Wiedźmin III. Gra, w którą gram najdłużej od czasu jakiejkolwiek innej gry single-player. Gra, przy której mogę zgubić trzy godziny i nawet nie wiem, co się do końca stało. Wreszcie: gra, której ciągle nie skończyłem. Ze względów wakacyjnych czasu na granie mam nieco mniej (zajęty telewizor) lub wcale (gdy dzieci wyjechały na 10-dniowy obóz, jakoś chciało się nam korzystać z prawdziwego, nie cyfrowego świata), ale gdy tylko udaje mi się usiąść przy konsoli, cisnę kawałek Wiedźmina.

Obok leży płyta z Batman: Arkham Knight, którego mój syn niemal już skończył. Czekają na mnie pecetowe wersje Lumino City oraz Ori and the Blind Forest. Ale po prostu muszę skończyć tego Wiedźmina, bo mnie szlag trafi, jak go teraz zostawię. Jestem już chyba pod koniec gry, ale gdy sądziłem, że czeka mnie jeszcze jakieś 20 minut gry, koledzy, którzy grę ukończyli, uświadomili mnie, że przede mną jeszcze 4 godziny. Do wyjazdu na wakacje powinno udać się skończyć.

Gdy skończę Wiedźmina, napiszę o nim większy tekst. Na razie jednak powiem tyle, że to gra na podium moich gier wszech czasów. Yep.