Spóźnione? I co z tego! Dopiero wczoraj odpakowałem sprezentowanego mi Heavy Raina (posypuję sobie głowę popiołem, my bad), bo popsuł mi się WoW i postanowiłem trochę się zająć niepracowaniem. Na początek pomyślałem sobie “No dobra, to jest PlayStation, oby nie było patcha”. Wrzucam płytkę… 1144 MB patch.
FFFFUUUUUU! Tak powiedziałem. I zająłem się pracą, ale i łypaniem na ekran telewizora. Wreszcie patch się ściągnął, zainstalował, zasiadłem z padem przed ekranem… FUCK, jeszcze instalacja… pracować się nie chce… OK, twórcy postanowili nauczyć mnie składać w międzyczasie foczkę z origami, składam i nawet mi wyszła. Lepiej, żeby ta gra była dobra, no ale przynajmniej jest foczka.
Wbiłem do gry i ten niespieszny nastrój, jaki towarzyszy pierwszym chwilom prologu, totalnie mnie kupił. Gra bez większego sensu, kręcę się, jakiś projekt, same QTE… ale zaczynam się wczuwać. Coraz mocniej i mocniej, a kulminacyjna scena w centrum handlowym była rewelacyjna. Ta bliska kamera, ten tłum, ten balonik… bardzo mnie to ruszyło, włącznie z finałem prologu i późniejszym dołującym epizodem z drugim synkiem. Wyłączyłem grę po “skończeniu odcinka”, gdy przełączyła się na inną postać. Czuję, że muszę ją spokojnie smakować zamiast się spieszyć.
Strasznie mi się podoba, a jeszcze nic się nie wydarzyło tak naprawdę. Tylko mam wrażenie, że adresowana jest ta gra do rozchwianych emocjonalnie tatusiów takich jak ja, więc nic dziwnego, że nie odniosła jakiegoś oszałamiającego komercyjnego sukcesu.
Grę skończyłem tydzień temu. Czyli tak jak ty, długo po premierze do niej usiadłem. Co najciekawsze całą grę rozegrałem z żoną. Heavy Rain stawał się u nas domowym rytuałem. Siadałem z żoną przed telewizorem wieczorem, otwieraliśmy butelkę wina i przez godzinę poznawaliśmy kolejne tropy śledztwa, przemyśleń bohaterów i pojawiających się nagle dynamicznych zwrótów akcji (tak, jak najbardziej takie też są). Fenomen tej gry to przede wszystkim to, że nie mam aktualnie drugiej takiej gry, w której żona siedzi obok mnie, nie ma w rękach pada, a z zainteresowaniem wciąga się w rozgrywkę. A później o tym rozmawiamy i się zastanawiamy co będzie dalej.
No i końcówka jest genialna. My ją koncertowo zrąbaliśmy, ale i tak finał zrobił na nas bardzo duże wrażenie.
Świetna gra.
A nie uderzyło Cię to w “kulminacyjnej scenie”, że my widzimy jak ratujemy synka i to my zgarniamy uderzenie od wozu, ale efekt jest finalny jest inny :)?
Pancho, dokładnie miałem to samo. Żona przy boku, bez pada, totalnie wciągnięta w historie.
Ja grałem w to na YouTube.
😀
b-side, mistrz, kurwa, spoilerów.
@b-side
Mnie to ruszyło – ojciec tak kochał syna, że nagiął prawa fizyki. 😛
Gra jest naprawdę dobra, ale czuć, że nie została ukończona – chcieli pozbyć się elementów nadprzyrodzonych tuż przed premierą i pozostało parę elementów, które bez tego elementu nie mają sensu.
a ja się hr-em trochę zawiodłem. historia jest kryminałem do bólu klasycznym, do tego średnim. stareńki fahrenheit wysypał się na kosmicznym szajsie, ale wcześniej zapowiadał się bardzo dobrze i miałem nadzieję, że hr to wyprostuje. i jakoś tam wyprostował, ale i nie dorósł oczekiwaniom
Gra jest swietna i ma spory potencjal. Ale jezeli mozesz, to polecam zagranie w to z uzyciem move. Wrazenie zanurzenia sie w gre jest niemal doskonale, w pewnym momencie machalem move nawet bez patrzenia na strzalki, poniewaz to bylo jedynie sluszne rozwiazanie… przebiegajac przez stalowe prety chwytalem je z prawej czy z lewej, zeby sie miedzy nimi przecisnac i uciec przez poscigiem… i tak, move byl tym pretem. Albo kijem golfowym. Albo latarka. Swietne.
Poza tym, jak grasz, nie powtarzaj zadnych scen. Trudno w tej grze o game over. Nawet jak cos schrzanisz, idz dalej – takie jest zycie;), i autorzy naprawde postarali sie, zeby gra to odzwierciedlila. Ja zagralem w to tylko raz, i nie wyobrazam sobie drugiego podejscia. za to ten jeden raz dal mi naprawde duzo satysfakcji.
A co do samej gry, istotnie, pare niedorobek moze sie znalezc. Jednak jak na taki typ produkcji jest to calkowicie pomijalne. Gra tez nie powinna byc grana na chybcika czy ‘zaliczana’. To calkiem dobra opowiesc, filmowa, interaktywna, i powinna byc wchlaniana jak dobra ksiazka, przy kawie, w wygodnym fotelu, cieszac sie lektura;)
Ja tez planuje nie dlugo grac.
Ale mam taki plan, ze nie bede podlaczal PS3 do sieci, zeby mi wlasnie zadnych durnych patchy nie ciagnelo godzinami. Zabawie sie w starsza generacje, gdzie gre sie kupowalo i gralo.
Trochę głupi pomysł, bo patche zwykle poprawiają bugi i lepiej poczekać aż się ściągną niż wkurzać się na błędy i zawieszanie się gry w czasie rozgrywki. Akurat w przypadku Heavy Raina to oczywiście chodzi o coś innego – on ściąga nową wersję gry pod kątem Move’a.
To cudownie. Zamiast sprawdzić, czy mam Move’a podłączonego, a potem dla pewności zapytać, lepiej od razu trzasnąć mi 1,1-gigabajtowy download. 🙂
cubi, mi sprawdza codziennie o 11 w dzien, czy trzeba sciagac cos czy nie. Jak wracam do domu, to tylko mnie informuje, ze juz mam nowa wersje.
A move to Ty podepnij bez gadania 😉
Wiem, ze patche maja poprawiac gre, ale poki nie uslysze o jakims KONIECZNYM to sobie daruje i zagram jak za czasow “good, old days” 🙂
Patche są czy ma się move’a czy nie. Ja nie miałem a też ściągał.
Co do samej gry, zryła mi berecik, może klimatem, może opowieścią a może tym że sam jestem ojcem dwóch chłopców… odlot.
Z innej beczki.
Panowie spojlujący, jest kilka (o ile nie kilkanaście) zupełnie różnych zakończeń. Tj. zupełnie inne osoby są mordercami i zupełnie inaczej wygląda finał. U mnie np poza bad guyem, absolutnie wszyscy przeżyli. Można grać kilka razy i gra za każdym razem będzie wyglądać ciut inaczej.
–>Parasit
Morderca jest zawsze ten sam, ale dużo się zmienia w tle. Np. pewien agent może stać się gwiazdą, albo nie, ktoś tam może mieć nowy dom, a ktoś może mieć kilka mniej miłych słów do powiedzenia na cmentarzu.