Wszyscy wiemy, że miał miejsce zamach na moskiewskim lotnisku Domodiedowo. Wiemy również wszyscy, że w pewnej grze uczestniczyliśmy własnoręcznie (chociaż undercover) w zamachu na moskiewskie lotnisko. Paru moskiewskich dziennikarzy dodało jeden do jednego i już świat obiega informacja, że rosyjscy pieniacze zwalają winę na gry komputerowe, a to przecież tylko zlepek pikseli i ci dziennikarze to w ogóle debile.
Ten wpis jest moim wyrazem dezaprobaty dla takiego stanowiska. Pośród nawoływań o to, żeby znormalnieć i żeby przestać przyklejać grom mordę piorących mózgotrzepów pojawiają się liczne śmiechy, że gry nie mają żadnego wpływu na zachowanie i rozwój człowieka. Otóż pozwalam się z tym kompletnie nie zgodzić. Człowiek jest bowiem zwierzęciem stadnym (oczywiście są wyjątki), a więc naszą kulturę, wiedzę i przyzwyczajenia czerpiemy głównie z grupowych doświadczeń, obserwacji oraz tego, czego nauczą nas rodzice. Mnie nauczyli, że w niektóre gry grać nie mogę, bo muszę być większy, żeby zrozumieć, co się w nich wydarzyło; i tego samego uczę swoje dzieci.
Oczywiście przełożenie “obejrzeli zamach -> zrobili zamach” jest szalenie naciągane, ale nie wiem czy któryś z piejących teraz z oburzenia nad głupotą Rosjan newsmanów położyłby głowę, a nawet rękę za to, czy faktycznie tak nie było. Zakładamy bowiem dość odważnie, że wszyscy jesteśmy tacy sami i że nikomu nie przeskoczy w głowie bezpiecznik z jakiegoś powodu. Zuckerberg zrobił Facebooka przez to, że rozstał się z dziewczyną, jakiś świr w USA rozwalił 20 osób, bo widział coś podobnego w filmie: ani mi, ani Wam nie przyszłoby do głowy powiązanie faktu zagrania w jakąś grę i zrobienia czegoś bezbrzeżnie głupiego, ale należy pamiętać o tym, że ludzie są od siebie wyraźnie inni i zareagują na bodźce zupełnie inaczej. A świat jest pełen wariatów.
I tu dochodzę do clou mojego wywodu, czyli w zasadzie podpisania się pod tym, co kiedyś napisałem na Polygamii (okej, parę razy tam przegiąłem w swym świętym gniewie). W grach takiego kalibru i o takim zasięgu jak Modern Warfare 2 nie powinno być miejsca na coś, co może komuś przestawić jakąś śrubkę w głowie; zresztą gry w ogóle mają aktualnie dość spory problem z epatowaniem okrucieństwem i cierpieniem nawet w produkcjach z topowych miejsc list przebojów. Jakoś na Oscarach nikt nie mówi o Pile i innych zdrowo chorych horrorach, a tymczasem gracze w blockbusterach takich jak Dead Space 2 otrzymują dość podobny poziom okrucieństwa.
Samo Domodiedowo wysadził w powietrze zapewne jakiś sfrustrowany człowiek z wiecznie gnieconego gąsienicami czołgów Zakaukazu, który nigdy nie miał swojego komputera i nie wie co to YouTube. Istnieje zatem spora szansa, że nie wie również, co to jest Modern Warfare 2. Ale daleki byłbym od wyzywania rosyjskich dziennikarzy od hien, debili i szukających sensacji głupków, bo problem leży w tym, co MW2 pokazało światu, a nie samobójcy z trotylem i paczką gwoździ.
Jest jeszcze drugi wątek tej sprawy, polityczny. Wyobraźmy sobie, że Rosjanie robią kapitalną, wielką grę, w której własnoręcznie kierujemy masakrą w jakiejś amerykańskiej szkole (niech będzie, że nas zmuszają do tego okoliczności fabuły). A tydzień/miesiąc/rok później jest masakra w jakiejś amerykańskiej szkole. Wyobrażacie sobie tę zadymę, te zmartwione, smutne twarze w TVN-ie, tę wspaniałą czołówkę w slow-motion wraz z Adagio for Strings jako tłem muzycznym? Tych polityków bredzących coś o PEGI i ograniczeniu dostępu do gier?
Bardzo relatywny stał się nasz świat.
Zupelnie nie rozumiem dlaczego gry i ich tresci maja byc dostosowywane do tego ulamka pokurwow, ktorzy bo obejrzeniu zamachu byliby w stanie go przeprowadzic.
A glupota newsmanow jest niezaprzeczalna. Co z tego, ze w grze pokazano zamach. Taki sam zamach (i tysiac innych gorszych rzeczy) tysiac razy opisywano w ksiazkach i pokazywano w filmach.
ps. lotnisko nazywa sie Domodiedowo.
“Wszyscy wiemy, że miał miejsce zamach na moskiewskim lotnisku Domodiewo”
Lotnisko nazywa się ?????????? – DomoDIEDOwo (Dom+Dziadek).
A sam temat na czasie i nie mniej grząski, jak za czasów pierwszego Wolfensteina. Paralela o jankeskiej szkole bardzo obrazowa i trafna.
Przypominam, że po 9/11 pojawiły się głosy, że to samo było u Toma Clancy’ego w jednej z powieści (było, ale inaczej i nie rozdają, a kradną). To co? Źle się stało, że Clancy pisał swoje powieści?
Ludzie tak mają, że szukają wzorców wszędzie, gdzie się da, takimi nas ewolucja stworzyła.
Nie, wtedy nie zgadzałem się z Twoim tekstem i teraz też się nie mogę zgodzić.
Co nie zmienia faktu, że wkurza mnie nieprzestrzeganie ratingów przez sprzedawców czy rodziców, którzy mają w dupie to, że gównażeria całe dnie siedzi przed tytułami 18+, ale to inna bajka, akurat nie mająca nic wspólnego z tym, co się stało w Moskwie.
@cubituss – ludzie którzy są podatni na, jak to określasz, przepalenie bezpiecznika bez gier mają masę motywów by ów bezpiecznik przepalić. Wystarczy pooglądać tv, poczytać gazety itp. Więc to, że gry są okrutne to taki sam marketing jak w innych mediach – taki lep na muchy. Ja wiem, że to taki mało ambitny lep, ale niestety ludzie na to lecą 🙁
Hello,
Sugestywne sceny zabijania w grach powinny być zakazane, tak jak zakazane są snuff movies i inne takie.
I w zasadzie są, jak pokazała sprawa Manhunta, któremu BBFC odmówił klasyfikacji.
Czasami jednak prześliźnie się taki padalec, jak CoD.
@Verminaard – “Sugestywne sceny zabijania w grach powinny być zakazane” – to trzeba by wiele filmów, komiksów, relacji tv i wiele innych zabanować. A to niemożliwe, bo taka tania sensacja zajebiście dobrze się sprzedaje…. i tu jest pies pogrzebany
Najlepiej wszystkiego zakazac. Filmy tylko M jak Milosc, ksiazki tez niepotrzebne – biblia kazdemu wystarczy (tylko trzeba wyciac brutalne fragmenty).
A gry sa przeciez dla dzieci, wiec o jakis scenach my mowimy – same legoludki byc powinny.
Cubi – nie przypominaj lepiej o tamtym swoim histerycznym tekscie…
Ja również nie do końca łapię to stanowisko. Terroryzm jak taki to zjawisko mające setki, tysiące? lat. Parają się nim albo militarne organizacje albo wariaci. Wysuwanie nagle oskarżeń, że jest temu winna gra albo nawet zadanie samego pytania “A może ta gra jest temu winna” jest dla mnie raczej absurdalne.
Co prawda nie mam zamiaru wyzywać kogokolwiek od hien, ale owszem – uważam, że to wyłącznie szukanie ciekawego materiału na reportaż. A gry są dobrym materiałem, bo to cały czas gatunek rozrywki z którymi nie wszyscy są oswojeni. Nikt nie będzie szukał powiązania między zamachem a filmem, bo ludzie już nie uciekają z sali projekcyjnej na widok nadjeżdżającego pociągu. Przemoc w filmie stała się… normalna? Albo chociaż tolerowana.
Tym bardziej, że – jak sam piszesz – zamachowiec pewnie okaże się przedstawicielem jakiejś uciskanej mniejszości, któremu nie w głowie zabawa w gry, a jakaś wyższa(?) idea. W takim przypadku szukanie powiązania z grą europejskiej i amerykańskiej młodzieży (upraszczając;) jest właśnie naciągane.
Jest też powodem do tego, żeby ktoś na nowo rozpoczął głupią dyskusję o szkodliwości gier. Nie głupią samą w sobie, ale głupią, bo tak poważne okoliczności zawsze skłaniają do jednoznacznego sprzeciwu wobec czegoś co brzmi groźnie.
Jeszcze jedno. Piszesz “problem leży w tym, co MW2 pokazało światu”. A co pokazał światu np. Carmageddon? I nie wiem jaki z tego można wyciągnąć wniosek. Że istnieje granica, której nie powinno się przekraczać? Ok, zgoda, ale dobrze wiesz, że nikt tej granicy nie ustali, a z drugiej strony dążące w filmowym kierunku gry będą sięgały po nowe środki wyrazu czy prowadzenia akcji znane właśnie z kina.
Pamiętaj też, że “lotnisko z MW2” to historia przeszła. Nowy COD pozbawiony był już tak rażących scen. Być może kolejne części i konkurencyjne gry również nie powrócą do motywu usilnego wzbudzania sensacji. Wtedy “lotnisko z MW2” trzeba będzie odstawić do muzeum jak wyrywanie kręgosłupa w Mortal Kombat.
Przypomniało mi to video “Hey Ash, Whatcha Playin’?”
http://www.youtube.com/watch?v=nnarAbCniY8
O super, dodawanie komentarza działa tylko na Operze. Zacnie.
Akurat MW2 jest łatwym celem do bicia, dlatego wszyscy się na niego rzucają.
Tymczasem jest to gra, która stawia realne pytania i zmusza do refleksji. Wkurza mnie święte oburzenie na tą konkretną grę, której należałaby się raczej gloryfikacja za podjęcie tematu.
Tymczasem mamy setki gier, w których np zabija się policjantów, strażników ładu społecznego i nikt się tym nie przejmuje. Ciekawe, Cubi, czy tak samo się oburzałeś na przykład na Mirror?s Edge albo Call of Juarez 2? Nie było takiego hype?u, więc temat nie był tak chwytliwy?
Ale gówniany blog
Od czasu gdy autor oburzył się na BO, że jest tam Kennedy mam dosyć tych jego głupawych wpisów “dydaktycznych”.
@ Zuomot
MW2 rzeczywiście zmusiła mnie do refleksji. Na przykład dlaczego zamiast najpierw wymyślić jakąś logiczną (no w miarę, to przecież tylko gra) fabułę, a potem wkomponować w nią rozgrywane misje, chłopaki z IW zrobili odwrotnie.
Jeżeli gra w MW2 skłoniła Cię do głębszych refleksji to podziwiam. Ja tam wcinałem czipsy, piłem kolę, bekałem i pierdziałem jak grałem w ten crap.
@tolman
Och, zgadzam się, że w warstwie fabularnej MW2 było głupie jak nieszczęście (nawet jeśli i tak lepsza od BFBC2). Pisałem jednak w kontekście jednej konkretnej sceny na lotnisku, która poruszyła światkiem blogersko-recenzerskim.
–> Vel
Naprawdę mam już dość tłumaczenia różnic pomiędzy biernym odbiorem i aktywnym uczestniczeniem.
Filmy porno mają nawet kategorię “Plaything”, gdzie to można się z prawdziwą panią wirtualnie zabawić.
W książce można w zasadzie wszystko, w komiksie bardzo dużo.
W filmie nie wolno pokazywać prawdziwych tortur, zabijania, gwałtów itd. Kilka innych kategorii (jak porno) mają limitowaną dostępność.
Im bardziej interaktywne jest medium, tym większe ograniczenia.
–> b-side
Nawet rysunkowy Mortal Kombat wzbudził niepokój, ale ostatecznie przeszedł ze względu na oczywistą ułomność graficzną. Życzę powodzenia w wydaniu wyrasowanwego graficznie sequela na HD.
Nie wiem, jak można ignorować różnice w poziomie graficznym i wynikające z tego konsekwencje.
ile można odgrzewać ten sam temat?!
@Verminaard
To jest akurat bardzo dobry argument, który mógłby mnie przekonać. Zresztą pamiętam opinie kolesia będącego fanem komiksu “Sin City”. Film (który jest przecież toczka w toczkę jak komiks, tylko z dźwiękiem) uznał za zdecydowanie zbyt brutalny.
Jak rozumiem, sugerujesz, że gdyby scena na lotnisku była filmem (nawet oglądanym fpp, ale bez możliwości sterowania) to takich kontrowersji by nie było?