koszmarnego puścić do druku. Po tym bolesnym doświadczeniu postanowiłem napisać złośliwą mikrorecenzję Destiny w stylu User Jamy. Oto ta zmyślona recenzja na 1500 znaków:
Destiny
Autorzy legendarnej strzelaniny Halo zmierzyli się z nowym tytułem, pochodzącym od innego wydawcy
Strzelaniny pierwszoosobowe to na konsolach stosunkowo popularny gatunek, chociaż trudno to zrozumieć ze względu na fakt, iż granie na konsoli w tego typu grę jest niczym oranie pola zaprzęgiem sportowym. Firma Bungie jednak dzięki stworzeniu Halo zyskała niezbędne doświadczenie, aby pod banderą wydawcy Activision zmierzyć się z wygórowanymi oczekiwaniami fanów tego gatunku. Akcja Halo toczyła się w okolicach Ziemi, która została najechana przez alians kosmitów. Gracze występowali w roli Master Chiefa, superżołnierza, którego zadaniem było odparcie tej inwazji. Tytuły z serii Halo sprzedały się w wielu milionach egzemplarzy, w czym niewątpliwy udział miały wpływy firmy Microsoft, na której to firmy konsoli działały wspominane tytuły. Z biegiem czasu jednak klimat dla tego typu produkcji skończył się, zaś Bungie rozstało się z Microsoftem.
Destiny wygląda podobnie do Halo. Brakuje tu interakcji z otoczeniem, a świat wprawdzie sprawia wrażenie otwartego, ale jest płaski i zamknięty. Specyficzna dla gatunku konwencja noszenia przy sobie kilku ciężkich wszak karabinów obecna jest również tutaj. Bohater potrafi taszczyć ze sobą kilkadziesiąt kilogramów żelastwa.
Najsłabszą stroną pozycji są podkładający głosy postaciom aktorzy, głosów trudno słuchać z przyjemnością – i to mimo tego, że w tej produkcji nie występuje sytuacja, w której jedna osoba odgrywa kilkanaście postaci. Dubbing znacząco odstaje od najwyższego światowego poziomu.
Potem jednak zacząłem czytać pismo od tyłu i zrobiło się znacznie, ale to znacznie lepiej. Najpierw bliski memu sercu felieton Borka, który tak samo jak ja nie do końca wie, dlaczego dobrze robi to, co chyba robi. Następnie świetne przeglądy retro, artykuł o Cannon Fodderze, arcyciekawe rozmontowanie Knight Lore na czynniki pierwsze. I wtedy zrozumiałem – tak! Secret Service powinien układać Ziemek (znakomicie pisze o retro), a całe pismo powinno dotyczyć wyłącznie zamierzchłej przeszłości. Nie sprzedawałoby się wcale, ale jak by się to czytało!
Pismo w obecnym swym kształcie nie wygląda na przełom ani nawet na coś, czego drugi numer miałbym ochotę kupić. Wydaje mi się, że jego twórcy powinni jak najszybciej podjąć decyzję o przygotowywaniu pisma stricte retro, podziękować mniej więcej połowie autorów (felietony poza Borkiem są niestety nieczytalne), przestać przejmować się teraźniejszością i przyszłością i po prostu doprowadzić Secret Service do porządku, czyli do statusu specjalistycznego pisma dla niegrających od lat czterdziestolatków. Aktualnie pismo stoi w niewygodnym rozkroku. A jak to z rozkrokami bywa, nie dość, że śmiesznie człowiek wygląda, to jeszcze można sobie zrobić przykrą krzywdę.
Rowniez ich nie wspieralem, i nie zamierzam, pomysl od poczatku byl dosc glupi, i chociaz SS kupilem niemal wszystkie (a Top Secret nawet wiecej), to jednak w dzisiejszych czasach takie pismo po prostu nie znajdzie miejsca. Znacznie chetniej widzialbym to jako platny internetowy zin ktory moglbym czytac spokojnie na tablecie w podrozy, z autorami nie spieszacymi sie z wierszowkami do wydania, ale to sie jednak nei stalo. Poza tym, nie wierze, ze osoby z dobrym piorem porzuca wlasna prace, aby pisac porzadne artykuly w tym eksperymencie. Jezeli sa dobrzy, to sa zajeci, a jak nie sa, to chyba nie chce ich czytac.
Cieszy, ze czesc artykulow jest dobra, ale tez na 40sto latkach nie zarobia tez zbyt duzo. Ale pisac recenzje gier teraz, a 15 lat temu gdy internet nie byl powszechny, to spora roznica. Dobre felietony, pismo o grach, ktore juz sa na rynku, wylawianie perelek, tak, to chce widziec, A nie pierdoly o Destiny i jak to na konsolach nie da sie grac w fps;). Niestety, to sie nie zdazy, kasy z kickstartera wystarczy moze na dwa kolejen numery, i ss po krotkim trybie zombie wroci 6 stop pod ziemie.
Serio felieton Borka ci się podobał? Dla mnie cała treść zaczynała się i kończyła na leadzie, reszta była do wyrzucenia. Zresztą jak większość treści z tego numeru.
Do mnie kopia juz leci
Nostalgia wygrala ze zdrowym rozsadkiem, zobaczymy czy bede zamawiac numer dwa o ile bedzie
Kurczce SS…hmmm, ahmmm, te czasy. Te wyprawy na giełdę by pooglądać nowe procesory, pierwsze składane samodzielnie PCty i granie po nocach, jak rodzice zasnęli. Pewnie, że kupię!!!
Czy, powinni skupiać się na retro?? Nie, nie, nie. Powinni pisać o nowym i starym, ale nie w taki sposób jak wszyscy. Powinni pisać dla 30 plus, bo to 30 plus wpłacało $$, to dla 30 plus nie ma czasopisma o grach.
Niech sobie młodzież kupuje CDA, a dla nas proszę o SS, ale by było na poziomie, i by poruszało tematy, których nie ma w czasopismach “młodzieżowych” 😉
pozdro.
Nawiązując do Destiny, super że gazeta, która wyszła prawie w październiku, pisze o grze, która wyszła prawie miesiąc wcześniej:
“Co tak naprawdę zaoferuje Destiny za pół miliarda? Zapewne nic specjalnego, ponieważ gros tych pieniędzy pożre marketing”
Cubituss -> ” Wydaje mi się, że jego twórcy powinni jak najszybciej podjąć decyzję o przygotowywaniu pisma stricte retro (…)”
A jaka jest szansa, że pismo stricte retro się sprzeda? Taki magazyn retro będzie tylko dla dziadków, a na ilu stałych czytelników 30+ może liczyć wydawca SS? Redakcja “Sikreta” musi liczyć na nowych, młodszych czytelników. Skupiając się tylko na starszych odbiorcach pogrzebią swoją szansę szybciej niż stojąc w “niewygodnym rozkroku”. Właśnie ten rozkrok daje im szansę na przetrwanie.
Do młodych w ten sposób trafią jeszcze gorzej niż do starych.
Chciałem kupić ale nie było w Empiku. Moim zdaniem padną, jak wszystkie pozostałe pisma o grach. Przede wszystkim ci, którzy czytali stary Secret Service w wieku kilkunastu lat teraz raczej wyrośli i niekoniecznie mają takie same oczekiwania. Dzisiejsi piętnastolatkowie mają zupełnie inny dostęp do informacji niż my wtedy. Recenzje gier pojawiają się w sieci przed ich oficjalnym wydaniem, mamy youtube, fora internetowe. Czy ktoś jeszcze potrzebuje recenzji w starym stylu? Pismo dla starszych – nie mam pojęcia, co miałoby w nim być, raczej okołogrowe, coś o nowych technologiach, coś z pogranicza s-f. Trudno powiedzieć, ale byłoby to raczej odległe od tego, czym było kiedyś Secret Service.
Potwierdzam motyw z czytaniem od końca. Ja odebrałem ten numer lepiej niż bardzo wiele osób, które nie pozostawiają na nim suchej nitki, bo właśnie tak go czytałem. Mianowicie zacząłem od felietonu Ziemowita Poniewierskiego, Hansa Klossa i Knight Lore, przeszedłem do UFO, Sierry i Wolfensteina, dopiero później reszta felietonów, recenzji i wypełniaczy. Zupełnie na końcu sięgnąłem po bezdyskusyjną żenadę czyli Gamescom i wywiad z szefem Sony Europe. Czyli jednym słowem na początku przeczytałem wszystko co jest najlepsze w tym piśmie i pozytywne wrażenia nie zostały później zdominowane przez te rozczarowujące. Spora część osób sięgnęła po numer jednak z naturalnym kierunkiem czytania, od początku do końca. Gdy doszli do pierwszych tekstów przekrojowych już tak zostali skopani i wkurzeni, że ciężko było po tym zrobić coś innego niż wstać, otrzepać się i przywalić z całą siłą niedotrzymanych obietnic. 🙂
P.S. Swoją drogą dwa najlepsze teksty, Bartłomieja Kluski, są dostępne jedynie w wersji kolekcjonerskiej. Napisał o dwóch, w sumie mało specjalnych grach, pewnie zapomnianych nawet przez większych wyjadaczy, ale w taki sposób, że od razu przeniosłem się do opisywanych czasów i miejsc. To jest absolutnie poziom Retro Gamera, świetne cytaty autorów, cytaty ze starych pism, wszystko z odpowiednią dozą napięcia czy lekkiego żartu sytuacyjnego (np. liczba sprzedanych egz. Kreta). U tego autora małe, skromne tematy robią się epickie.
Myślałem, że tylko ja czytam czasopisma od tyłu…SS kupiłem ale jeszcze nie miałem czasu nawet przejrzeć…
Dla mnie wzorem pisma o grach jest Edge. Myślę, że to jest dobry kierunek dla SS.
To o tobie pewnie Borek pisał że się na nim wychowałeś, dlatego teraz chwalisz jego felieton
Możliwe też, że zostałem przekupiony skrzynką ziemniaków.