Zgodnie z zapowiedziami, dotarłem do 20 poziomu w Destiny i posiedziałem na nim przez dłuższą chwilę, chłonąc mechanizmy gry i coraz lepiej rozumiejąc, co z Destiny zrobili autorzy z Bungie. Tekst będzie długi, ponieważ będzie się odnosił do rozwiązań już wdrożonych w grach, o których natomiast – takie mam poczucie – żaden z pozytywnie oceniających Destiny recenzentów nie miał pojęcia.
Dwa plusy
Zacznę jednak od pozytywów, bo tych jest kilka, a dokładnie dwa. Destiny wygląda jak milion dolarów (czy raczej – jak 500 milionów dolarów). Dyrektor artystyczny powinien dostać medal, Oscara i Ferrari w nagrodę za to, co dostarczył w Destiny. Wspaniałe widoki, zapierające dech w piersiach miejsca, poczucie OGROMU, który nas otacza – to jest nie do podrobienia i na tym polu Destiny wychodzi daleko przed konkurencję. Patrzcie sami (klik):
Drugi wielki plus Destiny to moduł strzelania. Do końca grania (jestem w połowie drogi z poziomu 20 na 21) strzelanie dawało mi ogromną frajdę, i to niezależnie od tego, z czego strzelałem. Strzelby, karabiny plazmowe, karabiny maszynowe, snajperki, wyrzutnie rakiet – czuć, że to wszystko waży i że ma moc. Drobny szczegół, ale dla mnie ważny – wszystkie bronie przeładowywane są do końca (w przeciwieństwie do Call of Duty). Czyli poza animacją zmiany magazynka jest też animacja odciągania zamka. Rzecz istotna dla 0,00001% grających w Destiny, ale sam się do tej grupy zaliczam, więc uśmiech na twarzy miałem za każdym razem, gdy przeładowywałem broń. Mega.
Gdyby do tych dwóch plusów dołożyć przeciętną fabułę, przeciętne misje i przeciętny endgame, gra byłaby niezrównanym wypasem. Niestety nie udało się.
Sztampa ze sztancy
Przez pierwsze trzy godziny grania w Destiny nie zapala się jeszcze lampka alarmowa. Nieee, te misje są wszystkie takie same, ale to pewnie przez to, że gram dopiero przez krótką chwilę, na pewno będzie tu coś więcej niż tylko wbieganie do jaskiń, obrona punktu przed falami wrogów i okazjonalne okładanie bossów…
Niestety. Nie ma w tej grze nic więcej. Wszystkie misje wyglądają tak samo, wszystkie zlewają się w jedną masę przepełnioną strzelaniem do wspaniale wymyślonych i wymodelowanych, ale jednak podobnie się zachowujących celów. Autorzy być może bezwiednie, a być może świadomie podkreślają tę monotonię głosem Petera Dinklage’a (Tyriona z Gry o Tron). Dinklage całą swoją rolę w Destiny odwalił tak nieprawdopodobnie byle jak, że aż zęby bolą, gdy się go słucha.
Oczywiście nie pomaga scenariusz, polegający mniej więcej na smętnym smęceniu o zagrożeniu, Podróżniku, rasie złych robotów oraz konieczności Dobiegnięcia W Tamto Miejsce, ale to, co wyrabia głosem Dinklage, powinno się nagrać na winylowej płycie, zalaminować, wsadzić do gabloty i podpisać “Tak nie wolno robić voiceoverów”.
Brnąłem w to Destiny w przekonaniu, że po skończeniu fabuły i osiągnięciu 20 poziomu otworzy się przede mną nowy, wspaniały świat, wypełniony możliwościami. Czekałem na tę chwilę tak samo, jak na endgame w World of Warcraft, kiedy to nagle okazuje się, że mamy do roboty pięć razy więcej niż podczas zdobywania poziomów.
Och, jakże się myliłem.
Endgame, znaczy “skończ grę”?
W Destiny podczas levelowania nie jesteśmy skazani na kampanię. Można sobie nabijać punkty doświadczenia w Kociołku (The Crucible), czyli trybie multiplayer, można też robić Strike’i, czyli w języku MMO instancje. Jest boss na końcu, jest śladowa fabuła. Gdy czułem się już przesadnie sfrustrowany poziomem kampanii, wskakiwałem na chwilę do multi lub też robiłem sobie z nudów Strike’a. Miłe, niezobowiązujące, niezmiernie płytkie doświadczenie.
Jak się okazało po osiągnięciu 20 poziomu postaci – to wszystko, co mi zostało.
Podejdźmy jednak do tego metodycznie. Destiny ma ciekawy (to jeszcze nie znaczy, że dobry) system levelowania po osiągnięciu 20 poziomu. Otóż w tej chwili przestaje levelować nasza postać, ale zamiast tego levelujemy ją za pomocą zakładanych przedmiotów. I nie chodzi tu o jakieś parametry typu damage czy armor, czy nawet (WoW-owcy to znają) ilvl, czyli item level. Chodzi o parametr Light, który bezpośrednio wpływa na to, jaki mamy faktycznie poziom. Założymy furę gratów z Light – mamy postać na 27 poziomie. Zdejmiemy czapkę z Light – mamy postać na 25 poziomie.
Pozwolę Wam się chwilę zastanowić nad idiotyzmem takiego rozwiązania. Już? No właśnie. W endgame Destiny o mocy przedmiotów nie decydują ich podstawowe parametry, tylko parametr Light. Wrogowie skalowani są do poziomu postaci, ale skoro postać ma podobne parametry na 27 i 25 poziomie, to co trzeba zrobić? Zgadza się. Karać postaci o zbyt niskim poziomie. Na swoim 20 poziomie nie mam czego szukać w starciu z wrogami na poziomie 22. Podglądając graczy na poziomie 24 widzę, że nie mają dużo wyższych parametrów ode mnie – ale mają wyższy parametr Light. I to wszystko.
Ale pal sześć, to byłoby jeszcze do wytrzymania, gdyby przedmioty dawało się rozsądnymi metodami pozyskiwać. Rozsądnymi, czyli bez polegania na mechanizmach losujących. Bez bezmyślnego powtarzania tych samych rzeczy. Z zalążkami fabuły, z rozsądnie porozmieszczanymi kamieniami milowymi. Bez poczucia niesprawiedliwości. Wiecie, tak jak w WoW-ie, robienie reputacji dla frakcji, gotowanie, rolnictwo… Cóż, Destiny ponosi na tej linii całkowitą porażkę.
Grindowanie w nieskończoność
Po osiągnięciu 20 poziomu, chcąc zdobyć przedmioty z Light w celu wejścia na wyższy poziom doświadczenia, mamy do wyboru nędzną liczbę opcji, a konkretnie trzy, z czego jedna nieprzewidziana przez autorów gry. Możemy zatem albo grać w szeroko pojęte PvE (snucie się po planetach, Strike’i, nudne misje poboczne, w dalszej perspektywie trudniejsze przygody, ale nie starczyło mi sił, żeby do nich dotrzeć), albo w PvP. Za każdą z tych odnóg dostajemy osobne punkty reputacji oraz osobną walutę (tak zwane marki, niestety nie niemieckie). Wzrosty reputacji można wspomagać za pomocą nagród, Bounties – najlepiej pasuje do nich definicja “achievementy z nagrodami”. Zabij 25 przeciwników, wygraj 5 razy w określonym trybie – to ten typ.
Marków można zarobić określoną liczbę tygodniowo. Starcza na element zbroi i trzy czwarte nowej giwery, mniej więcej. Mało, a tu jeszcze trzeba po drodze wygrindować poziom reputacji wystarczający do zakupu przedmiotu. Więc może nagrody za kończenie Strike’ów lub zajmowanie wysokich miejsc w zwycięskiej drużynie w PvP jakoś wypełniają tę lukę? Niestety nie. System lootu (czyli właśnie nagród w postaci sprzętu) to koszmar, który chyba wyszedł spod ręki początkującego designera. Nigdzie nie wypada nic ciekawego. Nagrody za PvP są kompletnie losowe (bardzo często zdarza się, że mega cenną nagrodę dostaje… ostatni w tabelce). Po zabiciu bossa (każdy z nich to tak zwana bullet sponge, ma mega dużo punktów zdrowia i nic poza tym) nie dostajemy NIC. Tak, tak. Żadnej lśniącej skrzyni, żadnych karabinów, które boss miał przy sobie. Czasem od niechcenia wypadnie jakiś składnik do craftowania.
W WoW-ie każdy boss ma swoją tak zwaną tabelkę łupów, na pewno coś z tej tabelki wypadnie, dlatego też warto do niego chodzić. W Destiny żaden boss nie ma żadnej tabelki łupów, więc nie wypada z nich nic. Każdy z przeciwników ma taką samą szansę na upuszczenie czegoś wartościowego. I tu dochodzimy do trzeciej metody zdobywania poziomów powyżej dwudziestego. Loot Cave.
Destiny w pigułce
Na kosmodromie w Rosji jest pewna jaskinia, w której w nieskończoność pojawiają się przeciwnicy, o ile tylko stoimy za linią skałek. Ponieważ każdy z przeciwników może upuścić coś wartościowego, przed jaskinią dzień i noc stoją strzelcy i strzelają. Strzelają. Strzelają. I strzelają. W pewnej chwili ktoś nie wytrzymuje już tego, jak dużo w jaskini leży przedmiotów i pędzi wszystko zebrać. Za nim ruszają pozostali. Zbierają. Wracają za linię skałek. Znowu zaczynają strzelać. I tak przez wiele, wiele godzin.
Och, gdyby tylko przedmioty w Destiny były tym, czym są… tymczasem poza “normalnymi” dropami (typu karabin, zbroja czy gacie) mamy znacznie częściej spotykane engramy, czyli obietnice dropów. Engram zanosi się do postaci imieniem Cryptarch. Cryptarch odkodowuje engram i wręcza nam przedmiot. Problem polega na tym, że zwykle gorszego poziomu, niż był engram. Sam znalazłem jeden legendarny engram (dostałem go za ostatnie miejsce w przegranej rundzie w PvP, nota bene). Podniecony, pobiegłem do Cryptarcha, a ten zdekodował mi go do – nie boję się użyć tego słowa – gównianego, niebieskiego przedmiotu. Dlatego też najlepsza podobizna Cryptarcha, jaką widziałem w necie, wygląda o tak:
Destiny nie umie nagradzać za wysiłek. Nie potrafi doceniać poświęcenia. Nie wie, w jaki sposób zachęcić gracza do tego, żeby grał dalej. Nie oferuje mu żadnych zadań poza bezmyślnymi achievementami. Nie daje nic w zamian za poświęcony czas poza rosnącymi cyferkami. Nie zawiera ciekawego craftingu, który sprowadzony tu został do rozmontowywania niepotrzebnych sprzętów na części, wykorzystywane przy ulepszaniu sprzętów potrzebnych. Zmusza do powtarzania w nieskończoność tego samego tak długo, aż wreszcie przestajemy patrzeć, co się w ogóle dzieje na ekranie. Trolluje nas na każdym kroku, rzucając w objęcia maszyny losującej bez żadnych modyfikatorów.
Destiny to podsumowanie wszystkich najgorszych mechanizmów gier MMO – w chropowatej pigule, podawanej bez popitki. Gdyby dobrą grę MMO obrać z endgame’owej otoczki, decydującej o tym, że gra jest fajna, zostałoby nam właśnie Destiny.
Wobec powyższych, długich zarzutów, moja ocena tej gry to 6/10 – za strzelanie i widoczki, bo nie za endgame ani kampanię. Najlepiej Destiny podsumuje w moim imieniu Milton z Office Space:
Tak myślałem, że to chała będzie. Ale nie ma co płakać, Borderlandsy nowe za niecały miesiąc.
Hmm, a czy Dinklage jest bardziej wkurwiajacy niz Claptrap?
U mnie czarę goryczy przechylił legendarny engram uzyskany po 2 godzinkach przy jaskini, z którego wyskoczyła “strange coin” – nie mam zielonego pojęcia do czego i jak tego typu rzeczy w tej grze korzystać ! Generalnie, obecnie spędzam czas w pvp, bo podszedł mi bardzo i czasem coś wydropi, wykonuję bounty i wbijam ranking żeby kupić sprzęt w new monarchy.
Rip, Claptrap jest zabawny i wkurzający by design. Dinklage jest tak znudzony, że człowiek ma ochotę kupić bilet, wsiąść w samolot do LA (z przesiadką we Frankfurcie), wysiąść, wynająć samochód, przejechać całe miasto aż do Hollywood Hills, wejść do wytwórni i kopnąć go w dupę.
Też dziś popełniłem wpis o Destiny (http://graniaczas.blogspot.com/2014/09/destiny-grind-festival-strzelanie-w.html). I sam jestem rozdarty, bo jeszcze chcę strzelać dalej i grindować (choć wolę lizać ściany, więc po Ziemi muszę obmacać całą Wenus (nie, o Marsie tego nie napiszę ;)). I to zwiedzanie mnie kręci (swoją drogą nie znałem tego patentu z loot cave, ale fakt – bossowie to zwykłaś trata czasu).
Co do Tyriona – tu się nie zgadzam. To AI i imho on je dobrze odgrywa. Spokojnie, nudno, z nietrafionymi śladami ekscytacji jak to AI.
Motyw z levelami – hmmm, nie do końca się zgodzę. O ile w strikeach może to być prawda (solo, 20 lvl zrobić 22 się nie da), to cofając się do misji z kampanii i wykonując je w trybie heroic, biorąc np. taką 2 level wyżej wykonuje się je z palcem w… w każdym razie, nie zauważyłem tego zwiększenia poziomu trudności poza bardziej twardszymi, okazjonalnymi żółtkami, którzy na końcu okazują się słabi.
Twój artykuł przechyla moje wahanie czy grać czy nie w kierunku: po co? (tak, trzy dni, które mi się trafiły że mogę wreszcie długo pograć okazały się psu na budę – jestem wciąż w tym samym miejscu, równie dobrze mógłbym w ogóle nie grać). Tylko to strzelanie, rzeczywiście jest fajne… :/ i ładne.
Cubi, mam wrażenie, że zebrałeś wszystko co mi siedziało w głowie i wypuściłeś w sieć.
I tak Cię podziwiam, że dojechałeś do 20 levela. Ja powiem Ci szczerze skończyłem grę (można skończyc MMO!!!???) na levelu 18 i nie wiem czy wrócę. Jeśli tak to chyba dlatego, że mi Ezra piszczy. Gdzie nie spojrzę to Ezra… Boję się zajrzeć do Kibla 😉 w lodówce już był…
Jeszcze raz podkreślę, że po kupieniu i “skończeniu” w tydzień! (przy mojej pracy i trybie gry to sukces – i wychodzi, że przy grze bardziej aktywnej skończył by to w kilka dni, może nawet weekend). Po skończeniu gry nie widziałem nic… Nie widziałem tego co było w WoWie czyli możliwości grania. w WoWie gra zaczynała się dopiero po “setce” dalej było tylko lepiej. Tu gra się kończy. Strikeowanie, czy Rajdowanie tutaj nie ma sensu, ponieważ nie wiem co z tego będę miał. Nie ma wabika. Jedynym jest to, że sobie zabije bossa. Na swoim koncie mam n-krotne zabicie wielu bossow z WoWa… “Big Bad Woolfa” zabiłem chyba około 50 razy, a nie znającym WoWa powiem, że to boss losowy i nie zdarza się za każdym razem.
Tam widziałem sens siedzenie po nocy i grania do 4 rano – uczenia się strategii oglądania filmików ze sposobu pokonywania konkretnych bossow w WoWie… ktoś może powiedzieć, że to sztampowe, a Destiny ma przynajmniej lepsze AI, ale to nie prawda. Każdego bossa można pokonać tak samo. Strzał i chowamy się, strzał i chowamy się… itp itd. DOchodzi do tego, że przy sprytnym graniu – chowa się jeden uczestnik walki nie można przegrać. w WoWie wipe’y były na porządku dziennym. Tam wszyscy musieli wiedzieć co robią i skupiać się maxymalnie na zadaniu indywidualnym (leczenie, tankowanie, dpsowanie itp.) jeden zawalił ginął cały rajd. To owocowało wczuciem się w grę i sensownym podejściem do tematu. Tu jest chaos i brak strategii, a na końcu i tak wszyscy wygrywają! Tylko co? Głupawą zbroję, gdzie taką samą przy odrobinie szczęscie dropnie byle mobek w byle głupim randomowym miejscu.
Gra jest przereklamowana i dla takich frajerów jak ja idealna… nabrałem się napaliłem i guzik… wydałem kasę i jest to najmniejwartościowy zakup w ostatnich kilku latach, a kupiłem również dużo innych głupich gier jak choćby Darkness 2.
Jedyne pozytywy, też dwa, to jak u Ciebie grafika i drugi to MUZYKA i jej dopasowanie.
Reszta jest milczeniem. Dla mnie Twoja ocena jest zbyt wysoka, ale szanuje jej uzasadnienie.
Asch, piszczy piszczy, ale coraz słabiej. Tak, z tą taktyką to masz 100% rację. W tej grze nie ma taktyki. Ja by sobie urozmaicić grę złapałem się na tym, że zaczynam walczyć robiąc różne sztuki: trafienie w głowę z podwójnego podskoku, wyskakiwanie na żółtka czy grupę mobków z nożem robiąc mój prywatny taniec ostrzy, czy wreszcie “jak wysoko wejdę po tej zrujnowanej ścianie”…
Zdjęcie z Open Space mówi wszystko.
A to nie jest tak, ze wlasnie Destiny najbardziej zawiedzeni sa ludzie, ktorzy trzaskali w opor w MMO na pececie i uwierzyli, ze na konsole mozna zrobic porzadna gre z tego gatunku?
Może tak być, Rip. Chodzi jednak o to, że MMO już wymyśliło, jak zgrabnie otulić te nagie kości, które wystają w Destiny. A autorzy z Bungie zdają się tego nie zauważać.
Albo zauważyli, tylko wymyślili, że zarobią dodając coraz to nowe planety za dodatkową kasę.
To jest najbardziej prawdopodobne rozwiązanie, tylko dalej nie zmienia to logiki gry…
A RIP ma rację. Wśród moich kumpli najbardziej rozczarowany jestem ja, a to właśnie ja straciłem setki godzin w WoWa.
Ja też zaliczam się do tych 0.00001% którzy zwracają uwagę na przeładowanie. Należę także do 0.0000000001% graczy których cieszy także przeładowanie niepustego magazynka (które nie wymaga “przekładania wajchy”).
BF2 i nowsze tak własnie odzwierciedlają rzeczywistość.
Już mnie Tadziu uświadomił 😀
@Rip – a co ma piernik do wiatraka? Konsolę od peceta różni tylko interface użytkownika, w przypadku architektury samej gry ma znaczenie marginalne (tym bardziej, że są już MMO patrz FF XIV czy Free Realms, są również persistent shooters zanurzone w świecie innego MMO – patrz Dust 514). We wspomnianych grach akcja gracza nagradzana jest odpowiednią reakcją świata gry (w małej skali – nagrody, w dużej – zmiana samego świata), w Destiny rolę tę przejął generator losowy. Rację chyba mają ci, którzy twierdzą że w grze jest bardzo dużo placeholderów, gra wyszła za szybko itd. (swoją drogą, gdzie te 500 mln? Żadne MMO, żadna inna gra nie miała do tej pory takiego budżetu).
Plz, szybki risercz wskazuje, ze za przyklady podales jedno martwe MMO, jedno MMO kompletnie zjechane przez krytyke i jedno nie-MMO.
Moze zredefiniuje: jakims trafem na konsole nie da rady zrobic MMO pokroju WoW (np. takiego, co wezmie najlepsze elementy z ostatnich 10 lat ewolucji gatunku, zrobi z tego sprawne kombo i bedzie rozwijac sie w kierunku wyznaczanym przez spolecznosc graczy) i juz nawet na to nie licze. Niby TESO ma wyjsc, ale jakos tego nie widze, pewnie zostanie anulowane.
Tymczasem dobije sobie do 20 lvl w Destiny, przylacze sie do waszych narzekan i akurat wyjdzie Forza Horizon 2.
To że nie potrafią, to nie oznacza od razu, że się nie da 😉 Fakt, są stereotypy i to przez nie gry cierpią bo pokutuje “konsolowe” / “pecetowe” – takie myślenie szufladkowe, przez co buduje się argument “ludzie mówią, że na to, a na to nie da się zrobić danego typu gry”.
Elementy, przez które Destiny jest ułomne to tylko koncept gry:
1) losowy loot -> brak tablic loota -> projektant albo o tym nie pomyślał, albo “zrobimy na razie tak, a resztę doda się później” (np. czy teraz przypadkiem nie ma dużo więcej skrzynek lootu niż tydzień temu? Nie było to przypadkiem jakiś fix na grze?)
2) public eventy i strikei zawsze w tych samych miejscach -> “testowaliśmy tylko te lokacje, innych nie, więc na razie jest jak jest”
A tutaj 100% racji, takich ulomnosci jest cale mnostwo (np. zawsze ten same punkt, z ktorego zaczyna sie patrol). Natomiast strzela sie kapitalnie i pewnie to mnie dluzej przy tym tytule zatrzyma.
…
Rany, ja musze ostro racjonalizowac, bo w sumie na impreze pod nazwa “Destiny” poszlo 1500 zlych (XBONE + gra) 😐
nie pękaj… ja najarany na Destiny, wymyśliłem sobie by grać zdalnie (w delegacji) na PS Vita, które to zakupiłem (używka) kupując destiny w średnio fajnej cenie z PSN. I z tego nic nie wyszło, bo sieć w obu lokacjach do dupy 😉 Ale nie żałuję wydanych 5 stówek na mobilkę, bo z darmowych gier niektóre są takie że licząc “godzino/gry” już dawno mi się sprzęt zwrócił i to z nawiązką 😉 (czy przypadkiem nie jest to racjonalizacja nie wprost ? ;))
Haha. Ja mam PSV od roku, kupiłem z podobną myślą tzn. żeby grać w delegacjach. Opłacało się (LBP, Hotline Miami, Gravity Rush, Sine Mora, Killzone – bardzo dobrze wspominam), ale teraz już tak często nie wyjeżdzam, więc powoli pokrywa się kurzem.
Tak czy siak, granie w Tearaway w samolocie to fantastyczna zabawa, szczególnie kiedy trzeba ryknąć do mikrofonu 🙂
Also: współpasażerowie ze zgrozą przyglądający się rozgrywce w Mortal Kombat.
Dobra, koniec offtopowania.
Z oceną mogę się zgodzić, ale sam opis nieco zbyt ostry. Po pierwsze poziom 25 osiągnąłem w zasadzie bez grindu, choć istotnie mam tylko jeden fioletowy fragment. Po drugie, to drop jest dość standardowy. W diablo jest bardzo podobny. Niestety mając Activision jako wydawcę z pewnością możemy się spodziewać masy dodatków, a więc gra zacznie oferować jakiś content za powiedzmy pół roku. Dla mnie osobiście największą wadą jest konieczność ogrywania calosci z ludźmi z listy kontaktów, a nie mam jej tak rozbudowanej i wrzucanie ludzi tylko do pobrania w destiny jest lekko wkurzające. Choć sporo osób to dobrzy gracze. Ale wolałbym moc grać w wszystko z randomami jeżeli nikt nie jest dostępny.
Te kilka nowych misji, łatwiejsze dropy od królowej, świetne pvp wciąż mnie trzymają i jakiś czas trzymać będą.
A co do vity to bardzo ja lubię. Miałem pograć w destiny na urlopie, ale coś schrzanilem z ustawieniami. Jednak mam tam wszystkie atelier, persony, dragons crown, i mase innych świetnych gier innych czas w samolocie czy autobusie. W samo atelier wole grać właśnie na niej niż na ps3.
A tak poza tym destiny kosztowało mnie tyle co konsola, wiec nic nie przeplacilem. A już niedługo drive club wiec pewnie zrobię sobie na nim przerwę od destiny. I mam nadzieje ze będę mógł ze znajomymi jakiś klub zklecić;-)
No to przyszedl patch i “naprawil” Destiny. Ja tam nie narzekam na LootCave choc to bylo moje jedyne w miare stale zrodlo stange coinow, ale nerf wszystki lokacji do farminia to porazka. Nie mozna juz ginac na misjach (wejscie do swiatyni na Ksiezycu) bo zaraz po hard resecie jest debuff do % szansy na loot.
Nie mozna nawet farmic misji dla krolowej bo teraz 5 purpurowy chest nie daje nawet shardow.
Zostaje co ? Robienie strikow w ktorych boss nie ma loot table ? To jest jakis zart i brak zrozumienia zasad mmo.
Najbardziej mi sie podoba screen z forum na bungie.net gdzie afker dostaje exotic za meczyk w crucible (gosc ma 0-kills, 1-death, 0-assyst).
Wkurza to i tyle, ale pomimo tego dzisiaj wieczorem znowu odpale to zepsuta gre, w koncu kupilem dla niej ps4 :-).
A ja sprawdziłem, i załapałem się na najciekawszy event z destiny 🙂
http://graniaczas.blogspot.com/2014/09/byem-swiadkiem-upadku-loot-cave.html
Ten ‘event’ jest Tam juz od jakiegos czasu:-) trzeba poczyscic Moby dookola I loot wraca do Normy.
Ja sie wbilem juz po paczu. Kilku gosci smetnie snulo sie przed jaskinia, zrobilismy public event, potanczylismy gromadnie i wrocilismy do Wiezy.
A najlepsze, ze nigdy tam nie farmilem, bo o “loot cave” przeczytalem dopiero wczoraj, heh 😐
aaa… to szkoda, myślałem, że taki ekstra na zamknięcie (tak to wyglądało z mej perspektywy). No cóż, odpoczynek od gry się należy 😉
http://www.dualshockers.com/2014/09/26/destiny-engram-farming-what-to-do-after-the-treasure-cave-nerf-farm-the-treasure-cave/
Dobry poradnik. A odpoczynek? Wracam z wakacji w niedziele, szykuj się 🙂
ja pierdykam, to jest jeszcze bardziej przerażające… Swoją drogą, Bungie naprawia problem w najgorszy możliwy sposób: usuwają objawy, zamiast naprawić przyczynę. Nie polecam czytać forum Bungie, dział Feedback – hatewave after hatewave.
A co do odpoczynku – kończy mi się laba, w przyszłym tygodniu będzie ciężko, więc o destiny przyjdzie mi zapomnieć 😉
Ciekawe jest to, że oceniasz endgame, do którego nawet nie doszedłeś 🙂
Destiny to nie jest gra dla każdego. Granie w to samemu jest bezcelowe i depresyjne. Jeśli jednak ma się trochę znajomych, którzy też w to grają, sytuacja wygląda zupełnie inaczej.
Co wieczór po pracy wchodzę sobie postrzelać i pogadać z ludźmi. Nie śledzę fabuły, nie oczekuję fajerwerków – po prostu strzelam, żartuję, piję browara i się dobrze bawię. Można grę ganić za ubogi content, ale przecież Destiny nie ma jeszcze nawet miesiąca, a to projekt na lata. Będzie łatany, wzbogacany i ulepszany.
Mnie taka forma rozrywki odpowiada i choć gra potrafi zirytować, to po prostu wciąga. 27lvl – nie mam dosyć i czekam na więcej.
Puzon – ale jeśli to gra na lata to może lepiej po prostu kupić ją za 2-3- lata?
@Kolo
Możesz tak zrobić – na pewno będzie lepsza. Jest dużo takich gier (nie tylko mmo), które z czasem stają się lepsze. Pierwsza myśl – Diablo 3. Po premierze było tragiczne (loot jeszcze gorszy niż w Destiny!), teraz jest naprawdę świetne.
Ja ze swojej strony Destiny bardzo polecam, choć potrafię zrozumieć, że komuś może nie podpasować, bo od tej gry odbić się naprawdę łatwo.
Z Diablo to chyba trochę inaczej było, bo ta gra generalnie “content” miała gotowy na premierę. Potem zmieniały się algorytmy wyrzucania skarbów, siła czarów itp. Natomiast w Destiny na tę chwilę właśnie zawartości jest chyba trochę mało. Ale w Destiny nie grałem i nie mam zamiaru szczerze mówiąc (strzelanki na konsole mnie generalnie nie interesują z wyjątkiem takiego Uncharted), więc wypowiadam się na podstawie recenzji czy waszych wypowiedzi.
Puzon, mam 24 level, bo nie mam w co grać chwilowo, a Destiny to taki Quake jest – hop, strzał, hop, strzał. Wbijam do PvP prawie wyłącznie, wczoraj tylko z Dragim zrobiliśmy zlecenie królowej, żebym miał czapkę. Podtrzymuję swoją ocenę.
@Kolo
Diablo 3 na premierę miało tylko ekstremalnie płaską i żenującą kampanię, którą trzeba było przejść 57645 razy na różnych poziomach trudności. Ot cały content.
Z bossów nie leciało nic, loot system był maksymalnie zwalony, a przedmioty legendarne wypadały co 50h gry. Dziś gra wygląda zupełnie inaczej, choć obiecanego pvp nadal nie ma.
Bardzo doświadczony Blizzard popełnił nie mniej błędów, niż całkowicie zielone w temacie mmo, Bungie.
Jestem dobrej myśli – Destiny będzie wielkie, bo ma ku temu solidne podstawy w postaci pięknego świata i doskonałego feelingu z naciskania spustu.
Puzon – skądś się jednak te słabe oceny Destiny wzięły. Diablo 3 czy pecetowe na samym początku, czy konsolowe zgarniało wyraźnie lepsze oceny (jednej z najlepszych gier roku). Niektóre z nich może wynikały z magii i legendy Blizzarda, ale czy Bungie też nie miało takiej legendy (każde kolejne Halo zgarniało wysokie oceny i sprzedawało się w milionach)? Wydawca obu gier jest zresztą ten sam – Activision.
Nawiasem mówiąc, mi się kampania z Diablo 3 podoba, czy możesz powiedzieć, że kampania w Destiny jest lepsza?
http://www.penny-arcade.com/comic/2014/09/26/aladdins-cave
Słabe oceny? Nie wydaje mi się, żeby oceny rzędu 7 czy 8 były słabe, a takie gra dostaje. No, chyba że myślisz o frustratach dających grze 0 na Metacriticu. Jeśli tak, to zobacz sobie jaką średnią ocen userów ma tam Diablo 3 🙂
Kampania w grze Blizzarda była żenująca. Miejscami nie wierzyłem, że to w co gram nazywa się Diablo. Scenka z Mahdą w domu Caina jest jedną z najgorszych jaką widziałem w życiu, a graczem jestem od dwudziestu paru lat.
Fabularnie w Destiny jest równie słabo albo słabiej, ale gra od Bungie oferuje również inne aktywności i tak naprawdę fabułą mało kto sobie głowę zawraca.
Tak, to są niskie oceny, gier z wynikiem 80 i więcej jest tyle, że w gorsze można grać tylko jeżeli bardzo nam podchodzi gatunek, stylistyka, fabuła, jeżeli gra trafia w niszę, która nam odpowiada itp. Tymczasem Destiny nie jest produktem niszowym, w Activision liczyli pewnie na 10 milionów sprzedanych egzemplarzy albo i więcej.
Tylko potwierdzasz jak przez ostatnie lata spłaszczyła się skala oceniania. Teraz 7/10 to już niska ocena, a 6/10 to crap? Nie zgadzam się tego typu casualowym myśleniem, a wręcz brzydzę się taką powierzchownością w ocenie.
Właściwie to nie wiem dlaczego w ogóle dyskutuję z kimś, kto w Destiny nawet nie grał, a pozycje do ogrania filtruje według ocen na Metacriticu. Graj sobie dalej w te wysoko oceniane sztampowe śmieci jak CoD czy Assasin’s Creed – powodzenia.
Ta skala jest taka od lat – nie miej pretensji do mnie a do recenzentów. Oceny 7 i 8 są słabe właśnie ze względu na to ile gier dostaje wyższe. A liczby są o tyle potrzebne, że człowiek nie ma czasu ani pieniędzy żeby ogrywać wszsystko co wychodzi, więc oceny są pierwszą wskazówką, na co warto zwrócić uwagę (chyba że znasz już daną serię). Metacritic nie jest dla mnie wyrocznią, grywam np. w tytuły nisko oceniane jeżeli mają coś co mi się podoba, ale jeżeli gra tak sztampowa i mainstreamowa jak Destiny dostaje kiepskie oceny to znaczy, że jest z nią coś nie tak. Nawiasem mówiąc, CoD Ghosts dostawał średnio ok. 7/10 na wszystkich platformach na Metacritic, AssCreedy też nie wszystkie dostają dobre oceny. Bo sztampę i mainstream też można zrobić dobrze albo źle.
Bzdury opowiadasz, że jest tyle gier ocenianych na wyżej niż 8. Lecimy od góry listę z Metacritica na PS4 (z pominięciem indyków, bo nie uważam tego za gry):
95: TLoU Remastered – odgrzewany kotlet
90: Diablo 3: UEE – kotlet!
90: Rayman Legends – dla dzieci
87: FIFA 14 – ok, dobra gra
86: Final Fantasy MMO – znowu kotlet
85: Battlefield 4 – sztampa
85: NBA 2K14 – druga dobra gra, znowu sportówka
85: Tomb Raider: DE – kotleeet!
83: AC: Black Flag – sztampa
82: Metro Redux – kotlet
82: Madden NFL – nie w Polsce
80: FIFA 15 – trzecia dobra gra, sportówka
Człowiek kupuje PS4 i w co ma grać, skoro poniżej 8/10 to już gry słabe? W te sztampowe tasiemce, w kotlety z PS3/PC? Chyba tylko mu FIFA i NBA pozostają. A co, jeśli nie lubi sportówek? Sprzedać konsole? Powiesić się? Dajmy spokój, sam widzisz że takie generalizowanie jest śmieszne.
http://www.giantbomb.com/profile/dry_carton/blog/metacritic-score-distribution-graphs/82409/
Wybrałeś nową konsolę z małą liczbą tytułów i do tego jeszcze je sobie pofiltrowałeś no i ci wyszło. Popatrz sobie na link powyżej i sprawdź wykresy (a ten raport jest sprzed kilku lat). Jeśli chodzi o to w co grać – moja rada – odpal PS3 albo PC albo inny sprzęt który masz i tam zobacz czy coś ci nie zostało do ogrania. W tym roku na PS3 wyszły choćby Southpark, Dark Souls 2 czy gry od Telltale Games. A mówiąc bardziej ogólnie, z zakupem nowej konsoli się zwyczajnie pospieszyłeś. Zresztą charakterystyka gier powyżej sugeruje, że Destiny może być właśnie taką niszą, w którą celujesz.
Nawiasem mówiąc, fakt że gra nie jest kontynuacją nie czyni z niej od razu dobrego tytułu. Ostrożnie np. z The Order 1886, moim zdaniem będzie kiepski.
Wybrałem roczną (to nie jest tak mało czasu!) konsolę, na której akurat gram. W co? Ano w “crapy” właśnie. Te poniżej średniej 80%. W Destiny, Watch Dogs, EA UFC… Same kaszanki.
PS3 mam, ale już nie odpalam, bo nie widzę żadnego sensu. Na PC tylko Football Manager i właśnie gry od Telltale.
Order 1886 to będzie gra na raz, ale i tak prędzej ją kupię, niż dam się nabić w butelkę Ubisoftowi i zapłacić za kolejne identyczne dziadostwo pokroju Assasina lub Far Cry’a
Wracając do tematu: myślę, że sporządzona przeze mnie lista wyczerpuje temat. Sugerowanie się tylko wysokimi ocenami jest dobre dla laików, którzy kupują dziecku konsolę z grą, a nie dla starych wyjadaczy, grających od początku lat ’90. Spłaszczenie skali oceniania czyni oceny bezużytecznymi dla ludzi takich jak ja i mnie podobnych.
Sorry za pokraczne zdania – piłem.
A, to wiele wyjaśnia 😉
Watch dogs to twoim zdaniem nie jest sztampa?
“85: Battlefield 4 ? sztampa”
Najlepsze multi dla lubiących duzo graczy, duże mapy i pojazdy, nie ma nic co by się zbliżyło do BF4 pod tym względem (Może Planetside 2) – no bo chyba nie chcesz mnie rozśmieszyć faktem, że oceniasz sam single?
“83: AC: Black Flag ? sztampa”
No fakt, miodnych gier w pirakich klimatach wyszło ostatnio takie multum, że nie wiadomo za którą grę się chycić!
Rok to bardzo malo czasu jak na nowa konsole. Powybierane tytuly i oceny, z komentarzem, pokazuja jedynie czyjas opinie, nic wiecej. Jezeli ktos potrzebuje skali osen aby podjac decyzje, albo w ogole, jezeli sie z ta skala ocen kloci, jest imo smieszne. Ja czytam cala recenzje, i – jezli jest dobrze napisana, jestem w stanie ocenic, czy gra ma interesujace mnie elementy czy nie. Jezeli ktos recenzuje turowa strategie i zaniza ocene poniewaz nie lubi turowek, to ma do tego calkowite prawo, ocena dla milosnika turowek NIE jest miarodajna, ale po wczytaniu sie w tekst mozna sobie wyrobic wlasnie wlasny poglad.
Destiny to z cala pewnoscia rga niedokonczona. Ale jednoczesnie daja kupe zabawy, niczego nie obiecujac. Jezeli ktos nie kupil jej jeszcze moze spokojnie poczytac wiele recenzji i wyrobic sobie opinie. Dla mnie ta gra jest gra dajaca calkiem sporo frajdy, nie mzm zludzen co do jej glebi, ale na razie mi to nie przeszkadza. Swietnie zrobiona rozgrywka pewnie nie wytrzyma zderzenia z nadchodzacymi produkcjami, ale za jakis czas bez problemu do niej wroce i znowu sie bede bawil odstrzeliwaniem kosmitow.
A co do nazywania tlou kotletem to jest to chyba zart. Gra jest swietna produkcja, i masa osob, ktora zaczela przygode z konsolami/Sony od ps4 ma duzo szczescia, ze ND zdecydowalo sie udostepnic ten tytul rowniez im. Gra wciaz jest swietna.
Ale jest “kotletem” w sensie takim, że wyszła wcześniej na inną platformę. Ja grałem w TLoU na premierze, więc wersja na PS4 mi “nie robi” tak bardzo, jakby to faktycznie była nowa gra.
@Simplex
Myślę, że Twój główny problem jest taki, że nie bardzo rozumiesz słowo “sztampa”. Zarówno Battlefield (lub CoD) jak i AC, to serie wydawane regularnie i od dłuższego czasu na robione jedno kopyto. Rynek potrzebuje nowych IP, a nie maglowania wiecznie tego samego. AC: Unity będzie inne? W żadnym wypadku – to dokładnie to samo, co przerabiamy od lat.
@angh
Lista byłą tylko po to, żeby się Kolo przekonał, że gada bzdury o tym jakie to mamy zatrzęsienie świetnych i dobrze ocenianych gier. Nie mamy.
Ależ mamy, ty po prostu za wcześnie kupiłeś konsolę i próbujesz jakoś ten zakup uzasadnić więc teraz będziesz kupować byle co (oby tylko było to nowe IP) zamiast spojrzeć na to co jest na innych platformach.
http://www.metacritic.com/browse/games/score/metascore/year/pc?sort=desc&year_selected=2014
@Kolo
Mam wszystkie trzy konsole Sony oraz dosyć mocnego peceta, także argument, że nie mam w co grać i kupuję cokolwiek jest mocno nietrafiony. Kupuję sporo gier na różne platformy i dlatego zauważam, że większość tych ze średnią powyżej 80, to milion razy przemielone kotlety albo seryjnie wydawane klony.
Bawi mnie “za wcześnie kupiłeś konsolę”, ale jednocześnie cieszy, że taki “błąd” jak ja, popełniło 10 mln ludzi 🙂
Oczywiście 5 mln, a nie 10 🙂 Ale to nie ma znaczenia.
@puzonyyx:
A FIFA nie jest sztampą? C’mon… przecież to non stop to samo, cały czas jedna mapa, fabuły to nie ma żadnej, a od zielonego koloru podłoża można dostać torsji ;))
Sorry, ale bije po oczach Twoje zestawienie “ACki są be bo to ACki, shootery – bo shootery, a dobre gry to piłka”. Przyznaj od razu, że lubisz sportówki i tyle 😉
Co do Destiny – content pocięty, złamane nadzieje na fajną grę, osobiście po raz pierwszy poczułem się oszukany, że np takie strike’i są zawsze w tych samych miejscach.
System nagradzania by się obronił gdyby był jasny i bez błędów. A tak, ludzie frustrują się, że jak wreszcie dostają upragniony legendary, to jak na złość dla innej klasy i w tym momencie jest to bezwartościowy śmieć, bo nie można go nikomu sprzedać, wymienić, a rozłożenie na czynniki pierwsze to jakaś kpina. To jest frustrujące.
Czas to pieniądz, więc gdy udaje mi się jakimś cudem wyrwać 3 wieczory w miarę luzackiego grania (po parę godzin zamiast 1-2!) to liczę na to, że mi postać wyrajduje do danego poziomu i “przegonię kolegę”. Niestety to się nie dzieje, bo gra Destiny ma zwalony system nagradzania. I jestem rozczarowany, bo cel nie został osiągnięty.
Tymczasem, sięgając po tak sztampową grę, jakim jest sandbox na karaibach, robiąc wszystkie misje poboczne jakie się da i popychając kampanię by odblokować następne obszary (nie lubię kampanii, wolę sandboxowanie) – popycham grę o 25% do przodu (nie kampanii, a gry – dużego kontentu sandboxowego) i czuję się nagrodzony. Bo pojawia się coś nowego, coś fajnego. Tak samo jest z Diablo.
Ba, nawet w durnym multi w BF4 – przy takim czasie postać leveluje aż miło, ten numerek EXPa jest naprawdę ważny?
A Destiny? 22 lvl pozostaje 22 lvl bo mam pecha. A ktoś znów wymiata w pvp i też ma pecha, bo nic mu się nie trafia kilka meczy z rzędu. To oznacza- że z Destiny jest coś nie tak.
I rację ma Cubi i inni, którzy zawiedli się na tej grze.
Przy takim nowym IP, to strach teraz sięgać po cokolwiek nowego, bo jeśli Bungie z marką Halo (którą uważam za dobrą grę) robi taki crap.
Ale pozostaje mieć nadzieję, że kolejnych nowych IP nie spieprzą 😉
Co do dropów i dostawania nie swojej klasy przedmiotów to tutaj mistrzem jest Blizzard i jego WoW (wybaczcie że ciągle WoW, ale to jest klasyczny przykład samograja! Ktoś od ręki mi powie ile lat to już gra?). W WoWie jest tak, że jako loot ląduje marker/token przedmiotu, który u jakiegoś Miśka w “Mieście” wymienia się na przedmiot pożądania.
Co do braku “fajnych” gierek do ogrania na PS4 to jest trudno kogoś przekonać. Jest kilka miodnych tytułów np AC4:BF (klimat piracki mi się nigdy nie znudzi od czasu Pirates na 286), plus dość ciekawy pomysł WatchDogs, choć tu fakt jest lekko powielany. Inna sprawa, że nie ma szans w tym momencie stworzyć gry w 100% orginalnej. Parafrazując kogoś z wielkich “wszystko już było, wszystko już zostało opowiedziane”.
Należy się cieszyć tym co mamy, a Destiny? No cóż z pewnością wśród tysięcy graczy są i zachwyceni i rozczarowani. Tak jak zawsze 😉
Zakończę cytatem: “Gdzie dwóch Polaków tam trzy opinie” ;-D
FIFA jest sztampą, bo taka jest konwencja gry. Małe poprawki co roku, to wszystko co można zrobić, bo przecież nie wprowadzą nalotów UFO i tsunami.
Assasin jest sztampą, bo pracują przy nim leniwe parówy, dla których ważna jest tylko kasa. Technicznie od AC2 sprzed x lat, nie zmieniło się kompletnie nic. Głównym featurem Unity będzie wchodzenie do niektórych budynków. Wow, toż to już w GTA: Vice City było.
Co do Destiny – ja nie wiem czego ludzie oczekiwali. Jest trochę misji fabularnych, trochę zbieractwa, 6 strików, rajd i tryb PVP. Ile jest gier, które oferują więcej aktywności. Porównaj sobie to do Diablo 3 vanilla. Co tam było? 3,5 aktu, kilku bossów i… już.
Destiny jest przehajpowane, ale przehajpowane dzisiaj jest 90% gier i nic się na to nie poradzi.
PS: to, że stoisz na jakimś niskim levelu, wynika w połowie rzeczywiście ze zwalonego dropu, ale w drugiej tylko z Twojej nieudolności. Drop będzie naprawiony w tym tygodniu, więc pozostanie Ci tylko ten drugi problem 🙂
A co do Sztamp itp. to wydaje mi się, że wszystkie Sportowe z zasady i założenia są maxymalnie sztampowe.
Nic nowego w tym zakresie nie wymyślą
@puzon:
nie nazwałbym tego nieudolnością 😉 raczej gram jak chcę, a nie jak mi każą (chwalili desta jako sandboxa przecież). Wiem już jak trzeba grać by mieć i wiem, że naprawili loot, ale stało się to już po tym jak wróciłem do AC4, więc teraz tej gry nie przerwę.
Co do wchodzenia do wnętrz i GTA… sorry, ale nie widzę wogóle fenomenu tej “super” gry, klimaty kompletnie nie w moim guście, próbowałem każdej, najlepsza była 1 i tyle w temacie. Za to w AC – fakt, tego brakowało najbardziej i dobrze że wreszcie jest. I nie nazwałbym tej gry sztampą – wręcz przeciwnie, ale to już kwestia gustu (ja po prostu lubię sandboxy Ubisoftu). Swoją drogą, chciałbym RPGa fantasy na silniku AC, a co!
Uu, mamy tu Asskridowego fanboja! Ratuj się kto może!
Wiesz co jest najgorsze w AC? To, że gra cały czas wybija z wczuwki durnymi wstawkami ze współczesności.
Gram sobie piratem, jest fajnie, czuję się jak na Karaibach i nagle – jeb! … Nagle jestem jakimś frajerem, któremu laska daje tableta i oprowadza po biurowcu. Już wiem, że cało to piratowanie jest na niby. Nie dam rady znowu wczuć się w pirata, którego tylko ‘gram w grze’, zupełnie na niby.
Płyta z napędu i na Allegro. Po co się gra w gry? Żeby się wcielać w role. W grze o piratach chciałbym być piratem, a nie pirata udawać.
@Puzon
zgadzam się z Tobą w tej kwestii – całe abstergo i te wczówki z współczesności to jeden wielki syf i pomyje. Ja traktuję to jako zło konieczne niestety…
AC-funboy… może być 🙂
Apropos Destiny. Nowe DLC sneak preview!
https://www.youtube.com/watch?v=__RLhIfXkBo
swoją drogą… miało być tak: https://www.youtube.com/watch?v=gIp7vZuYzoA#t=215
Zdążyłem już zapomnieć o tym filmiku, teraz patrząc na niego – ja się pytam, gdzie jest takie granie??
Co jest na tym filmiku, czego nie ma w finalnej wersji?
Chyba wlasnie znalazlem strone od recenzji gier. Bardziej sie zgodzic nie moge.