Dziś chwila zadumy nad współczesnym światem, chociaż w tle będą również zombiaki. Pamiętacie, jak firma Valve, autorzy znakomitego Left4Deada (kto nie zna, niech natychmiast pozna, gra jest wspaniała) zapowiadała przy okazji premiery, że tytuł będzie przez długi czas wspierany nowymi paczkami z misjami? No więc ja nie pamiętałem, ale całkiem spora grupa oddanych fanów – owszem.
I przy zapowiedzi Left4Dead2 przypomniała wydawcy, żeby łaskawie przestał ciąć w wiadomą część ciała i zamiast wypuszczać sequel różniący się jakimiś pierdołami od pierwszej części, zabrał się za nowe dodatki do jedynki. Pojawił się w internecie wielki protest, podklikały się pod nim tłumy grających i niegrających w L4D. Valve kajało się, przyznawało częściowo rację, wskazywało, że DLC już zaraz będą, że wsparcie będzie, że wszystko będzie malinowo i tak jak być miało.
Przyszedł czas na działania bezpośrednie – najgłośniejszych krzykaczy zaproszono do studia, gdzie na własne oczy mieli przekonać się, że sequel to naprawdę sequel, a nie odcięty kupon i że już powinni przestać protestować. Wyszli z biura nie do końca przekonani, nie wycofali protestu i nadal kręcą nosami na politykę wydawniczą Valve.
A Valve w tym czasie wypracowało sobie kilka okładek w pismach z pięknie wyeksponowanym L4D2 (bo co jak co, ale arty zrobili do tej gry wspaniałe), wprowadziło grę do preorderów i już w obecnej chwili ma ich trzy razy więcej niż miało preorderów na L4D. Nie wiadomo ile tego jest w liczbach bezwzględnych, ale pierwsze L4D sprzedało się na świecie w grubych paru milionach egzemplarzy, a nie słyszałem jeszcze o przypadku, żeby mocny wynik w preorderze przełożył się na słabą sprzedaż. Do tego dołoży się jeszcze fakt, że na samą kampanię reklamową w budżecie gry widnieje tłuste dwadzieścia pięć milionów zielonych.
I tym właśnie sposobem autorzy zaciekłych internetowych protestów dowiedli trzech rzeczy: po pierwsze, zasada “nieważne jak mówią, ważne żeby mówili” obowiązuje w dzisiejszym świecie jeszcze bardziej niż kiedykolwiek, a protest przeciwko czemuś to najlepsza reklama świata. Po drugie sequel zawsze sprzedaje się lepiej od pierwszej części, która odniosła sukces. A po trzecie – że są kompletnie oderwani od rzeczywistości.
Nie wiem, pewnie jestem deczko zepsuty przez to, w ile gier gram, ale dla mnie sequeli nigdy dość, szczególnie moich ulubionych gier. Ale bym z siebie zrobił durnia, jakbym zaczął protestować przeciwko Modern Warfare 2…
Cubi pisałem o tym na naszsym forum. Jak dla mnie wszystko byłoby O.K. gdyby nie jeden fakt – PC dostało darmowy DLC, ja mam 360-tkę i za ten sam dodatek musze płacić. Za samą grę zapłaciłem więcej niż uźytkownicy piecyków, to czemu jeszcze raz na mnie chcą zarobić? To jest złodziejstwo.
http://zagraceni.pl/forum/topic.php?id=41&page=3
Wiesz co, świadomie wybrałeś platformę, na której chcesz grać. Jedna platforma dostaje paczki za darmo, druga za kasę. To samo dokładnie jest z Call of Duty. Dla mnie to normalna polityka finansowa, nic więcej. W skrócie brzmi ona “na PC i tak wszyscy ukradną, bo nie ma jak tego zabezpieczyć, ale sporo stracimy wizerunkowo, jak tego packa nie wydamy też na pecety”.
Gram na Xboxie i świadomie go wybieram, mimo że to platforma droższa, a niektóre darmowe na PC elementy są płatne.
To chyba nie jest kwestia platformy, a wydawcy gry. Czy ktoś zabrania wydawania bezplatnych DLC dla X-360? Oczywiscie, ze swiadomie wybieram platforme i ponosze konsekwencje. Skoro jednak jak piszesz gracza konsolowi sa uczciwsi (czytaj – trudniej im sciagac piraty) to dlaczego traktowani są gorzej niż ci, wśród których złodziei jest więcej? Tego nie rozumiem. To jest trochę jak plucie w twarz. Zresztą kupując gre na X-a nie mogłem wiedziec, że dlc dla PC będzie darmowe. (I tak kupiłbym oczywiscie na 360- tke ;))
Nigdy jakoś specjalnie nie grałem na konsolach, zawsze za podstawowe narzędzie do grania uważałem PC. W te wakacje miałem jednak szansę pograć dłużej u brata na XBoxie i jeszcze się w tym przekonaniu upewniłem.
Jestem pewien, że takich graczy jak ja jest mnóstwo i dla nas konsole mają rację bytu tylko w przypadku świetnych gier wydawanych ekskluzywnie (Heavy Rain, Uncharted 2) albo świetnych gier, których sterowanie myszką i klawiaturą jest tak popierdzielone, że przynajmniej pada xboxowego warto by kupić (np. Batman AA, ścigałki).
I to się nie zmieni, na pewno tak długo, jak długo polityka cenowa wydawców gier będzie taka, jak obecnie.
Troszkę tutaj odeszliśmy od tematu, a ja chciałem na jedną rzecz zwrócić uwagę a propos L4D. Problem (główny) z L4D2 jest taki, że jak wyjdzie, to serwery L4D stopniowo opustoszeją albo znikną i coraz trudniej będzie mi znaleźć kogoś do gry na serwerze z sensownym pingiem 🙂
Oczywiście, join or die. Świadoma polityka i moim zdaniem bez niej nie byłoby żadnego postępu, tylko do dzisiaj cięlibyśmy w pierwszego CSa 🙂
tu się absolutnie zgadzam. Jedynce co ci gwarantują jak kupujesz grę, to że płytka będzie działała przez 90 dni. I nic więcej.
Ten protest to jest z bardziej glupawych akcji ostatnich miesiecy. Jedynka jest swietna, dwojka zapowiada sie jeszcze lepiej. Zamiast sie cieszyc, ze wkrotce ponownie bedziemy mieli przed soba mnostwo zabawy to banda dziwakow jeczy, ze oni chca wiecej do obecnej czesci.
Fifa i inne sportowe sa wypuszczane co roku i jakos nikt nie placze.
Ja tam jedynke juz sprzedalem i czekam na czesc druga.
Hello,
Protest jak najbardziej usprawiedliony.
Wszystko byłoby w porządku, gdyby Valve nie obiecywało jak to wspaniale będą wspierać L4D, jak to prawie zrobią z niego zobiakowatego CS-a, jak to przekształcą tą grę w zabawę na długie lata.
Ludzie uwierzyli, a potem okazało się, że to podłe kłamstewko i jedziemy z koksem numer 2, a zaraz 3 i jeszcze i dalej.
W skrócie, relacja była dość emocjonalna, a Valve okazał się dziwką w tym związku.
Vv
@Don Simon
Oooo widzisz. Właśnie zwróciłeś moją uwagę na przewagę konsol. Można grę odsprzedać. Ja swoje pudełko PCtowe mogę co najwyżej na surowce wtórne oddać, bo numer w Steamie zarejestrowany…
coz, protest niby ma sens, ale i tak nic z tego nie bedzie. Tak samo dziala producent call of duty – placisz za kazdy dodatek, a co najglupsze, nie mozesz grac niemal online w cod:waw bez mappackow, bo wyrzuca Cie z miejsca z grupy do ekraniku informujacego, gdzie i za ile mozesz kupic te dodatki. Technicznie rzecz biorac, l4d i cod maja ten sam plan biznesowy. Wciaz sa chetni, wiec na pewno tego nei zmienia. Przyzwyczajmy sie, ze bedziemy dojeni coraz to dokladniej, az w koncu do gry bedzie dodawana konsola gratis.
I dodatkowo konsolowe wersje sa bardziej dojone od PC. I to tez bez specjalnego powodu. I gdzies mam swiadomy wybor – mozesz kupic swiadomie mercedesa, ale jak ktos Ci kaze placic za litr benzyny 2x wiecej, bic do innych aut, to to niewiele ma wspolnego z przejrzystym rynkiem.
ja sie nie obrazam – nikt nikomu nie kaze grac. Ktos w gre zainwestowal, stworzył ja i wydał. Moze ja sprzedawac nawet za 500 mln $ za kopie – jego prawo. Chciałbym tylko, zeby mi ktos wyjasnił czemu PC dostaje dodatek za free a konsola płatny. Czy nie nalezy doceniac tych, ktorzy płacą za gry na konsole – wiecej i ich nie piracą? dlaczego developer lepiej traktuje tych graczy, którzy częściej kradna i płaca mniej za swoje gry? To jest moje pytanie.
co do dodatkow jako takich, czy przypadkiem tworcy Dragon Age nie zapowiadali, ze najlepsze mody z PC(a takie na pewno sie pojawia jako, ze udostepniaja edytor za darmo) ukaza sie na x360?
nie wiem, ale zapowiedzieli, za jak kupisz dragon Age to dostaniesz smoczązbroję… do Mass Efecta. ŁAŁ smocza zbroja – zaraz padnę
angh –> powód dojenia konsolowej wersji jest bardzo prosty – od sprzedaży konsolowych pudełek producent płaci haracz MS/Sony. Od sprzedaży wersji pecetowej nie płaci haraczu nikomu, ale za to mu ją ukradną. Bilans jest taki, że dla prestiżu na pecetach mappacki wychodzą za darmo, a dla kasy na konsolach za kasę.
jaki procent ceny gry w sklepie to haracz dla MS?
Darmowe DLC dla konsoli ( a nie PC) mogłyby zwiekszyć sprzedaż gier na ta platformę, czyż nie?
corto –> jaki procent, hehe. 20$/E od pudełka – taką (mocną) plotę słyszałem. Darmowe DLC mogłoby zwiększyć sprzedaż, ale nie ma po co robić darmowego DLC, skoro dość drogi pakiet trzech średnich mapek do CoDa schodzi w 2 milionach sztuk.
Nie wiem czy dobrze mi się wydaje, ale chyba Microsoft stawia warunek: albo DLC bezpłatny, albo taki który dodaje achievementy. Crash course rozszerza L4D o 250 punktów, więc musiał (?) kosztować. Poprzedni dodatek (ten z trybem Przetrwanie) był za darmo, ale nie zmieniał ilości punktów.
corto maltese
Mistrzu, Ty chyba nie łapiesz jak rynek konsolowy działa. Myślisz, że konsole są sprzedawane po cenie takiej, ile faktycznie są warte? Zapomnij – konsole mają ceny zaniżone. M$ czy Sony czysto na sprzedaży samej konsoli tracą. Dlatego trzeba sobie odbić w innym miejscu. Naturalnie te “inne miejsce” to gry.
Do stworzenia gry na konsolę potrzeba odpowiedniego dev kita. Te zapewnia producent sprzętu, ale naturalnie nie za darmo. Więc na starcie developer ma w plecki kasę, bo musi zapłacić za narzędzie do pracy. Jak już gra powstanie i pójdzie do sklepu to kolejny haraczyk dla firmy-matki samej konsoli. Dlatego gry są droższe.
A teraz DLC – płacisz za nie dlatego, że M$ nie daje za darmo miejsca na serwerach Live. O nie nie. Chcesz dać tam aktualizację swojej gry czy DLC? To płać płać, my sobie musimy odbić to, co straciliśmy na samej konsoli. Naturalnie więc firmy przerzucają te koszty na graczy, bo niby dlaczego mają dokładać do interesu? Takie Valve ma na PC swojego Steama, za którego nie musi nikomu płacić (w końcu sami go stworzyli), więc DLC dają za darmo. Proste.
http://www.shacknews.com/featuredarticle.x?id=1203 – bardzo dobry wywiad, dający obraz, jak działa Live i jednocześnie kontra do tego, że “na PC to tylko kradną”.
dzięki za pouczenie. Zdaje sobie sprawę jak ciężki jest los Third-party developera. Nie znam sie na sprzęcie – wiem, że Sony traci na PS ale to są chyba minimalne kwoty. A MS ? No nie wiem koszt padów, kamerek, antenek wifi, kabli czy dodatkowych dysków twardych z logo “giganta z redmond” jest horrendalny. Do tego dochodzi jeszcze opłata za granie online.
Pewnie i sie nie znam mistrzu Bambusek, ale przynaj, że nas doją 😉
@corto
tak, doją nas, doją nas i jeszcze raz doją nas… zadowolony?
wracając do tematu…
co do L4D to faktycznie zajebiście że wychodzi dwójka, jeśli będzie przynajmniej tak samo dobra jak jedynka, to miodzik…
ale fakt faktem że z tym wsparciem L4D1 to dali trochę ciała… może najlepszym rozwiązaniem było wy wydać 2 jako ogromny DLC, płatny na wszystkie platformy?
@mistrzu bambusku
360 wprowadzili cztery lata temu,jego specyfikacja teraz nijak ma sie do tego czym wtedy byla a rut oka na pecety o podobnych i juz widac, ze ms nakonsoli na bank nie traci. natomiast bedzie ten kit wciskal, bo dzieki temu wszytko uklada sie w logiczna calosc i mistrzowie nie widza, ze jednak nas doja.
lubie swojego klocka, bo ma wygodnego pada i przyjemnie mi sie go trzyma, ale nie oszukujmy sie, ms jak malo ktora firma doi swoich klientow, a w takich kwestiach jak live, tonie jeszcze w hipokryzji. a cala ta pr-owa papka, ktora wszyscy bezrefleksyjnie lykaja jak mlode pelikany dowodzi tego, jakamizernosc panuje w branzy. dodyskusji zapraszam tutaj: http://zagraceni.pl/forum/topic.php?id=84
Hello,
Uf, jak to krótko ująć – wszyscy (publisherzy, developerzy, platform holderzy) wolą konsole, bo to zamknięta struktura, co oznacza, że można stworzyć przewidywalny plan produkcji i przewidywalny P&L. PC to wróg, bo każdy ma w domu inny, standardy technicznie zmieniają się jak w kelejdoskopie, trudno wybadać klienta i jeszcze na dodatek masa z nich kradnie. Niszowy, własny biznes można robić, ale jak jesteś na giełdzie, to leżysz w gównach, bo niby jak masz przedstawić jasne cyferki?
Jeśli gra jest multiplatformowa, to zyski rozkładają się jak 50-40-10 (w układzie X360, PS3, PC) przy założeniu, że wersja PC jest naprawdę mocna.
Dla przykładu sprzedaż Prototype na PC to było marne 4% całkowitego sell through i zapewne jeszcze mniej, jeśli liczyć net revenue.
W efekcie, kuriozalnie, DLC na PC (do tytułów, gdzie PC jest portem, nie mówię tutaj o np. Empire, które jest grą stricte pecetową) są często darmowe, bo inwestycja związana z wydaniem ich w formie płatnej, nie zwróciłaby się (niska sprzedaż połączona z kradzieżą).
Drugim ograniczeniem jest forma płatności. Klient konsolowy klika w “kup” i już ma, bo X360 zapisał jego kartę i robi wszystko automatycznie. Dla klienta pecetowego trzeba praktycznie za kazdym razem pisać nową usługę lub kierować go przez 3rd-party, co oznacza ksozty i ryzyko.
PS – płatny Live i darmowy PSN to nieporozumienie. Za Live płaci klient, za PSN płaci wydawca (od każdego ściągniętego GB plus wejściówka). To kolejny powód powolnego rozwoju usług Sony.
Vv
@Fett
Nie ma znaczenia, jak obecnie cena konsoli ma się do ceny jej komponentów i czy się na sprzedaży konsol wychodzi na zero czy traci. Istotne jest, że przysłowiowe 20 dołków od pudełka musi zwrócić wcześniejszą inwestycję w kilka lat pracy zespołu R&D, marketingu etc, zanim konsola w ogóle ujrzała światło dzienne. A także musi pokryć koszty opracowania kolejnej generacji, która się pewnie za jakieś 3 lata pojawi.
Czy juz sie nie zwrocila – zaden z nas chyba nie wie, a wiele osob powtarza argumenty microsoftu ze swieta wiara. Ale juz fakty sa takie, ze w PS3, ktore pewnie nie kosztowalo Sony mniej, a ktore na rynku jest krocej i sprzedalo sie w mniejszej ilosci egzemplarzy (przez co tez kasy z pudelek ma mniej) ma wifi, ma bluraya, ma darmowa usluge sieciowa, ktora jest w naszym kraju legalnie dostepna i mozna z niej sciagnac dodatkowe mapy do CoD:WaW.
Mozecie to nazywac biznesowym modelem, dlugofalowa strategia i argumentowac, ze to autonomiczna decyzja korporacji, jak nie chcesz – korzystac nie musisz itd. Ale dla mnie, z perspektywy szarego konsumenta, to nic wiecej, jak dojenie klienta.
Godze sie na to dlatego, ze PS3 ma niewygodnego pada.
fett tu cie poprę, mimo że podpadłeś drąc łacha z boskiego Michaela.
–>Fett
PSN nie jest darmowy. Bulą za niego 3rd party publishers. To i parę innych czynników decyduje, że większą kasę masz z wydania na X360, więc tam ładujesz kluczowe zasoby.
Nie ma 3rd party publishers, to nie ma biznesu. Wyleciała Sega, wyleciało Atari, a tak hołubione Nintendo wróciło marketingowym cudem, bo Gamecube umierał z braku dopływu niezależnych tytułów.
Jasne, że konsola na początku jest sprzedawana pod wodą, ale gdzieś po 3 latach i 20 mln zaczyna wychodzić na zero. Potem jest już tylko lepiej.
Co najważniejsze, taki jest model biznesowy. Musisz mieć 6-8 mld USD, żeby wejść na ten rynek. Plus gwarancje na drugie tyle. Ta kasa ma się zwrócić z hardware in the long run, ale wyniki na giełdzie robi ci sprzedaż software od 3rd party publishers. W zależności od dealu, platform holder zgarnia od 1/4 do 1/3 ceny, którą płacisz w sklepie.
Vv
@Vermin
pisalem o mojej perspektywie klienta – nie place, wiec dla mnie jest darmowe. tak jak internet, za ktory przeciez tez ktos tam, gdzies tam placi. nawet nie probuje zapuszczac sie w meandry tych modeli biznesowych.
musze przyznac, ze kwota tych 20 euro na plytce mnie zmrozila. przy takim stopniu zazebiania sie interesow najwiekszych graczy, nie wybrazam sobie jakiejkolwiek wolnosci na dole.
Twoje i Cubitussa sluszne spostrzezenia o demograficznej bazie i wynikajacych z tego sposobach targetowania bardziej chyba mediow, niz samych gier, odbieraja reszte nadziei 😉
BOjcie sie Boga. Byscie woleli DLC do L4D zamiast drugiej czesci w pudelku? Apage!
Ja wole pudelka – moge odsprzedac, pozyczyc, ble, ble, ble. A DLC to jeszcze zadnego nie kupilem. Stad dla mnie ODST jest super, bo mam mapki do Halo 3 w zestawie.